34 Rozdział I. Epifania Bohatera Polaków
Dramat grecki powstał z obrzędowej pieśni. Przypuszcza się, że proces ten przebiegał mniej wiecej tak. Odbywała się uroczystość ku czci Dionizosa, któremu w podzięce za to, że nauczył ludzi uprawiać winorośl, składano ofiarę z zabitego kozła. Podczas tego obrzędu wznoszono śpiew zwany dytyrambem.2 W wykładach objaśniających Poetykę Arystotelesa, tragedię grecką wywodził Gotfryd Ernest Groddeck właśnie od dytyrambu śpiewanego w czasie ofiary przez chór. Przewodnika tego chóru Mickiewicz nazwał Koźlarzem. Bardzo istotna okazała się również uczta kozła. Zgodnie z ówczesnym stanem wiedzy, najprawdopodobniej rozumiał on przez nią uroczyste spożywanie mięsa ofiarowanego zwierzęcia przy tańcach, śpiewie i winie.3 Czy można się więc dziwić, że Mickiewiczowi drgnęło serce, kiedy w źródłach do dziejów starożytnej Litwy natrafił na obrzęd, który przypominał ucztę kozła? W związku z Grażyną, nad którą pracował w tym samym czasie, przeprowadził w roku 1822 w świetnej bibliotece w Szczorsach studia nad prakulturą Litwy.4 Z Preussische Chronik (ok. 1510) gdańskiego dominikanina Szymona Grunau, a ściślej od cytującego i streszczającego obszerne fragmenty tego dzieła Lucasa Davida, autora innej Kroniki pruskiej (1576; wyszła ona w Królewcu w roku 1812), dowiedział się wówczas o starolitewskich ucztach kozła. „Symon Grunau w XVI wieku - pisał w 19 przypisku do Grażyny — trafił przypadkiem w Prusach na ucztę kozła i ledwo uprosił życie, przysiągłszy wieśniakom, iż nikomu nie wyda tego, co ujrzy lub usłyszy. Wtenczas na spełnionej ofierze stary wajdelota zaczął śpiewać dzieje dawnych bohaterów Litwy, mieszając nauki moralne i modły” (II; 58-59).
Aczkolwiek między tymi obrzędami a Dziadami da się ustalić jakieś podobieństwo, to jednak pewne jest, że na uczcie kozła nie wywoływano duchów.5 Mickiewicz postarał się jednak związać swój utwór z uroczystością pogańską opisaną przez kronikarzy, oczywiście za pomocą etymologii. Słowo „guślarz” skojarzył - jak wiemy ~ ze słowem „koźlarz”, którym określił wajdelotę wznoszącego śpiew podczas starolitewskiej uczty kozła. W ten sposób Guślarz z Dziadów potajemnych, uroczystości poświęconej umarłym, został, co prawda w sposób równie fantastyczny, co wymyślony, porównany do przewodnika chóru śpiewającego dytyramb podczas greckich zaduszek, czyli antesteriów, na których odziany w koźle skóry korowód Dionizosa zawodził żałobne pienia za zmarłych. Mickiewicz zrobił więc wszystko, aby część II Dziadów nabrała charakteru dramatu wywiedzionego ze starolitewskiego obrzędu, podobnego do rytuału, z którego narodził się dramat antyczny. Chciał
3. Zabobon mniemany. Opera w jednym akcie sprawić wrażenie, że w innym języku i w innych czasach powtarzał sakralny akt twórczy narodzin wielkiej formy. Ponawiał święty wzór grecki.6
W epoce Mickiewicza, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę środowisko, w jakim się wykształcił, podobne zamierzenie musiało pociągnąć za sobą określone konsekwencje artystyczne. Już bowiem Renesans, który z uporem ponawiał i odnawiał wzory antyczne, wylansował ideę, że odpowiednikiem dramatu greckiego w czasach nowożytnych może być tylko opera. W kręgu tzw. Cameraty florenckiej wierzono, iż ftramaf Hellenów, był właściwie w całości śpiewany.7 Wynaleziono więc analogiczną formę, którą najpierw nazywano dramatertfmuzycznym, później melodramatem (wówczas nie kojarzył się on jeszcze z ckliwością), a w końcu —''operą. Wyśpiewanie tak potężnej całości teatralnej gwarantował nowo wynaleziony styl recytatywny, wydobywający muzykę z brzmienia słów, kształtujący potok mowy w strumień muzyczny. Ten ciągły recytatyw przerywano, początkowo z rzadka, ariami i śpiewkami. Idea ta musiała znaleźć zrozumienie u Mickiewicza, ponieważ w rozprawie Uwagi nad poezją i wymową (1820) ulubiony nauczyciel poety, Leon Borowski, pisał, że „śpiewać i mówić przez długi czas u dawnych Greków były wyrazy jednoznaczne”8.
Teorie Cameraty, przypieczętowane tryumfem Monteverdiego, Lully’ego i Purcella, rozeszły się po całej Europie i w wieku XVIII wszędzie rozprawiano już o operze jako analogonie dramatu greckiego, a recytatyw przyrównywano do antycznej melopei. „Pokładałem zawsze niejaką ufność w operze — pisał Friedrich Schiller do Johanna Wolfganga Goethego 29 grudnia 1797 roku — iż mianowicie powinna się z niej wyłonić, podobnie jak z chórów dawnych świąt Bachusa, tragedia w szlachetniejszym kształcie. Opera rzeczywiście uwalnia nas od owego niewolniczego naśladowania natury i zapewne dałoby się stąd pod kraść — choćby tylko pod mianem pobłażliwości — właściwy ideał dla teatru.”6 Zagadnienia te roztrząsano w wielu wileńskich artykułach i rozprawach. Znalazły one wyraz również w popularnych leksykonach literackich, którymi posługiwała się młodzież uniwersytecka w Wilnie.10
• Zamknięta forma dramatu obrzędowego, w jakiej Mickiewicz przekazał wymyślony przez siebie rytuał Dziadów potajemnych, mniemany zabobon ludowy, przyjęła więc w końcu, poniekąd w sposób naturalny, postać libretta operowego. Mickiewicz nie miał bowiem resentymentów ragonaiisty, z których narodziła się fanatyczna pogarda dla opery za podporządkowanie słowa — melodii, znaczenia — rytmowi.11 Biadolenie nad zniewoleniem dramatu