artykulacji alfabet głoskowy odtwarzał ważny dla każdego języka schemat fonetyczny i dlatego zapanował z biegiem czasu w całej Europie. Należy on, podobnie jak wykryte przez starożytnych Greków prawidła logicznego myślenia, do najważniejszych elementów dzisiejszej kultury.
Definicja kultury nastręcza duże trudności, ale może jeszcze najlepiej będzie ją określić jako zbiorowy, specyficznie ludzki wysiłek twórczy: zbiorowy dlatego, że koniecznym warunkiem powstania i rozwoju kultury jest współpraca większej grupy ludzi, specyficznie ludzki dlatego, że pozostaje w najściślejszym związku ze wspólnym wszystkim ludziom psychofizjologicznym ustrojem człowieka, a wreszcie twórczy dlatego, że ów wysiłek realizuje się w postaci dzieł trwałych, które istnieją same przez się i które różnią się zasadniczo od dzieł wytwarzanych bądź przez przyrodę, bądź przez współpracę innych istot żywych (np. bobry, mrówki, pszczoły). Z opisanego, „podmiotowego” stanowiska właściwym twórcą kultury byłby psychofizjologiczny, rodzajowy ustrój ludzki. Jest to „symbol” znamienny dla pojęciowego myślenia, a mianowicie symbol tego, co nie podpada bezpośrednio pod zmysły, ale co się nam myślnie narzuca i co trzeba w jakiś sposób nazwać, aby zwrócić na nie uwagę i w ogóle o nim mówić. Myśliciele greccy posługiwali się w takich razach zwykle mitem i alegorią. Przez kulturę można jednak rozumieć także sumę dzieł przez nią wytworzonych i podpadających pod zmysły. Z tego „przedmiotowego” stanowiska kultura starożytnych Greków i Rzymian daje się podzielić w najogólniejszych zarysach na kulturę artystyczną (malarstwo, rzeźba, architektura i muzyka), literacką i duchową (moralną, resp. etyczną).
Kulturę Greków cechuje „sojusz” między ich tzw. zmysłami wyższymi a umysłem (inteligencją). Grecy posiadali wzrok równie subtelny jak słuch: widzieli nie tylko same przedmioty i słyszeli nie tylko same dźwięki, ale także — ich piękno (i brzydotę). Znamienne są słowa Demokryta: „Piękność cielesna jest czymś zwierzęcym, jeżeli nie widnieje w niej umysł” (frg. B 105). Warto przypomnieć tu także o opisanych przez Ksenofonta rozmowach Sokratesa z malarzem Parrazjosem i z rzeźbiarzem Klejtonem: Sokrates zwraca uwagę, że plastycy, chcąc przedstawić postać pięknego człowieka, wybierają z różnych pięknych ludzi ich najpiękniejsze części i łączą je w doskonale piękną całość, która przewyższa wzory przyrody, albowiem żywe ciała ludzkie, choć często uchodzą za piękne, są z reguły nie całkowicie, lecz tylko częściowo piękne. Sokrates tłumaczy dalej, że plastycy mogą przedstawiać piękno i brzydotę, dobro i zło duszy ludzkiej, choć dusza nie posiada ani barwy, ani symetrycznych czy asymetrycznych części i choć w ogóle jest niewidzialna — albowiem stan duszy, jak życzliwość i wrogość, męstwo i tchórzostwo lub radość i smutek, ujawniają się w wyrazie oczu i twarzy, a także w postawie, w naprężonych mięśniach i w mchach. Parrazjos i Klejton przyznają Sokratesowi słuszność (Mem. 111 10, 1 n.). Plastycy greccy naśladowali naturę twórczo, starali się przewyższyć jej piękno pięknem swoich dzieł i w tym celu poszukiwali najpiękniejszych „części”, aby je złożyć w bardzo rzadko albo zgoła nie występującą w naturze, doskonale piękną „całość”. Zdaje się, że Sokrates ich pouczał (w myśl przytoczonych wyżej słów Demokryta), że nie powinni poprzestawać na cielesnej piękności, lecz ją jeszcze potęgować
i uszlachetniać pięknością duchową. Szeroki ogół Greków kojarzył jak świadczy ich poezja — piękno w dziedzinie wzroku ze światłem i szczególnie ze słońcem1.
