Ażeby len rok wreszcie się skończył! złorzeczyły wiosenne kwiaty, które ledwo zdążyły zakwitnąć, zaraz zmarzły przygniecione grubym, śnieżnym kożuchem.
Co za rok! — kręcili głowami spoceni ludzie, zdejmując czapki, szaliki, rękawiczki, kurtki, swetry i grube koszule.
To nic do wytrzymania... — myślały ryby, szukające (w środku lala!) jakiejkolwiek przerębli.
Pierwsza nie wytrzymała sowa.
No i po co się lak stroisz? — zapylała. Jak to po co? — zdziwił się rok. Żebyście mogli mnie podziwiać...
Podziwiać?!... —zawył wilk. — Lepiej rozejrzyj się dookoła.
Iłok strojniś popatrzył w lewo (na zmarznięte kwiaty), w prawo (na spoconych ludzi), spojrzał w górę (na ptaki, które nie wiedziały,
czy wybierać się do ciepłych krajów, czy jednak zostać), w dól (na ryby pod lodem) — ... i wzruszył ramionami.
Powinno być wam przyjemnie, że taki jestem śliczny...
Przyjemnie?! zdenerwowały się wrób Mamy ciebie dość!
— I )ość?
— Dość!
W takim razie się skończę! zagroził rok.
No i dobrze! — wrzasnęły wróble.
I obrażony rok, chcąc nie chcąc, się skońe: A czy następny był lepszy? To już zupełni* inna bajka.
» 57