rzej. Zajęli Lwów i Lipawę, wzięli podobno kilkaset tysięcy żołnierzy sowieckich do niewoli. Od wczoraj już całkowicie straciłem głowę. Czyżby rzeczywiście nigdy nie było końca tym wiecznym zwycięstwom niemieckim? Przecież ten mit musi kiedyś prysnąć! Musi!
Środa, 2 lipca
Niemcy ciągle idą naprzód. Wprawdzie mówili o marszu sowieckim na Warszawę, ale niestety — plotka jak tyle innych. A oni tymczasem rzeczywiście idą naprzód. Idą, jakby ich nic powstrzymać nie zdołało. Mówił mi dzisiaj Niutek, że moja sprawa nie jest jeszcze załatwiona; możliwe, że zostanę przyjęty do partii nawet po moim niedzielnym oświadczeniu. Dostałem dziś jeszcze jedną lekcję, a mianowicie lekcję niemieckiego u kolegi klasowego Engla. Będę miał 40 Pf. za godzinę. Ile godzin tygodniowo — jeszcze nie wiem. W każdym razie forsa przyda się bardzo. Szczególnie, kiedy tak krucho robi się w domu. Z żywnością w getcie źle jak dotychczas. Wprawdzie wyszedł w tym tygodniu przydział — 8 dkg masła i jedno jajko (sensacja! od zeszłego roku nie bvło jajek dla ludności getta) — ale z żywnością, że tak powiem „pospolitą”, źle. Kartofli prawie że nie ma, warzyw nie ma — słowem nic konkretnego do jedzenia.
Czwartek, 3 lipca
Niutek oznajmił mi dzisiaj, że zostałem przyjęty do ścisłej partii getta, do piątki szkolnej G9, wybranej z całego naszego dotychczasowego Związku. (Jerzyk, Fredek, Fela, Szyjo i ja). Jutro będziemy mieli zebranie organizacyjne. Mamy mieć pieczę nad wszystkimi członkami naszego Związku i przygotowywać się duchowo do mającego nadejść czynu. Zdaje się jednak, że zbyt prędko to chyba nie nastąpi, bo sytuacja Niemiec staje się coraz lepsza, a Sowietów coraz gorsza. Tak w każdym razie wynika z wiadomości, które posiadamy. Naturalnie, że w każdorazową idiotyczną plotkę nie można wierzyć.
Piątek, 4 lipca
Mieliśmy dziś organizacyjne zebranie naszej piątki. Posługującym jest Niutek, członek piątki wyższego rzędu, najwyższej już wśród młodzieży. Zreferował on ogólną sytuację polityczną, zwrócił uwagę na...70 w getcie dla przygotowania się do działalności wspólnej z całym krajem, omówił sprawę centralizacji partii, zadania, nasz charakter itd. W końcu podzieliliśmy między siebie członków Związku dla utrzymywania ich w ciągłym, aczkolwiek nieświadomym 71 kontakcie. Mnie przypadli w udziale: Engel, Bryt i Abramant. Z polityki nic nowego nie wiadomo. Niemcy podobno piszą, że Rosjanie cofają się na całym froncie. Diabli wiedza, co z tym w końcu będzie!...
Sobota, 5 lipca
Po całotygodniowym harowaniu odpocząłem sobie dzisiaj porządnie. Tylko naturalnie głodny jestem jeszcze bardziej. Z polityki nic nowego. Żydzi pocieszają się tym, że dobrze, że chociaż Niemcy nie odnoszą żadnych dalszych sukcesów. Zimno się też zrobiło w ogóle. Wcale nie lipiec. Wszyscy w płaszczach, a słońce to widać raz na trzy, cztery dni. Do diabła z takim życiem! Wczoraj niemalże nie zemdlałem w szkole.
Niedziela, 6 lipca
Niech no dzień będzie cicho, a już Żydzi produkują plotki. W gazecie wprawdzie jest dzisiaj, że Niemcy zajęli Kołomyję i Stanisławów, ale Żydzi gadają, że Sowiety przerwały niemiecki front i walą na Warszawę. A ta wieczna głupota i naiwność ludzi, którzy chętnie w to wierzą. Ale coś takiego przydałoby się rzeczywiście. Już najwyższy czas! I dla nas, i dla Sowietów.
Poniedziałek, 7 lipca
Z frontu nic nowego. Gazeta wygaduje najrozmaitsze kretyń-stwa i wymysły o Sowietach, o ich armii, policji, terrorze itd. itd. W getcie tymczasem spokojnie i dość chłodno, jak na lipiec. Z jedzeniem coraz gorzej. Wprawdzie takie rzeczy, jak margaryna, masło i cukier zjawiają się od czasu do czasu w przydziałach, ale kartofli, kaszy i warzyw w ogóle nie ma. Kuchnie zestawiają obiady nadzwyczaj zręcznie, ale ich wartość odżywcza maleje z dnia na dzień. „Bajrat” dostaje zadośćuczynienie w postaci świeżych warzyw i owoców, ale „szary tłum” nadal umiera z głodu. I to ma być błogosławione lato.
57