76 II. S/1 UKA bCLNIC/NA I WYROBNIC I W() SCI.NIC/NI
i Właśnie dialekt) rola /.budowana na naturalnych /.asa
dach gry rośnie, a zbudowana na zgrywie i amalorszczyżnic ml razu staje sic mechaniczna, pozbawiona życia.
Wszystkie owe „ogólnoludzkie szablony", podobnie jak usłużni głupcy,gorsze są od wrogów. lak jak w każdym człowieku, w panu też tkwią le szablony. Nie mając warsztatu, me mtal pan leż wypia cowanych szablonów, więc posługiwał się pan tymi „ogólnoludzkimi". lak pan widzi, i amatorszczyzna, i wyrobnic!wo aktorskie* zaczynają się lam, gdzie kończy się przeżywanie. Wymbnictwo potrafi jednak zastępować uczucie zwykłym udawaniem uczucia i korzysta z wypracowanych szablonów; amatorszczyzna zaś ich nie posiada i bez różnicy sięga j>o pierwsze lepsze „ogólnoludzkie" albo „zapożyczone" szablony, niewyszliłowane i nieprzystosowane do sceny.
To, co się panu przydarzyło, jest zrozumiale; jako nowicjuszowi można to panu wybaczyć. Ale w przyszłości proszę być ostrożnym. Z amatorszczyzny i „ogólnoludzkich” szablonów wyrasta w końcu najgorszy gatunek wyrobnictwa. Niech pan nie pozwoli mii wyrosnąć.
W tym celu należy z jednej strony walczyć ze sztampą i równocześnie uczyć się przeżywać rolę nie tylko chwilowo, jak to było z pańskim Otellem, ale przez cały czas, kiedy pokazuje pan życie |irzedstawianej j><>slaci.
W len sposób odejdzie pan od gry „bebechami" i zbliży się do sztuki przeżywania.
Słowa A rkadija Ni ko la je w teza bardzo mnie poruszyły. C Chwilami wydawało mi się, że powinienem odejść* ze szkoły.
Właśnie dlatego na dzisiejszej lekcji jąłem znowu wypytywać Tonowa, (liniałem wyciągnąć ogólny wniosek z lego, co mówił na wszystkich poprzednich lekcjach, ^statecznie uznałem, żc moja gra jest mieszaniną rzeczy w naszej sztuce najlepszych, to znaczy chwil natchnienia, i najgorszych to znaczy amatorszczyzny.
- To jeszcze nie jest najgorsze - uspokajał mnie Torcow. — To, co robili inni, było jeszcze gorsze. Pańskie dyletanctwo jest uleczalne, a błędy innych są świadomą zasadą, która wcale nie zawsze daje się u aktora wykorzenić lub zmienić.
-- Cóż to za biedy?
€ 0
- Wykorzystywanie sztuki.
Na czym ono polega? dopytywali się uczniowie.
- Chociażby na tym, co czyniła Wicliaminowa.
Zdumiona Wieliaminowa aż poderwała się z miejsca.
- Ja?! A co ja takiego robiłam?
- Pokazywała nam pani rączki, nóżki i całą siebie, bo zc sceny kniej można wszystko pokazać - odrzekł Arkadij Nikolajewicz.
Ja? Rączki, nóżki? me chciała wierzyć nasza ślicznotka.
- Właśnie to: nóżki i rączki.
Okropne, straszne, dziwne — powtarzała Wielia minowa. — Hohiiam to, a nic o tym nie wiem!
lak zawsze bywa z zakorzenionymi nawykami.
- Dlaczego wiec tak innie chwalono?
Bo ma pani ładne nóżki i rączki.
A co w tym złego?
r p