02 II V)1(KA M j Ntt /NA i WYKOliNH IWUMINIi /I II
- Chyba lak, z przyzwyczajenia.
- Proszę mi jeszcze powiedzieć: czy la ustalona Idnna pojawiała się za każdym razem sama z siebie, jako rezultat wewnętrznego przeżycia, czy też kiedyś się zrodziła, zastygła na zawsze i powtarzał ją pan mechanicznie, bez udziału uczucia?
- Wydawało mi się, że za każdym razem przeżywani.
- Nie, na pokazie do widzów lo nie docierało. W sztuce przedstawiania robi się właśnie to, co pan robił: aktor stara się wywołać i dostrzec u siebie typowe zachowania ludzi, przekazujące wewnętrzną treść roli. (.idy już ustali raz na zawsze najlepszą ich formę, w sposób naturalny uczy się powielać ją mechanicznie podczas publicznego występu, bez udziału własnego uczucia. Udaje mu się to dzięki wytrenowanym mięśniom ciała, twarzy, dzięki głosowi, intonacji, mistrzowskiej technice aktorskiej, dzięki nieustannemu powtarzaniu. Sztuka przedstawiania wyrabia u takich aktorów fenomenalną pamięć mięśniową.
Kiedy aktor przywyknie do mechanicznego kreowania postaci, powtarza swoją pracę nie tracąc nerwów i nie zużywając sil duchowych. Zaangażowanie takie przy publicznym występie uważane jest za niepotrzebne, a nawet szkodliwe, bo wszelkie wzruszenie osłabia panowanie aktora nad sobą, zmieniając ustaloną raz na zawsze Ibrmę. Niepewność co do lormy i jej przekazu szkodzie mają wrażeniu.
Wszystko to w takiej czy innej mierze odnosi się do wskazanych miejsc pańskiej interpretacji Jagona.
Niech pan teraz sobie przypomni, co działo się w czasie pańskiej dalszej pracy.
- Inne miejsca roli i sama postać Jagona mnie nie zadowalały. Przekonałem się o tym, leż używając lustra — wspominał Szu.stów. — Szukając w pamięci odpowiedniego modelu, przypomniałem sobie
o pewnym znajomym, który z rolą nie miał żadnego związku, ale w moim przekonaniu wyróżniał się przebiegłością i złośliwością.
— I pan zaczai podpatrywać go, wzorować się na nim?
— 'lak.
— No i do czegóż były panu potrzebne te wspomnienia?
— Prawdę mówiąc, po prostu kopiowałem sposób bycia znajomego - przyznał Pasza. W myślach zawsze miałem go przed sobą. Znajomy chodził, stal, siedział, a ja robi len* wszystko to, co on.
i I to Iłył duży błąd! W tym momencie zdradzał pan sztukę przedstawiania i przechodził na zwykle przedrzeźnianie, kopiowanie, imitację, które z twórczością nie mają nic wspólnego.
-A co miałem robić, żeby włączyć w posiać Jagona przypadkowo, z zewnątrz wziętą osobę?
— Powinien pan przetrawić len nowy materiał, ożywić go pomysłami wziętymi z wyobraźni, jak to robi się w naszym kierunku sztuki przeżywania.
Kiedy materiał ożyje, a pan go sobie przyswoi i w myślach stworzy już postać, trzeba przystąpić do nowej pracy, o której obrazowo mówi jeden z koryfeuszy sztuki przedstawiania — sławny francuski aktor Cocjnelin-slarszy.
Aktor tworzy solne model w wyobraźni, następnie, „tak jak malarz chwyta każdą jego cechę i przenosi ją nie na płótno, ale na samego siebie..." czytał Arkadij Nikolajewicz z broszury (angicliua, którą podał mu Iwan Platonowie/.. „Przygląda się, jaki kostium ma Tan ule i wkłada go na siebie, obserwuje, jak Ta nule chodzi i naśladuje go, przygląda się jego obliczu i pożycza je sobie. Dostosowuje do niego swoją twarz - kroi, że tak powiem, i zszywa własną skórę, dopóki krytyk, tkwiący w jego pierwotnym «ja», nie wyrazi aprobaty i nie stwierdzi dostatecznego podobieństwa do Tartula. Ale to jeszcze nie wszystko; to byłoby tylko zewnętrz-