%
%
chce płynne i bezkształtne treści doświadczenia. By się jednak te treści z pojemnika nic wylewały, potrzeba twardych ścianek i ściśle przylegającej pokrywy; aby zaś się nie zdradzić, że elegancka forma jest właściwością pojemnika, a nic zawartości, trzeba też by ścianki były matowe. Trudno więc przyjrzeć się doświadczalnej zawartości przez ścianki teorii. Zdarza się, że trzeba pojemnik rozebrać („zdekompo-nować” czy „zdekonstruować”), by zobaczyć, co w jego wnętrzu ukryto.
Była inna jeszcze przyczyna, dla jakiej zgodziłem się podjąć wyzwanie. Charlottesvillc, gdzie odczyt miałem wygłosić, jest siedzibą Richarda Rorty’cgo, wielkiego filozofa; być może nawet, najbardziej „wielkiego” wśród filozofów dziś twórczych.
„Wielki filozof” - co to znaczy? Było niegdyś w zwyczaju mierzyć wielkość filozofa sprytem i sprawnością, z jakimi wiązał on luźne nici niczukończonych sporów, podsumowywał dyskusję tak. by nic już nie zostało do dodania, formułował orzeczenia, które wyglądały na ostateczne
i apelacji nic podlegające. Innymi słowy, za wielkiego filozofa uznawano tego. kto zwiastował koniec filozofii; po jego dokonaniach nie pozostawało filozofom nic do zrobienia. Sens takiej „wielkości” osadzony był mocno w filozofii, jakiej rydwanem powoził Tanatos; filozofii, która za przykładem Heideggerowego Dnscin żyła-ku-śmierci i uprawiała życic jako serię prób generalnych zgonu - filozofii przekonanej o tym, że kres filozofowania będzie jej właściwym spełnieniem. Gdy odchodzili najwięksi wśród wielkich. Arystoteles czy Hegel, słychać było okrzyki rozpaczy, jakie przystało wydawać na pogrzebie filozofii: filozofia dotarła do kresu, wszystko, co powiedzieć warto, już po\vicdziano£nic, czego nie powiedziano jeszcze, nie jest warte wypowiadani^mamyjuż wszystkie odpowiedzi, ale jużjtni Jednego pytania^.
Jeśli powiadam, że Richard Rorty jest „wielkim filozofem”, całkiem inny sens wkładam\v to określenie. Rorty jest
„wielki" o tyle, że po tym. co ogtosit. nie można już filozofować w taki sposób, w jaki się przedtem filozofowało, nawet jeśli przedmiotem filozofowania ma być niezgoda i polemika z tym, co Korty ogłosił... Ale filozofować po Rortym się musi, bowiem niemożność filozofowania w starym stylu oznacza właśnie niemożność takiej filozofii, która żyje--ku-śmierci; niemożność „kresu filozofii". „Wielkość" Ror-ty’cgo czerpie sens z innej filozofii, wiedzionej przez Erosa - „libidinalncj". rzec można, filozofii; takiej, która spełnia się w stanie wiecznego niespełnienia i zadaje takie pytania, które boju się odpowiedzi ostatecznych bardziej, niż się obawiają pozostania bez odpowiedzi. W kategoriach takiej filozofii, i tylko jej. Rorty jest „wielkim filozofem”. Wielkość Rorty’cgo jako filozofa spełnia się w asystowaniu przy narodzinach tej właśnie, nicspclnialncj filozofii.
Zastanawiając się nad szansa przyszłych (uwolnionych przez kataklizm od pamięci historycznej) mieszkańców Sa-hacy-_zro&umicnia ducha nowoczesności, Rorty zasugerował, że byłoby dla nich lepiej, gdyby przyjęli Dickensa ra-czcj. niż Heideggera, za swe źródło informacji; wbrew temu. że to właśnie I leidegger wyłożył obszernie i dogłębnie, co to znaczy „być nowoczesnym", a Dickensowi nigdy to na myśl nic przyszło. Wbrew? Rorty ma raczej na myśli „dlatego, że”. „Istota" tego społeczeństwa, o jakim Dickens opowiada, na tym polega, że wybrzydza się ono na wszystko, czym było ono dotąd i podejrzliwie odnosi się do tego. co może się z nim stać jutro; że jest w ciągłym stanic wojny z samym sobą i jest nieufne wobec tych, co się nim zachwycają i zachwalają je jako spełnienie ideału; że jest, by użyć określenia Ernsta Blocha, stale noch nicht gcwor-dcn. „Istota" tego świata, o jakim Dickens opowiada, jest bruk islow&i ta okoliczność, zdaniem Rortyłego, więcej u itowucTcsnośćT powiada, niż jakakolwiek najbardziej efioeby^eTe ganek a i kunsztownaTormuTaT którą zawodowi analitycy/syntetycy mogą sprokurować. Nie znaczy to, że Dickens był „mądrzejszy” od Heideggera (nawet gdyby
135