Jak piękno w dziedzinie wzroku łączyli Grecy ze światłem, tak piękno w dziedzinie słuchu łączyli — z rytmem. Wyraz „rytm” pochodził od słowa „rein — płynąć” i oznaczał regularne następstwo podobnych do siebie percepcji zmysłowych, więc na przykład fal morskich płynących do brzegu lub fraz muzycznych. Idzie o połączenie ruchu i zmiany ze stałością, o ruch, jeżeli wolno tak powiedzieć, ukształtowany. Rytm jako czynnik ładu i postaci ujmował w karby i ustalał ruchliwą zmianę, stanowił ogniwo między dziedziną słuchu a dziedziną wzroku i wszedł w przymierze ze światłem oraz barwą. Dzieła sztuki składały się z części, które istniały bądź obok siebie (architektura, malarstwo, rzeźba), bądź też następowały po sobie (muzyka, poezja, taniec). Wydaje się rzeczą pewną, że pitagorejczycy wcześnie określili piękno na podstawie swoich badań matematycznych i szczególnie muzycznych jako właściwy, przez naturę wyznaczony stosunek danych części do siebie wzajemnie i do wytworzonej przez nie całości i że ten stosunek, dający się ustalić za pomocą liczb, nazwali harmonią, proporcją (analogią) i symetrią (współmier-nością). Rytm zapanował w dziedzinie słuchowego i wzrokowego piękna i równocześnie oddzielił słuch i wzrok, czyli tzw. zmysły wyższe, od węchu i smaku, czyli tzw. zmysłów niższych, których wrażenia nie dają się uporządkować rytmicznie.
Pod wpływem nauki pitagorejskiej o „harmonii” pozostawał już w pierwszej połowie V w. p.n.e. rzeźbiarz italski Pitagoras z Region, który słynął ze znajomości proporcyj ludzkiego ciała i z „rytmu”, jakim się odznaczały jego dzieła. W niedługi czas później współczesny Fidiaszowi Poliklet z Argos przeprowadzał pomiary członków ludzkich, ustalał ich średnie proporcje i wierzył, że posąg musi być piękny, jeżeli przedstawia zespół dobrze obliczonych i precyzyjnie, na włos czy też, jak mówił, „na paznokieć” wykonanych części. Wyniki swoich badań nad młodym ciałem męskim opisał w książce Kanon (Reguła) i uwidocznił w posągu, który otrzymał tę samą nazwę co książka, ponieważ był sam w sobie „prawidłem” i źródłem wiedzy dla rzeźbiarzy.
Cielesna piękność człowieka uchodziła powszechnie za najwyższą piękność „organiczną” i miała „obiektywny” charakter, bo była dziełem przyrody. Na jej
3 Znamienne dla Greków umiłowanie światła znalazło swój może najsilniejszy wyraz w modlitwie, jaką Aj as zanosi do Zeusa po śmierci Patroklosa, kiedy podczas rozpaczliwej walki ze zwycięskimi Trojanami chmury przysłoniły niebo i rzuciły cień na Achajów: Ajas nie błaga ani o zwycięstwo, ani o życie, lecz tylko o to, ażeby Zeus, jeżeli już postanowił wygubić Achajów, nie odbierał im światła (II. XVII 645 n.). Straton z Sardes (II w. n.e.) był miernym poetą, ale w do głębi wzruszającym wierszu o słońcu, które „...i wtedy, kiedy zachodzi, zachodzi jak słońce”, wzniósł się na szczyty poezji. Grecy marzyli tak często we śnie o niebie i ciałach niebieskich, iż niektórzy lekarze orzekali na podstawie owych marzeń, czy ktoś jest zdrów, czy chory: wyraźne obrazy słońca, księżyca i gwiazd wskazywały na zdrowie, a mgliste na chorobę.
23