Szary siedział na kupie i myślał. Myślał, ale nie myślami, a tak, nie wiadomo jak, szeroko. Nie rozróżniał rzeczy. Obok przechodzili ludzie.
Szary otrzymał polecenie położenia tapety na czwartek. Milicja spała. Szary sam prowadził dochodzenie. Rano Szary poszedł do fabryki.
Szary ubrał się na ciemnoszaro. Dzieci ubrały się na ciemnoszaro. Zapalono świeczki. Święta. Świątki. Zadymiło połączenie. Przy kolacji Szary jadł ciemnoszare dzieci.
- Wszystkie anegdoty o Czapajewie sam ułożyłem - powiedział Szary.
- Naprawdę wszystkie? - nie mogłem uwierzyć.
- Co do jednej - powiedział Szary. - Nawet te, których nie ułożyłem, też ułożyłem.
- Toś ty samozwaniec!
- Tak - powiedział Szary - i dumny jestem z tego. Idea sa-mozwaństwa do tego stopnia zadręczyła Rosję, że aż ją stworzyła.
Szary na ziemię sra.
- Aleksandrze Iwanowiczu, chce pan herbaty?
Szary na ziemię sra.
- Nie odmówię.
- Z cytryną?
Szary na ziemię sra.
- Nie z pomarańczą!
Szary wziął do rąk czerwony sztandar i poszedł gdzie oczy poniosą.
Szary mętnie spojrzał na Żyda.
Szary spotkał pedała i pobłogosławił go.
Szary wsiadł do pociągu podmiejskiego i pojechał zamodlić grzechy. Postanowiliśmy zostać zakonnikami. Po drodze pociąg się wykoleił. To już nie były wagony, a coś złożonego w harmonijkę. Dla nas skończyło się na siniakach.
- Co to za znak? - Szary wygramolił się z rozbitego pociągu, plując zębami. Jedziemy dalej, czy wracamy do domu?
Jedźmy dalej - powiedziałem.
• No to jedźmy - powiedział Szary.
I na minutę zostaliśmy zakonnikami.
• Juriju Piotrowiczu! Złapmy dzisiaj Szarego.
Dobra, złapmy!
- Ale jak?
Jak pan uważa.