i przeniesionej na superego agresji. Sądzę teraz, że pojmujemy w końcu z całą jasnością udział miłości w powstaniu sumienia i fatalną nieuchronność poczucia winy. W istocie nie decyduje tu fakt zabicia ojca czy powstrzymania się przed zabójstwem; w obu przypadkach człowiek musi uważać się za winnego, albowiem poczucie winy jest wyrazem ambiwalentnego konfliktu, wiecznej walki między Erosem a popędem zniszczenia czy śmierci. Konflikt ten zostanie podany w wątpliwość, kiedy tylko ludzie staną przed zadaniem współżycia; dopóki społeczeństwo zna tylko formę rodziny, konflikt ten musi się przejawiać w kompleksie Edypa, tworzyć sumienie, wywoływać poczucie winy. Kiedy podjęta zostanie próba rozszerzenia społeczności, ten sam konflikt trwał będzie dalej w formach, które zależne są od przeszłości, jak również będzie się wzmagał i w rezultacie zwiększał poczucie winy. Ponieważ kultura jest posłuszna wewnętrznemu impulsowi erotycznemu, który nakazuje łączyć się ludziom w wewnętrznie związane masy, przeto może osiągnąć ten cel tylko na drodze coraz to większego wzmocnienia poczucia winy, co zaczęło się w odniesieniu do ojca, to kończy się w odniesieniu do mas. Jeśli kultura jest konieczną fazą rozwoju między etapem rodziny a etapem ludzkości, to wzmożenie poczucia winy, które jednostka może znieść tylko z trudem, wiąże się ,z nią nierozerwalnie jako skutek przyrodzonego ambiwalentnego konfliktu, jako skutek odwiecznej waśni między miłością a dążeniem do śmierci. Przychodzi na myśl wzruszająca skarga wielkiego poety skierowana przeciwko ,,niebiańskim potęgom”:
„Wy nas w krąg życia wprowadzacie
I obarczywszy winami ciężkiemi
Nieszczęśliwego później opuszczacie,
Bo wszelka wina mści się na tej ziemi”1 2.
I nie można nie westchnąć ciężko, stwierdzając, że niektórym ludziom dane jest właściwie bez wysiłku, na drodze intuicji, zdobywać najgłębsze poznanie z wiru własnych uczuć, poznanie, do którego inni muszą torować sobie drogę poprzez dręczącą niepewność i nieustanne szukanie po omacku.
Dotarłszy do końca takiej drogi autor musi prosić czytelnika o przebaczenie, że nie był zręcznym jego przewodnikiem i nie oszczędził mu przeżycia monotonnych odcinków tej drogi i uciążliwych dróg okrężnych. Nie ulega wątpliwości, że można lepiej wykonać to zadanie. Spróbuję później naprawić moje niedociągnięcia.
Przede wszystkim domyślam się, że czytelnicy odnieśli wrażenie, iż rozważania na temat poczucia winy wykroczyły poza ramy niniejszej pracy, zabierając zbyt wiele miejsca i spychając na margines inne treści, z którymi nie zawsze wewnętrznie się wiązały. Mogło to zniekształcić konstrukcję pracy, ale harmonizuje całkowicie z zamiarem przedstawienia poczucia winy jako najważniejszego problemu rozwoju kultury i pokazania, że za postęp kultury płacimy utratą szczęścia skutkiem wzrostu poczucia winy 3- To, co w tym zdaniu, które jest ostatecznym rezultatem naszych badań, brzmi jeszcze dziwnie, da się — być może — sprowadzić do nader szczególnego i nie całkiem jeszcze zrozumiałego związku poczucia winy z naszą świadomością. W potocznych przypadkach skruchy, uważanych przez nas za normalne, uświadamiamy ją sobie zupełnie wyraźnie; jesteśmy przecież przyzwyczajeni mówić zamiast „poczucie winy” — „świadomość winy”. W badaniach nad neurozami, którym zawdzięczamy najcenniejsze sugestie pomocne do zrozumienia ludzi normalnych,
303
Goethe, Pieśń Harfiarza z Wilhelma Meistra. Przekład polski M. Ja
struna, Dzieła wybrane, t. I, s. 104, Warszawa 1956.
,,I tak wszystkich nas tchórzami czyni sumienie...”
To, że dzisiejsze wychowanie ukrywa przed młodymi ludźmi, jaką rolę wT ich życiu odgrywa popęd płciowy, nie jest jedynym zarzutem, który można przeciwko niemu wysunąć. Grzeszy ono także tym, że nie przygotowuje ich na agresję, toteż muszą paść jej ofiarą. Wypuszczając młodzież w życie z tak niewłaściwą orientacją psychologiczną wychowawcy postępują tak, jak gdyby ktoś zaopatrzył ludzi, którzy wybierają się na wyprawę polarną, w letnie ubrania i mapy górnoitalskich jezior. Byłoby to wyraźnie nieetyczne. Rygor wychowania nie straciłby wiele na tym, gdyby wychowawcy powiedzieli: ludzie powinni być tacy, aby zdobyć szczęście i uczynić innych szczęśliwymi; ale trzeba się liczyć z tym, że tacy nie są. Zamiast tego pozwala się młodym ludziom wierzyć, że wszyscy inni spełniają przepisy moralne, a więc są cnotliwi. Tym samym ugruntowuje się żądanie, aby młodzi ludzie także tacy byli.