66 W,\'łrr mpnw lad i db •*or*Iwe
ograbianym, żeby słuchać i rozkazywać i żeby ruiec wyrzuty sumienia. 7 wYwAtcm kilku mędrców, ludzka masa jest tyiko budzącym zgrozę zbiorowiskiem nieszczęsnych rbrodniar.?v. a Ziemię zapełniają same
trupy"'*.
W napisanym przez Woltera, pełnym zjadliwej ironii dialogu między pulardą a kapłonem, który ma być zaraz upieczony na ożnie. ten ostatni mówi o rodzaju ludzkim: ..Nie sądzę, żeby nożna było wyobrazić sobie gatunek równie śmieszny i jednocześnie xnenie odrażający, równie dziwaczny i róvmie krwiożerczy”17. O tezie, e .vyrv.'/ćv *cst dobre, Wolter mówi teraz wyłącznie z sarkazmem, argument, że cząstkowe zło służy dobru ogólnemu, nigdy już nie płynie spod jego pióra. Tesli wszystko, co istnieje, jest konieczne, to . io. w którego istnienie wątpić nie sposób, jest nieuchronne. ..Albo rac nie istnieje, albo wszystko jest wieczne. Czuję się nieodparcie muszony do uznania, że zło jest konieczne, gdyż jest. Nie widzę radnej innej racji jego istnienia, jak tylko samo to istnienie"18.
Z drugiej strony Wolter stara się złagodzić ten pesymizm. Nasz s viat nie jest wyłącznie złem. Ludzka natura nie jest zepsuta, a człowiek nie jest zły z przyrodzenia. Gdyby stan natury’, jak twierdzi Hobbcs, był stanem wojny, to od dawna już by nas nie bdo. Tymczasem ludzkość nie tylko istnieje, lecz „widziano ludy, k ore nigdy nie wywołały wojny; tak mówi się o braminach, tak głosi się o kilku plemionach z wysp amerykańskich, które chrześcijanie wymordowali, nie mogąc ich nawrócić”. Od stu lat Chińczycy i Syjamczycy nie toczą żadnych w’alk; kwakrzy mieszkający wr Pensylwanii każdą wrojnę uważają za coś strasznego. Zdaniem Woltera, okrucieństwa przypomina więc dżumę czy zakażenie krwi, na które te choroby, choć zagrażają one wszystkim, nie każdy przecież zapada'9.
Woltera-moralistę uespomaga Wolter-historyk. Żeby powściągnąć swe szaleństwa, ludzie mają do dyspozycji jedynie własne środki, przede wszystkim zaś tę wspólną podstawię moralności, bez której żadne życie społeczne nie byłoby możliwie i na której spoczywa jecIność ludzkiego rodzaju. Jednakże jedności tej nie należy poszukiwać w monotonii jakiegoś rzekomćgo stanu pierwotnego, lecz w’ różnorodności. której osnowę jest historia obyczajów, religii i praw. Dlatego też dyskurs historyczny tylko wtedy mieć może uniwersalny
charakter, gdy obejmie również narody pozaeuropejskie Polemizując z Discours sur l'hisiotn• uuttrrsei&* (Razpr.w\t o hsfoni f> i< o.
_Vnwui Ftmsy
Bossueta, Wolter odrzuca w szczególności roszczenia chrześcijaństwa do tego. by byc religia uniwersalną. Jego zdaniem, ile iest narodow i epok historycznych. tyle religii. Chrześcijaństwo jest tylko |edną z nich i z całą pewnością nie najbardziei rozumną. Zainteresow amc Woltera różnymi narodami i obyczajami jest niewyczerpane, a liczba jego lektur obejmujących relacje z wypraw podróżniczych, kromki i niechrześcijańskie teksty religijne - ogromna. Historia powszechna, według niego, musi niiec charakter porównawczy. Pod tym względem Essai sur les nururs stanowi punkt przełomowy w historii kultury i do dziś zdumiewa szerokością swych horyzontów. Następstwem takiego podejścia do historii jest pewien relatywizm kulturowy, co iest dopuszczalne u jednych ludów, jest potępione u innych, czego świadectwem są w szczególności przykazania i zakazy religijne, jedne bardziej absurdalne od drugich. Historia zawiera w sobie również pewien wymiar antropologiczny, budz.i mianowicie zainteresowanie innymi kulturami i dlatego zachęca do tolerancji Ta tolerancja jednak i odpowiednio do tego relatywizm kulturowy mają swe nieprzekraczalne granice. Wolter dzieli z całym Oświeceniem niezbite przekonanie, że z nieskończonej różnorodności obyczajów wcale nie wynika pozbawiony jakichkolwiek ograniczeń relatywizm. Nie wszystkie normy, zwyczaje i sposoby zachowania są sobie rów-ne i nie wszystko jest dozwolone, historia bowiem to również dzieje, w toku których obyczaje stają się coraz bardziej cywilizowane Przyjąwszy to przekonanie. Oświecenie staje wobec problemu, który i nas nie przestaje nękać: jak pogodzić ze sobą pluralizm kulturowy i uznanie pewnych wartości kultury europejskiej za uniwersalne? Z rodzącymi się tutaj wątpliw-ościami, które - jak zobaczymy w rozdziale VIII - dręczyły, na przykład, Diderota, Wolter radzi sobie na swój własny sposób, obstając przy swych zasadniczych przekonaniach. „Im jaśniej widziałem, że ludzie różnią się ze względu na klimat, obyczaje, język, prawa, religię i stopień inteligencji, tym bardziej zauważałem, że wszyscy opierają się na tej samej moralnej podstawie. Wszyscy, nic nie wiedząc o teologii, mają pierwotne pojęcie tego, co sprawiedliwe i niesprawiedliwe. Wszyscy