81380 UWP 3

81380 UWP 3



ELLIOT ARONSON DYSONANS, HIPOKRYZJA I OBRAZ WŁASNEJ OSOBY

raczej konstruowania dokładnego scenariusza, w który byli wpisywani badani. Tak więc tym, na co badania dysonansu zwróciły wyraźnie większą uwagę niż jakiekolwiek inne prace, jest fakt, że laboratorium psychologii społecznej, ze wszystkimi swoimi narzędziami i skomplikowanymi scenariuszami, może wywołać jasne, silne efekty, które dają się wywoływać ponownie w ten sam sposób zarówno w laboratorium, jak i w prawdziwym świecie.

Dysonans i jaźń: siła autoperswazji

Badania wykazały, że efekty perswazyjne w powyższych eksperymentach są większe i trwalsze niż skutki wywołane przez techniki perswazyjne oparte na nagrodach, karach lub wiarygodności źródła (np. zob. Frecdman 1965). Główną przyczyną jest to, że pojawienie się dysonansu zawsze jest związane ze stosunkowo wysokim poziomem osobistego zaangażowania i dlatego redukcja dysonansu wymaga jakiejś formy samousprawiedliwienia. Zaraz podam szczegóły. Od samego początku niektórzy z nas, pracujący ściśle według wskazań teorii, czuli, że jeśli chodzi o samo jądro, prowadzi ona do jasnych i jednoznacznych przewidywań ale na obrzeżach jest trochę zbyt niewyraźna. Wynikło kilka sytuacji, w których nie było całkiem jasne, co będzie przewidywała teoria dysonansu i - co więcej - czy teoria dysonansu w ogóle coś przewiduje, czy też nie. Około roku 1958 tradycyjny żart asystentów Leona brzmiał: „Jeśli naprawdę chcesz być pewny, czy A jest niezgodne z B, zapytaj Leona!” Chociaż oczywiście mówiliśmy żartem, odzwierciedlało to fakt, iż spieraliśmy się często o to, czy teoria dysonansu ma zastosowanie w wielu różnorodnych sytuacjach, czy też nie.

Najwyraźniej pamiętam dwie ożywione długotrwałe dyskusje, jakie Leon i ja prowadziliśmy na temat dwóch z jego klasycznych przykładów. Pierwszy dotyczył człowieka, który wyszedł na chwilę na dwór w czasie wielkiej burzy i nic zmókł. Festinger był przekonany, że wywoła to spory dysonans, podczas gdy ja miałem poważny problem ze zrozumieniem tego. Moja niezgoda objawiała się jakoś tak: „Jaki to ma związek z nimi To dziwne zjawisko, zgoda - ale o ile on się nic obawia, że stracił rozum, nie widzę dysonansu”.

Drugi był klasyczny Festingerowski przykład sytuacji, w której teoria dysonansu nie ma zastosowania. Był to przypadek człowieka jadącego samochodem, późno w nocy, odludną wiejską drogą i łapiącego gumę (Festinger 1957, s. 277-278). I wyobraźcie sobie, kiedy otworzył bagażnik samochodu, odkrył, iż nie ma lewarka. Leon utrzymywał, że chociaż człowiek dozna frustracji, rozczarowania, być może nawet strachu - w tej sytuacji nie ma niezgodnych przekonań. Moja teza była zwięzła: „To 282 oczywiste, że dysonans występuje! Jaki idiota wyjechałby samochodem bez

lewarka późno w nocy na odludną wiejską drogę?” „Ale”, sprzeciwiał się Leon, ”gdzic są niezgodne przekonania?”

