29 (284)

29 (284)



246

że dawni Polacy najpierw uświadomili sobie odrębność dialektu kresowego', ale nam się trudno z tym pogodzić, bo przecież wielka odrębność dialektu mazowieckiego była dostrzegana, zanim jeszcze powstał dialekt kresowy, mamy na to dostatecznie dużo dowodów. Właśnie dopiero XVII w. mógł być wiekiem językowej, niepełnej zresztą, integracji szlachty mazowieckiej z wielkopolską, m. in. dzięki sejmom odbywającym się w okolicach Warszawy. W tejże pracy Stieber zajmuje się cechami dialektów, które się dadzą dostrzec w ówczesnych drukach. Trzeba jednak przyznać, że wymienione przez niego cechy małopolskie są błahe: podwajanie spółgłosek s, ś, sz (do lassa, wis'si, wieszsza); środa, źródło, utrał wobec wielkopolskiego śrzoda, źrzódło, uźrzał; plajca, zwajca, bojca zamiast płaćca, bodźca, zwadźca (wypadki dość rzadkiej. Krakowskiej części dialektu małopolskiego Stieber przypisuje nadto używanie końcówek -(e)ch, -chmy. w czasie przeszłym, a sandomierskiej — brak samogłosek nosowych. O cechach dialektu wielkopolskiego nie mówi, pewnie dlatego, że w stosunku do języka pisanego nie dadzą się uchwycić. W wielkim tomie listów Krzysztofa Opalińskiego, Wielkopolanina, nie można znaleźć regionalizmów poza nielicznymi rzadkimi wyrazami. Także w drukach Wielkopolanina Samuela Twardowskiego, zarówno tych drukowanych w Krakowie, jak w Lesznie, nie widać cech nieliterackich poza nielicznymi przykładami wymawiania -om zamiast końcowego -ą. Charakterystyczne dziś dla Wielkopolski zwężanie samogłosek przed spółgłoskami nosowymi, silna la-bializacja o i 6, zachowanie a pochylonego nie mogły wtedy razić; czy doszło tam już do dyftongizacji o 6 w uo, ue i uy, nie wiemy.

Z pewnością nie każdy szlachcic jednakowo umiał się ustrzec zjawisk nie aprobowanych przez znawców, tak samo jak dzisiejszy mieszkaniec wsi, który w zasadzie porzucił swój dialekt. Z rymów Małopolanina, wioskowego szlachcica, Wespazjana Kochowskiego, widać, że nie tylko nie wymawiał samogłosek nosowych, czego wówczas nie uważano za błąd, ale nawet mazurzył, a czas przeszły czasowników, które w czasie przeszłym miały przed ł, l rdzenne lub przyrostkowe ę, ą, zastępował ął, ęł, ęl przez on, en, eń, np. wzion, wziena, wzieni, zginon, zginena, zgineni itp. wbrew normie pisanej. Wymienione tu formy nie weszły do języka literackiego. Jest to jeden z dowodów na tó, że język literacki i dialekt kulturalny już się oderwały od gwar, z których powstały. Tak samo nie weszły do języka literackiego końcówki 1. osoby liczby mnogiej -maj-wa, ani drugiej osoby -ta, choć większa część gwar nimi się posługuje. Gdy ginął duaiis, te końcówki zaczęły wyrażać liczbę mnogą. Gramatyki były tego profcesu świadome. Gramatycy wiedzieli, że w czasie przeszłym końcowe nie jest po spółgłosce wymawiane, np. szed, zdech, umar, ale taką wymowę potępiali; widoczna jest w rymach. Drukarnie jednak podtrzymywały tradycyjną pisownię, a za nią poszła z czasem wymowa.

Niedopuszczenie do języka literackiego niektórych innowacji nie znaczy jeszcze, że się w języku nic nie zmieniło. Np. w miejscowniku liczby mnogiej ostatecznie zwyciężyła końcówka -ach, w narzędniku tejże liczby rzeczowników twardotematowych wzięło górę -ami. Do minimum ograniczono użycie

końcówki -u w celowniku rzeczowników rodzaju męskiego. Mniej więcej od połowy XVII w. ugruntował się rodzaj męskoosobowy, tak charakterystyczny dla języka polskiego, rodzaj męskożywotny utrzymywał się w resztkach. Rozpowszechniła się wymowa odnosowiona przed przyrostkami czasu przeszłego -ł, -ła, -ło, -li, -ly (np. w ziół, wzięła, itdpłynoł, płynęła, płynęli itp.). Powszechna była wymowa belbela, nosiełnosieła itp. Zwężone 6 i e zrównały się z u, i/y. Użycie samogłoski a mimo upominań gramatyków uległo takiemu ograniczeniu w mowie ludzi wykształconych, że w połowie XVIII w. stało się cechą rdzennie polskich gwar w przeciwieństwie do nowych gwar na podłożu białorusko-ukraińskim. Małopolskie końcówki czasu przeszłego 7(e)ch, -chmy zostały uznane za chłopskie; co prawda nawet w XVI w. nie one dominowały w drukach. Zanikła frykatywna wymowa głoski rz. Ogólnie biorąc, język literacki oddalił się od stanu typowego dla XVI w. a przybliżył się do dzisiejszego. Prawdopodobnie wielkie zmiany ludnościowe, ilościowe i jakościowe — ułatwiły przyjęcie się nowych norm.


