dziemy razem, a potem Ty pojedziesz na Litwę. Ja maj przetrwam we Lwowie, a 1 czerwca pojadę do Szczawnicy. Ty tam przyjedziesz w lipcu i pozostaniemy do jesieni, a potem zobaczymy, co się z nami stanie. Kruszyński mówi, że Szczawnica' ogromnie tania. Ja, dokąd Ty nie przyjedziesz, zamieszkam w pensjonacie, a potem już razem. Kruszyński twierdzi, że zupełnie wyzdrowieję.
Nie mogę więcej pisać, bo bardzo jestem osłabiona. Ogromnie mnie boli i zaraz będą stawiać wizykatorię.
Niech się Uńci nie trapi, ona będzie, ona musi być zdrowa. A że ma rewolwer, to ona się boi, żeby ją kiedy nie zabili, więc dlatego on musi leżeć przy niej i dlatego mu go nie pośle.
Bardzo były smutne imieniny! Choć ona pisała, żeby jej nie winszował, ale mógł choć dwa słowa napisać: „winszuję Tobie”.
A co do intryg, to przecież Uńci sam pisał, że ludzie chcą nie dopuścić do zgody i donoszą mu jakieś podłości z Krakowa. Więc przecież intrygują.
Co Ty masz robić u Tyszkiewiczów? Napisz mi.
Całuję Cię po tysiąc razy i bardzo Ci dziękuję, i proszę, żebyś mi już nic, nic złego nie pisał — i znów co nie Ddmienił! Mój złoty!
Twoja
Paniusia
698
DO STANISŁAWA JANOWSKIEGO
[Lwów, 27 III 1905], poniedziałek
Mój drogi Uńci!
Zapewne już dostałeś listy, że mi trochę lepiej, ale baniek była porządna porcja, bo mi jeszcze dostawili i było ich do 60. A teraz wizykatorię wszędzie naciągają i leżę, i inhaluję co 2 godziny chloralem i kokainą, aby nie kaszleć, bo już nie mogę, tak jestem obolała. Ale już gorączka spadła, tylko w nocy miała 38,4. Rano już mam 36,5. Szczęściem czas bardzo ładny, więc ciągle się okna otwiera, żeby powietrze było jakie takie.
Bardzo się cieszy ona, że on napisał i podpisał się „monsz”. Widzisz, co mąż i żona, to zawsze mąż i żona. A tamto wszystko to nic. A jeszcze Ty to masz dla mnie zawsze urok kochanka. I tak teraz to ja się szykuję na widzenie z Tobą, tak jakbyś Ty był mój kochanek i miał po długiej nieobecności przyjechać.
Co do Litwy, to naturalnie, jeśli się to zrobi, to będzie bardzo dobrze. Któren to Tyszkiewicz? Ja znam dwóch. Obaj inteligentni ludzie. Jeden narwany trochę, znam go z Warszawy, a drugiego [Benedykta] poznałam w Kalten-leutgeben, gdzie bardzo mile ze mną rozmawiał i rozumnie. Jeden z nich Michał, ale nie wiem któren. Jeden trochę pił, ten z Warszawy, a ten drugi był bardzo przyzwoity człowiek.
Napisz mi, co masz tam robić? Co to za rodzaj roboty? Ja sobie myślałam, że przy restauracji Wawelu można przez Namiestnika [Pinińskiego], który Cię zawsze wysoko ceni, otrzymać robotę.
Obecnie ja jestem z „Wędrowcem” w doskonałych stosunkach, a powieść moja Sfinks kupiona na książkę przez Orgelbranda ma być ilustrowana [nie napisała]. Więc mógłby się Uńci tego podjąć, a następnie ilustrować powieść moją Rajski ptak, też nabytą przez Orgelbranda1. Wszystko to w tym roku. Rajski ptak już wychodzi, a Sfinksa zacznie się pisać w maju i musi być ukończony do września. Potem koło Bożego Narodzenia zaczną drukować książkową odbitkę Rajskiego ptaka.
Musiałam trochę przestać pisać, bo się zmęczyłam, a chciałabym, żeby on miał list jutro. Wysocki bardzo poczciwy człowiek i wierz mi, ci wszyscy, którzy u mnie bywają, to są dla Ciebie ogromnie przychylni. Biedny Szenderowicz! ma gruźlicę opłucnej. Jest w Nervi z nią razem [z A. Ogińską] — bardzo chory. Żył tak strasznie po knajpach i zmarnował się. Miałam jechać z nimi, ale miałam nadzieję, że Uńci się ze mną pogodzi, więc czekałam.
167