Zabrało mi to kilka lat, ale stopniowo zacząłem zdawać sobie sprawę, że tym co stanowiło istotę mojej tezy, był obraz własnej osoby. To znaczy, kiedy mówiłem wcześniej, że teoria dysonansu stawia jasne prognozy, gdy chodzi o jej jądro, tym co w istocie rozumiałem przez „gdy chodzi o jej jądro”, były sytuacje, w których sporny okazywał się obraz własnej osoby przyjmowany przez jednostkę. Tak więc, sytuacja wielkiej burzy, na tyle na ile ja mogę osądzić, nie dotyczyła jaźni. Sytuacja pękniętej opony dotyczyła obrazu własnej osoby; co było niezgodne, to: a) przekonanie kierowcy o idiotyczności własnego zachowania z b) jego obrazem własnej osoby, obejmującym bycie rozsądnym, bystrym facetem. W związku z tym napisałem monografię (Aronson 1960), w której dowodziłem, że teoria dysonansu formułuje najmocniejsze ze swoich prognoz, kiedy zagrożony jest jakiś ważny element obrazu własnej osoby, zazwyczaj gdy jednostki prezentują zachowania, które są niezgodne z ich obrazem ,ja”. Początkowo nie chciałem, aby była ona zasadniczą modyfikacją teorii - lecz jedynie próbą pewnego uściślenia przewidywań. To znaczy, moim zdaniem, to „uściślenie” zachowywało kluczowe pojęcie niezgodności, ale przenosiło akcent na obraz własnej osoby - określając tym samym dokładniej, kiedy teoria ma zastosowanie, a kiedy nie. Sądzę, że ta nieznaczna modyfikacja teorii dysonansu miała doniosłe następstwa, ponieważ zwiększyła moc prognostyczną teorii bez poważnego ograniczenia jej zasięgu.

Co więcej, ta modyfikacja odsłoniła ukryte założenie zawarte w pierwotnej teorii. Początkowe twierdzenia Festingera - i wszystkie wczesne eksperymenty - były oparte na ukrytym założeniu, że jednostki mają umiarkowanie pozytywny obraz samych siebie. Lecz, jeśli jednostka uważała się za „głupa”, mogła spodziewać się po sobie głupawych rzeczy jak przechodzenie surowej inicjacji w celu dostania się do grupy lub mówienie czegoś, w co się wcale nie wierzy. U takich jednostek dysonans nie pojawiłby się w takich samych warunkach jak u osób z korzystnym obrazem samego siebie. Dysonans pojawiłby się raczej wtedy, kiedy zostałyby naruszone negatywne oczekiwania względem siebie samego to znaczy, kiedy człowiek o niskiej samoocenie podjąłby działania, które mają wydźwięk pozytywny dla jego jaźni.

Aby sprawdzić to założenie, Merrill Carlsmith i ja przeprowadziliśmy prosty krótki eksperyment, który wykazał, że w pewnych warunkach studenci college’u będą źle się czuli odnosząc sukces; że woleliby dokładnie przewidywać swoje własne zachowanie, nawet jeśli to oznacza przygotowanie się na porażkę. Konkretnie, stwierdziliśmy, że studenci, którzy mieli względem siebie samych negatywne oczekiwania w związku z wykonywaniem zadania, dawali dowód, iż dysonans się pojawiał, gdy stawali w obliczu sukcesu w rozwiązywaniu zadania. To znaczy, po powtarzających się 283

ELLIOT ARONSON


DYSONANS, HIPOKRYZJA I OBRAZ WŁASNEJ OSOBY

porażkach w rozwiązywaniu zadania, badani, którzy później wykonali je dobrze, faktycznie zmieniali odpowiedzi z dokładnych na niedokładne, aby zachować spójny, chociaż negatywny, obraz własnej osoby (Aronson, Carlsmith 1962). [Ostatnio Swann i jego studenci potwierdzili te podstawowe wyniki badań serią eksperymentów i quasi-ckspcrymentów (Swann 1984, Swann 1991, Swann, Pelham 1988, Swann, Read 1981).]

Kilka lat później posunąłem to rozumowanie o krok naprzód (Aronson 1968, Aronson i in. 1974), opisując szczegółowo centralne położenie obrazu własnej osoby w procesach dysonansowych i zakładając, że w tym ujęciu, ludzie zazwyczaj starają się utrzymać obraz samego siebie, który jest zarówno spójny, jak i pozytywny. Znaczy to, że ponieważ większość ludzi ma stosunkowo korzystny obraz własnej osoby, chcą oni widzieć siebie samych jako:

1)    kompetentnych,

2)    moralnych,

3)    zdolnych przewidzieć własne zachowanie.