Przemysław Zwoliński napisał w jednym ze swoich artykułów2B, że

w ciągu wieku XVII centrum tworzącego się języka literackiego przeniosło się z Małopolski środkowej, ściślej biorąc z Krakowa (...) na Mazowsze w związku ze wspomnianą już parokrotnie zmianą stolicy Polski. Tam polszczyzna kulturalna uległa nasyceniu elementami północnopolskimi (...), czyniąc krok do stania się literackim językiem ogólnonarodowym, do którego wszystkie wielkie dialekty polskie wniosły swój mniejszy lub większy wkład”.

Ocena to zbyt pośpieszna. Z cech mazowieckich tylko jedna zaczęła się przyjmować, mianowicie tworzenie czasowników z przyrostkiem -ywać zamiast -ować, -awać, np. wyśpiewywać, zamiast wy śpiew ować, wykonywać, zamiast wykonawać. Warszawa koło 1600 r. była jeszcze zbyt małym miastem, bez większego skupiska kulturalnie twórczego, a mazowieckie cechy jej wymowy (i wymowy mazowieckiej szlachty) byłyby dla szlachty z Małej i Wielkiej Polski przedmiotem drwin, a nie naśladowania. Jak to mogło wyglądać pokazuje następujący urywek makaronicznego wiersza: Quot ślepos generat Masouitica terra Mazuros, / Quot bękarłorum genera Turek habet27. Polszczyznę kulturalną na Mazowszu mogły na szerszą skalę szerzyć dopiero szkoły jezuickie w Warszawie, Rawie i Pułtusku, wymagało to jednak dłuższego czasu. Mogły ją też szerzyć dwory magnatów z Małej i Wielkiej Polski przebywających w Warszawie, ale wymowa szlachty z Wielkiego Księstwa Litewskiego była do końca XVII w. ganiona za brak a pochylonego. Szwedzki potop dokładnie wyniszczył Warszawę. Dopiero koło połowy XVIII w. Warszawa rzeczywiście stała się wielkim centrum kulturalnym, gdy tymczasem Kraków nie mógł już się dźwignąć po klęskach, jakie go prześladowały, skrępowany nieprzychylnymi dla miast prawami.

Zmiany zaszły nie tylko w fonetyce i fleksji — zaszły także w słownictwie. Jak zwykle bywa, poszło w zapomnienie wiele wyrazów używanych przez

M P. Zwoliński, Studia slawistyczne, Warszawa 1988. *’ Hcrnas, op. cit., s. 245.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Image001601 djvu 15 Granice fantazji pozwala nam uświadomić sobie Zachwycenie Lenartowicza. Utwór m
str 132 133 udolnie, że nie tylko wypuścił osaczonego pod Śniadowem w. ks. Michała, ale znalazł się
skanuj0152 (12) 284 B. Cieślar Ze związków fizycznych wyznaczamy pozostałe składowe stanu naprężenia
Zdj 25252525EAcie538 ETAP NAMYSŁU I ROZUMIENIA. NA J^METAPIE PACJENT ZACZYNA UŚWIADAMIAĆ SOBIE. ZE&n
zdj?cie1317 Rzadko kto uświadamia sobie, że obrót kostny - czyli niszczenie kości przez osteokl
skanuj0075 chwilę być może1 uświadomię sobie, że jestem galaktyki) nil •• ■ mrówki). To nic ma znacz
również uświadomić sobie, że nowoczesny, prawidłowo zaprojektowany dom jednorodzinny i często
Obywatelskie nieposłuszeństwo0021 ale w moim pojęciu wielu z nich nie uświadamia sobie, że we własny
IMG 1404015440 my. Warunek ten staje się oczywisty, gdy uświadomimy sobie, że elemgn^H te działają
page0087 Ramienionogi. 57 TYP PIĄTY.RAMIENIONOGI (BRAOHIOPODA). Ryc. 29. Przewiertka (Terebratula) z
37337 Obraz8 284 A. R. Radcltffe-Brown - Wyspiarze z Andamanów Jak, w takim razie, doszło do tego,
50127 skanuj0152 (12) 284 B. Cieślar Ze związków fizycznych wyznaczamy pozostałe składowe stanu napr

więcej podobnych podstron