dociekań uprawianych przez człowieka na temat otaczającego go świata. Do tej samej rodziny zaliczylibyśmy religię, sztukę, poezję, prawo, filozofię, technikę itp. — znane nam wydziały albo „fakultety” akademii czy „multiuniwersytetu”.
Nie zamierzam na razie analizować ścisłych związków zachodzących pomiędzy nauką a każdym z pozostałych pokrewnych jej sposobów myślenia, stwierdzam jedynie ich wzajemną zgodność. Zwroty takie, jak: „Nauka poucza nas...”, „Zgodnie z duchem prawa...”, „Technika przynosi ludzkości pożytek przez...” czy „On jest studentem filozofii”, zachowują sens (choć być może nie zawsze będą prawdziwe), nawet jeśli zamienimy w nich główne człony. Słynny „spór między nauką a religią” był w istocie batalią prowadzoną przez bojowników należących do tego samego gatunku, powiedzmy, walką Dawida z Goliatem, a nie na przykład pomiędzy armią filistynów a driadą lub pomiędzy kwestią formalną a znaczkiem pocztowym.
Nauka oczywiście, podobnie jak religia, prawo ; czy filozofia, jest mniej lub bardziej uporządkowa- 1 nym systemem idei. Posługując się językiem tech- j
nicznym, nauka jest informacją; nie oddziałuje bez- ■
pośrednio na organizm, lecz przemawia do umysłu. | Wprawdzie religia i poezja przemawiają również i do uczuć, a treści przekazywane przez sztukę rzadko kiedy można zapisać lub wyrazić werbalnie — ale wszystkie one należą do sfery niematerialnej.
Czym jednak te formy poznania różnią się pomiędzy sobą? Jakie są szczególne właściwości nauki? Jakim kryterium posługujemy się odróżniając naukę od filozofii, techniki czy poezji?
Sprawa ta jest od dawna przedmiotem sporu. Poświęcono jej wiele słynnych dzieł. Bywała tematem, wokół którego kształtowały się całe szkoły filozoficzne. Chcąc odnotować wszystkie dotychczasowe odpowiedzi w ich wszystkich wariantach, należałoby opowiedzieć całą historię myśli zachodniej. Jest
32
33
I to zadanie ponad siły. Możemy jednak w ogólnych jj zarysach odnotować najlepiej znane typy definicji, j Nauka to panowanie człowieka nad otoczeniem. Moim zdaniem, jest to koncepcja zbyt uproszczona. Identyfikuje ona naukę z jej produktami. Pokazuje nam penicylinę albo sztucznego satelitę i opowiada o wszystkich innych cudownych możliwościach, które wkrótce otworzą się przed człowiekiem dzięki nauce.
Definicja ta zawiera dwojaki błąd. Po pierwsze, zaciera różnicę pomiędzy nauką a techniką. Kładąc główny nacisk na zastosowania wiedzy naukowej, nie czyni żadnych aluzji do procesów intelektualnych umożliwiających skuteczne zdobywanie wiedzy. W gruncie rzeczy nie odróżnia nauki od magii oraz nie widzi potrzeby badań w takich dziedzinach jak kosmologia lub czysta matematyka, które nie mają, jak się wydaje, żadnego praktycznego zastosowania.
Poza tym myli 'idee z rzeczami. Penicylina nie jest nauką, tak samo jak świątynia nie jest religią, a ława przysięgłych prawem. Materialne osiągnięcia i możliwości nauki, choćby były nie wiem jak pożyteczne, budzące grozę, potworne czy też piękne, nie są nawet jej symbolami. Z logicznego punktu widzenia należą do zupełnie innej sfery, tak samo jak budynek nie jest ani odpowiednikiem, ani symbolem projektu architektonicznego. Gotowe danie to nie to samo co kucharski przepis.
Nauka jest badaniem materialnego świata. Ita definicja jest równie szeroko rozpowszechniona w potocznym myśleniu. Przypuszczam, że wywodzi się ońa z wielkiego sporu pomiędzy nauką a religią, w którego wyniku doszło do układu o podziale kompetencji pozostawiającego religii sferę ducha, podczas gdy nauce dano pełną swobodę w dziedzinie materii.
Prawdą jest, że nauka stawia sobie między innymi zadanie dostarczenia człowiekowi filozoficz-
3 Społeczeństwo nnuld