Reasumując, wysiłki, aby zmniejszyć dysonans, są związane z procesem samousprawiedliwienia, ponieważ w większości przypadków ludzie odczuwają dysonans po wykonaniu czynności, które pozostawiają im uczucie, że są głupi, niemoralni lub zawstydzeni (zob. Aronson i in. 1974). Co więcej, im większego osobistego zaangażowania i osobistego zobowiązania wymaga działanie i im mniejsze zewnętrzne usprawiedliwienie dla tego działania, tym większy dysonans, i co za tym idzie, tym większa potrzeba samousprawiedliwienia. lak więc, w eksperymencie Festingera-Carlsmitha akt oszukiwania innej osoby mógł sprawić, że człowiek czuł się niemoralny lub winny. Aby zmniejszyć ten dysonans, musiał przekonać sam siebie, że było tu tylko trochę oszustwa lub nie było go wcale - innymi słowy, że zadanie było, w rzeczywistości, działalnością raczej interesującą. Dzięki usprawiedliwianiu w ten sposób własnych działań człowiek jest zdolny do odbudowania obrazu samego siebie, ukazującego go jako moralnie dobrego. W eksperymencie Aronsona i Millsa przejście przez piekło po to, by zostać przyjętym do nudnej grupy dyskusyjnej, jest niezgodne z obrazem własnej osoby ukazującym jednostkę jako osobę bystrą i rozsądną, która podejmuje szybkie i sensowne decyzje.

Zasięg a ograniczoność w tworzeniu teorii

Wszystkie teorie są kłamstwami. To znaczy, wszystkie teorie są jedynie przybliżeniami sfery empirycznej, którą próbują opisać. Dlatego nieuniknione jest to, że teorie będą się rozwijać i zmieniać, by lepiej odzwierciedlać 284 nowe dane, uzyskane dzięki badaniom eksperymentalnym. W rzeczy samej,

obowiązkiem teoretyka jest modyfikowanie własnych teorii w obliczu nowych danych i nowych idei. Festinger rozumiał to lepiej niż większość naukowców. Równocześnie, co zrozumiałe, był bardzo rozkochany zarówno w eleganckiej prostocie, jak i w rozległości swych pierwotnych ustaleń teoretycznych. Zgodnie z tym, kiedy po raz pierwszy wyrwałem się z ujęciem dysonansu w kategoriach obrazu własnej osoby, Festinger nie był zachwycony. Tak to ocenił, chociaż moja rewizja doprowadziła do kilku ciekawych badań; sądził też, gdy chodziło o aparat pojęciowy, że zdecydowanie za bardzo zawężam zasięg teorii. Zgadzałem się z tym, że zasięg jest nieco mniejszy, ale sądziłem, iż większa dokładność przewidywań (uściślenie) była warta tego, by dla niej nieznacznie ograniczyć zasięg. W roku 1987, kiedy pełniłem rolę dyskutanta na sympozjum APA (American Psy-chology Associalion - Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne - przyp. tłum.) poświęconym dysonansowi poznawczemu, Festinger przyznał, że stanął wobec dylematu teoretyka, który przeżywa trudne chwile widząc, iż jego teoria się zmienia - a przecież wie, że zmieniać się ona musi. (Można by powiedzieć, iż jest to sytuacja prowadząca do wywołania u badacza poważnego dysonansu!) We właściwy sobie sposób Leon żartował sam z siebie z powodu próby kurczowego trzymania się pierwotnej konccp-tualizacji, pomimo pełniejszej niż u innych świadomości, że:

Żadna teoria nie będzie nietykalna. Zaraz to wyjaśnię. Jedynym rodzajem teorii, jaką można przedstawić i jaką zawsze będzie się przedstawiać, która pozostanie całkiem nietknięta przez dziesiątki lat, z pewnością nawet przez wieki, jest teoria niepoddająca się weryfikacji. Jeśli teoria w ogóle daje się weryfikować, nic pozostanie nic zmieniona. Musi się zmieniać. Wszystkie teorie się mylą. Mówiąc o teoriach nic pyta się o to, czy można wykazać, iż są one prawdziwe lub nieprawdziwe, ale raczej o to, jaki zakres rzeczywistości empirycznej obejmują oraz jak muszą być modyfikowane i zmieniane w trakcie swego dojrzewania.

Jak powszechnie wiadomo, skończyłem z psychologią społeczną, to znaczy z teorią dysonansu, i chcę to wyjaśnić. Brak aktywności nie jest tym samym co brak zainteresowania. Brak aktywności nie jest dezercją. Odszedłem i przestałem prowadzić badania z zakresu teorii dysonansu, ponieważ popadłem w całkowitą rutynę. Jedyną rzeczą, o której mogłem myśleć, było to, na ile poprawne były pierwotne założenia - na ile doskonałe było każde słowo w tamtej książce. Tak więc według mnie, zrobiłem przysługę teorii dysonansu poznawczego, porzucając ją. Myślę, że gdybym przy niej pozostał, mógłbym opóźnić postępy teorii dysonansu poznawczego przynajmniej o dziesięć lat.

