42 Rozdział 2
przyszło jako nowe odkrycie, pobudziłoby każdy umysł inteligentny do rozważania, co za związek lub łączność zachodzi pomiędzy stworzeniami, ukształtowanemu jak gdyby według jednego pierwotnego wzoru i urozmaiconemi tylko na różne sposoby dla różnych celów. Porównanie naukowe zwierząt, nawet dokonane na drodze najelementarniejszej, odrazu stawia wielką zagadkę przed naszym umysłem. W pewnych razach wiedza dokładniejsza wykazuje, że pierwsze grube porównanie człowieka i zwierząt może wymagać poprawy. Naprzykład, gdy postawimy obok szkielet ludzki i koński, staje się jasnym, że kolano i stęp koński nie odpowiadają, jak pospolicie mniemamy, naszemu łokciowi i kolanu, ale napięstkowi i kostce (stęp). Badanie kończyn człowieka i konia prowadzi do dalszego i ważnego wniosku, że końskie tylne i przednie nogi odpowiadają rzeczywiście rękom i nogom ludzkim, u których wszystkie palce stałyby się nieużyteczne i zanikły, wyjąwszy jednego u ręki i jednego u nogi, który pozostał do chodzenia i przy którym paznokieć zmienił się na kopyto.
Z rzędu szkieletów w muzeum historji naturalnej wyciągamy ogólne prawo, że we wszystkich szeregach ryb, płazów, ptaków, zwierząt, aż do samego człowieka, tkwi wspólny typ, czyli wzór, należący do wszystkich stworzeń kręgowych, to jest posiadających kolumnę pacierzową. Członki mogą być w nich jeszcze rozpoznane, chociaż ich kształt i użytek się zmienił i chociaż nawet tak zanikły, jak gdyby ich szczątki pozostały nie do użycia, lecz do zachowania dawnego wzoru. Pomimo tedy, że szkielet okonia różni się tak bardzo od ludzkiego, jego skrzele piersiowe i brzuszne dotąd odpowiadają rękom i nogom. Węże są najbardziej bezczłonkowe, jednakże mają pewne formy, które łączą je z czworonożnemi; naprzykład szkielet boa dusiciela zdradza parę zaczątkowych nóg tylnych. Wieloryb grenlandzki nie posiada kończyn tylnych widocznych, przednie zaś są wiosłami lub płetwami, jednak po rozcięciu szkieletu wykazuje nietylko pozostałości tego, co w człowieku byłoby kośćmi goleniowemi, ale i płetwy zawierają szereg kości, należących do ludzkiego ramienia i ręki. Pospolicie sadzą, że człowiek wyróżnia się szczególnie od zwierząt niższych nieposiadaniem ogona, a jednak ogon można dokładnie widzieć na szkielecie ludzkim w ostatnich spiczastych kręgach grzbietu.
