Dyplomacja
święcenia, które gotowe są ponieść, aby je usunąć. Tak było poczynając xł włoskiego najazdu na Abisynię w 1935 r. a kończąc na kryzysie w Bośni w 1992 r. A kiedy chodzi o osiągnięcie konstruktywnych celów ub zaradzenie postrzeganym niesprawiedliwościom, doprowadzenie do globalnego consensusu jest jeszcze trudniejsze. Paradoksalnie, w świecie postzimnowojennym, w którym nie istnieją żadne przytłacza-ące ideologiczne lub militarne zagrożenia, i w którym kraje bardziej niż kiedykolwiek głoszą frazesy na temat demokracji, trudności tylko się wzmogły.
Wilsonizm zaakcentował jeszcze jeden ukryty podział w amerykańskim myśleniu o sprawach międzynarodowych. Czy Ameryka ma jakiekolwiek interesy bezpieczeństwa, których powinna bronić niezależnie xł sposobów, jakimi rzuca się tym interesom wyzwania? Czy też Ameryka powinna przeciwstawiać się tylko tym zmianom, które uczciwie można by określić jako nielegalne? Czy istotny dla Ameryki jest sam fakt dokonywania się międzynarodowej zmiany, czy też sposób, w jaki to się dzieje? Czy Ameryka może odrzucać założenia geopolityki w ogóle? Czy raczej powinny one zostać przepuszczone ponownie przez filtr amerykańskich wartości? A gdyby kolidowały ze sobą, to które mają przeważyć?
Z wilsonizmu wynikało, że Ameryka przede wszystkim przeciwstawiała się metodzie zmian i że nie miała żadnych strategicznych interesów wartych obrony, gdyby zostały one zagrożone pozornie legalnymi sposobami. Nie tak dawno, w czasie Wojny w Zatoce Perskiej, orezydent Bush podkreślał, że nie tyle broni żywotnie istotnych zaso-dów ropy naftowrej, co przeciwstawia się zasadzie agresji. Podczas Zimnej Wojny część wewnętrznej dyskusji w Ameryce dotyczyła kwestii, czy \meryka, ze wszystkimi swoimi słabościami, miała moralne prawdo organizować opór wobec moskiewskiego zagrożenia.
Theodore Roosevelt nie miałby wątpliwości, jak odpowiedzieć na te nytania. Dla niego założenie, że narody będą oceniać zagrożenia w identyczny sposób i że będą gotowe reagować na nie jednolicie, stanowiło zaprzeczenie wszystkiego, w co wierzył. Nie umiał też wyobrazić sobie światowmj organizacji, do której agresor i ofiara mogłyby jednocześnie naLeżeć bezkonfliktowo. W listopadzie 1918 r. pisał w liście:
Jestem za taką Ligą pod warunkiem, że nie będziemy zbyt wiele od niej oczekiwać ... Nie mam zamiaru grać roli, którą nawet Ezop wykpił, opisując jak to wilki i owce zgodziły się rozbroić, a owce oddaliły owczarki w dowód dobrej woli i natychmiast przez wułkl zostały zjedzone.”56
Miesiąc później pisał do senatora Knoxa z Pensylwanii:
„Liga Narodów może uczyni coś dobrego, ale im bardziej będzie pompatyczna i im więcej będzie udawać, że robi, tym mniej naprawdę osiągnie.
To, co się mówi o niej, dziwnie mi przypomina to, co mówiło się sto lat temu o Świętym Przymierzu, którego głównym celem było zachowanie pokoju na zawsze. Przy okazji, car Aleksander był tym dla tego ruchu sprzed wieku, kim dla obecnego ruchu jest prezydent Wilson.’’57
W ocenie Roosevelta jedynie mistycy, marzyciele i intelektualiści mogli sądzić, że pokój był naturalnym stanem ludzi i że można go było utrzymać bezinteresownym consensusem. Dla niego pokój z natury swojej był kruchy i mógł być zachowany jedynie dzięki nieustannej czujności, orężem silnych i przez przymierza podobnie myślących.
Roosevelt jednak żył albo sto lat za późno, albo sto lat za wcześnie. Jego podejście do spraw międzynarodowych umarło wraz z nim w 1919 r. Nie powołała się na niego odtąd żadna istotna amerykańska szkoła myślenia w dziedzinie polityki zagranicznej. Z drugiej strony, jest z pewnością miarą intelektualnego triumfu Wilsona, że nawet Richard Nixon, którego polityka zagraniczna w rzeczywistości zawierała wiele z założeń Roosevelta, uważał się przede wszystkim za ucznia wilsonowskiego internacjonalizmu i powiesił portret prezydenta czasów I Wojny w sali posiedzeń rządu.
Liga Narodów poniosła niepowodzenie w Ameryce głównie dlatego, że kraj nie był jeszcze gotowy-' do roli o tak globalnym zasięgu. Niemniej intelektualne zwycięstwo Wilsona okazało się bardziej brzemienne w następstwa niż jakikolwiek triumf polityczny. Kiedykolwiek Ameryka stawała wobec zadania tworzenia nowego porządku światowego, zawsze odwoływała się w ten czy w inny sposób do zasad Wilsona. Po II Wojnie Światowej pomogła utworzyć Organizację Narodów Zjednoczonych na tych samych zasadach, co Ligę, w nadziei, że uda się oprzeć pokój na zgodzie zwycięzców. Gdy nadzieja ta rozwiała się, Ameryka rozpoczęła Zimną Wojnę nie jako konflikt między dwoma supermocarstwami, lecz jako moralną walkę o demokrację. Kiedy komunizm upadł, wilsonowska koncepcja pokoju opartego na bezpieczeństwie zbiorowym połączona z rozpowszechnieniem się demokratycznych instytucji na całym świecie została przyjęta przez administracje obu głównych amerykańskich partii politycznych.
W wilsonizmie znalazł ucieleśnienie główny dramat Ameryki na światowej scenie: ideologia Ameryki była w pewnym sensie rewolucyjna, podczas gdy na własnym terenie Amerykanie 7adnwolpni Ki/1« -tp