Przy tworzeniu teorii zawsze występuje napięcie pomiędzy zasięgiem a dokładnością; mówiąc ogólnie, ktoś bardziej dokładny osiąga zwykle precyzję kosztem zasięgu. W moim własnym (stronniczym, nie ukrywam) przekonaniu pojęcie obrazu samego siebie dokładnie ustala właściwą równowagę między zasięgiem i dokładnością.    285


ELLIOT ARONSON

Obra/ samego siebie i wywoływanie hipokryzji

Ostatnimi laty ujęcie dysonansu w kategoriach obrazu własnej osoby poprowadziło nas w rejony badań, które byłyby niemożliwe do przeprowadzenia przy zachowaniu pierwotnych sformułowań Festingera. W jednym z nich pojawia się wywoływanie odczucia hipokryzji. Do tego odkrycia doszło zupełnie przypadkowo. W tym czasie nawet nie myślałem o rozwijaniu teorii, lecz usilnie starałem się - w związku z erą AIDS - znaleźć skuteczny sposób nakłaniania studentów college’u wykazujących aktywność seksualną do używania przy tym prezerwatyw. Problem nie jest łatwy do rozwiązania - ponieważ wykracza poza granice zwykłego udzielania informacji rozumnym ludziom. Studenci college’u mają już niezbędne informacje; to znaczy, wszyscy studenci college’u wykazujący aktywność seksualną rzeczywiście wiedzą, że prezerwatywy są skutecznym sposobem ochrony przed AIDS. Problem polega na tym, że ogromna większość nie używa prezerwatyw - ponieważ uważa, iż są one uciążliwe, nieromantycznc i nie dają się pogodzić ze spontanicznością. W swoich badaniach natrafiłem na ścianę; wypróbowałem kilka tradycyjnych, prostych technik perswazyjnych (silnie oddziałujące filmy wideo, mające na celu wzbudzenie strachu, lub erotyzację prezerwatyw) z bardzo małym skutkiem. Bez względu na to jaki był wpływ moich filmów wideo, trwał on bardzo krótko; nasi badani sięgali po prezerwatywy raz czy dwa razy, a następnie przestawali ich używać.

W końcu pomyślałem o wykorzystaniu paradygmatu postawy przeciw postawie. To znaczy, dlaczego nie podjąć próby doprowadzenia ludzi do tego, by wygłaszali argumenty przeciwko własnemu stanowisku - jak w eksperymencie Festingera-Carlsmitha? Na pierwszy rzut oka ten pomysł wydawał się wspaniały. Ostatecznie przekonaliśmy się, że ta strategia jest dobra i gdy stosuje się ją rozsądnie, wywiera długotrwały wpływ na przekonania i zachowanie - dokładnie to, o co nam chodziło w tej sytuacji społecznej. Ale chwileczkę: w sytuacji używania prezerwatyw nie było żadnych postaw sprzecznych z postawami, do których można by się było odwołać. To znaczy, nasze sondaże i wywiady wykazały, że młodzi ludzie aktywni seksualnie już są zwolennikami używania prezerwatyw jako ochrony przed AIDS. Ale po prostu ich nie używają. Wydawało się, iż są na etapie zaprzeczania - zaprzeczając, że niebezpieczeństwo związane z uprawianiem seksu bez zabezpieczeń grozi im samym, tak jak grozi wszystkim innym ludziom. Jak mogliśmy się odwołać do paradygmatu postawy przeciw postawie, jeśli nie było żadnej przeciwnej postawy, do której można by się odwołać?

Przyszło mi do głowy, że rozwiązanie powinien dać obraz własnej osoby - ponieważ pozostawanie na etapie zaprzeczania nie jest rzeczą 286 przyjemną. Wyzwaniem było znalezienie sposobu umiejscowienia jednostek

DYSONANS, HIPOKRYZJA I OBRAZ WŁASNEJ OSOBY

w sytuacjach, w których akt zaprzeczenia byłby niewykonalny, ponieważ w jakiś sposób pozostawałby w konflikcie z pozytywnym obrazem samego siebie, jaki mają te jednostki. I wtedy doznałem olśnienia. Załóżmy, że jesteś studentem college’u wykazującym aktywność seksualną i jak większość innych: a) nie używasz regularnie prezerwatyw, a także b) będąc na etapie zaprzeczania, zdołałeś zamknąć oczy na zagrożenia nieodłącznie związane z uprawianiem seksu bez zabezpieczeń. Załóżmy, że wróciwszy do domu na święta Bożego Narodzenia, dowiedziałe(a)ś się, iż Charlie, twój szesnastoletni młodszy brat, właśnie odkrył seks i jest na etapie chwalenia się przed tobą swymi licznymi i zróżnicowanymi kontaktami seksualnymi.