Wszystkie te zwierzęta żyją dotąd. Geologja wszakże dowodzi, że w wiekach dawno upłynionych ziemia była zamieszkana przez gatunki odmienne od dziś istniejących, a jednak widocznie spokrewnione z niemi. W okresie trzeciorzędowym, Australja wyróżniała się, jak i obecnie, swojemi zwierzętami workowatemi (marsu-pialia), lecz one nie należały do gatunków obecnych i przeważnie były znacznie większe. Nawet najwyższy ze znanych dziś kangur jest stworzonkiem maleńkim, w porównaniu z ogromnym, wymarłym diporotodonem, którego czaszka była trzy stopy długa. Podobnie w Ameryce południowej żyły wielkie zwierzęta bezzębne (szczerbate — edentata), dziś ubogo przedstawione przez leniwca, mrówkojady i pancerniki, które można widzieć w naszych ogrodach zoologicznych. Słonie kopalne znaleziono w pokładach miocenicznych, lecz gatunki były całkiem odmienne od żyjących dotąd w Afryce i Indjach. Są to zwykłe przykłady wielkiej zasady,
przyjętej dziś przez wszystkich zoologów, że od odległej starożytności geologicznej co czas pewien występują na ziemi nowe gatunki zwierząt, tak dalece podobne do tych, które powstały przed niemi, że wyglądają jak gdyby typy stare, zmienione przez przystosowanie do nowych warunków życia, formy zaś wcześniejsze do wymarcia i zniknięcia. Ten związek pomiędzy gatunkami dawniejszemi zwierząt kręgowych a nowszemi, które je wyparły, jest faktem dostępnym dla bezpośredniej obserwacji i leżącym po za granicami sporu. Wielu zoologów — dziś może większość — idzie o krok dalej i nietylko uznaje istnienie powinowactwa pomiędzy gatunkami nowemi a staremi, ale pragnie je wyjaśnić hypotezą pochodzenia lub rozwoju, obecnie często nazywaną od jej wielkiego współczesnego nam mistrza — teorją Darwina. Ponieważ tworzenie się rodzajów i odmian zwierząt jest faktem przyjętym, więc objaśniają, że przemiana naturalna przy zmienionych warunkach życia może zajść tak daleko, iż wydaje gatunki nowe, które przez lepsze przystosowanie się do klimatu i okoliczności mogą wyprzeć stare. Według tej teorji, dzisiejsze kangury australskie, leniwce Ameryki południówej i słonie indyjskie są nietylko następcami, ale rzeczywistemi potomkami wygasłych; kości zaś kopalne zwierząt trzeciorzędowych, podobnych do konia, z trzema i czterema palcami u nóg, wykazują formy, jakie istniały u oddalonych przodków naszych koni w okresie poprzedzającym zanikową przemianę nieużywanych palców na przedstawiające je obecnie rozczepienie kości nogi końskiej. Zgodnie z nauką o pochodzeniu, skoro kilka gatunków zwierząt, żyjących w tym samym czasie wykazują ścisłe podobieństwo w budowie, wnioskują, że to podobieństwo musiały wszystkie one odziedziczyć po swym przodku. Dziś ze wszystkich ssaków, czyli zwierząt, karmiących piersiami swe młode, najbardziej budową zbliżają się do człowieka małpy, śród nich — wązkonosy (catarhini). Starego świata, a śród tych grupa zwana antropoidy czyli człekokształtne, zamieszkująca lasy podzwrotnikowe od Afryki do Archipelagu wschodniego. Z porównania ich szkieletów przekonywamy się, że przy wszelkim podziale natury lub planie stworzenia te zwierzęta muszą być pomieszczone w jakimkolwiek ścisłym związku z człowiekiem. Żaden biegły anatom, zbadawszy budowę ciał tych małp, nie uzna za możliwe, żeby człowiek był potomkiem któregokolwiek z nich, ale zgodnie z teorją pochodzenia okazują się one najbliższemi z istniejących odroślami tego samego pnia pierwotnego, z którego człowiek również powstał.
Dzieło profesora Huxleya Stanowisko człowieka w naturze, gdzie dokonano tego anatomicznego porównania, zawiera znakomity rysunek, przekopiowany tu (rys. 5-ty) i przedstawiający najoczywiściej, że małpy antropoidów kość po kości odpowiadają nam. Jednocześnie wyjaśnia ono niektóre główniejsze punkty, w których ich czynności cielesne nie podobne są do naszych. Ktoś powiedział, że dziecko po raz pierwszy nabiera godności, kiedy przestaje chodzić na czworakach. W rzeczywistości jednak stanie i chodzenie prosto nie jest jedynie wynikiem wychowaraau, lecz zależy od układu ciała ludzkiego, różniącego się od czworonożnych. Członki psa lub krowy są tak ustosunkowane, że zmuszają je do posuwania się na czworakach; to samo lubo w mniejszym stopniu — zachodzi u mali podczas -ąck