Co mu powiesz? Wszystko wskazuje na to, że jako troskliwy(a), odpowiedzialny^) starszy(a) brat(siostra) ostudzisz trochę jego entuzjazm, ostrzegając go przed zagrożeniem AIDS i innymi chorobami przenoszonymi drogą płciową i usilnie będziesz go nakłaniać do, przynajmniej, podejmowania odpowiednich środków ostrożności - czyli używania prezerwatyw.

Załóżmy, że jestem przyjacielem rodziny, który został zaproszony na obiad i któremu zdarzyło się podsłuchać tę wymianę zdań między tobą i twoim młodszym bratem. Co by było, gdybym odciągnął cię na bok i powiedział: „Dałe(a)ś Charliemu bardzo dobrą radę - jestem z ciebie dumny, bo wykazałe(a)ś się dużą odpowiedzialnością; a przy okazji, jak często ty używasz prezerwatyw?” Innymi słowy, zmuszając cię do myślenia o tym, stawiam cię twarzą w twarz z twoją własną hipokryzją. Zgodnie z tą wersją teorii, która odwołuje się do pojęcia obrazu własnej osoby, wywołałoby to dysonans, ponieważ twoje czyny nie byłyby zgodne z twoimi słowami. To znaczy, wielu ludzi ma taki obraz własnej osoby, w którym nie mieści się zachowywanie się jak hipokryta.

Moi studenci i ja przystąpiliśmy więc do zaprojektowania i przeprowadzenia prostego, małego eksperymentu według zarysowanego wyżej scenariusza (Aronson, Fried, Stone 1990). Zgodnie z projektem zakładającym układ czynników 2x2, w jednym wariancie nakłaniano studentów college’u do tego, by przygotowali taśmę wideo, na której namawiali widzów do używania prezerwatyw; mówiono im, że taśma będzie pokazywana uczniom szkół średnich. W drugim podstawowym wariancie studenci collegc’u po prostu szczegółowo wyliczali argumenty, nie przygotowując wideo. Rozbicie tych wariantów oznaczało manipulowanie „pamiętliwoś-cią”: w jednym układzie warunków doprowadzaliśmy naszych badanych do tego, że pamiętali o fakcie, iż oni sami nic potwierdzają słów czynem; żeby to osiągnąć, prosiliśmy ich, aby pomyśleli o wszystkich tych sytuacjach z najbliższej przeszłości, w których uznali użycie prezerwatyw za szczególnie trudne lub wręcz niemożliwe. W drugim układzie warunków nie robiliśmy nic, by sprawić, aby studenci pamiętali o swoich dawnych zaniedbaniach w sferze używania prezerwatyw.    287


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
16557 UWP 4 ELLIOT ARONSON DYSONANS, HIPOKRYZJA I OBRAZ WŁASNEJ OSOBY Jedynym układem warunków, po k
17349 UWP 5 ELLIOT ARONSON DYSONANS, HIPOKRYZJA I OBRAZ WŁASNEJ OSOBY osiągnięciami - desperacko pró
60542 UWP 2 iiLLIOT ARONSON DYSONANS, HIPOKRYTA 1 OBRAZ WŁASNEJ OSOBY oświecenia), niż przesyłałbyś
IMG280 DYSONANS, HIPOKRYZJA I OBRAZ WŁASNEJ OSOBY który bylipciły wyraźnie [oratorium Skowanymi sceJ
IMG277 DYSONANS, HIPOKRYZJA I OBRAZ WŁASNEJ OSOBY 1 Prosta. n,e ^egost. zewnętrznej samym dyJ&n
IMG272 II16I Dysonans, hipokryzja i obraz własnej osobyElliot Aronsonl Teoria dysonansu poznawczego
69472 IMG279 , co stanot błuot aronson raczej konstruowania dokładnego scenariusza, w który byk wpis
IMG279 , co stanot błuot aronson raczej konstruowania dokładnego scenariusza, w który byk wpisywani

więcej podobnych podstron