238 JAN DANTTSZEK
Nie masz granic chciwości: gdy dasz, to jak zechcesz, Prawem i lewem nagnie ci się za twój grosz.
Czy donosiciel mówi do niej, czy pochlebca,
Ona, byle niósł kiesę, wierzy w każdy fałsz.
Nie chce się zasługiwać czynem ani myśleć
0 służbie, dzięki której wyniosła się tak:
Milsza jej tarcza, którą kiedyś odrzucała,
Niż — nazbyt ciężki w czasie pokojowym — miecz. Nigdzie miejsca nie znajdzie sobie sprawiedliwość,
Rządzi niesprawiedliwość, przewrotność i złość.
Karze się sprawiedliwych, lecz rzadko przestępców,
Zbrodniarz odchodzi z życiem, niewinny na śmierć. Prawo na sprzedaż — więcej go ma, kto da więcej —
W sądach się je nagina niby miękki wosk.
Za sprawą garści ludzi na wywrót jest wszystko, Bezbożność to, co zbożne, depce nogą dziś.
Mówić prawdę jest wstydem, kłamstwo się uznaje.
Prawość — zbrodnią, uczciwość to grzech jest i błąd; Kto udawać nie umie ani knuć podstępów,
Ni oszukiwać wszystkich — ten nic nie jest wart.
Ten zuch za to, kto umie żyć z plugawych zysków,
Jak grosz sposobem wszelkim napychać do kies.
Jak zdradzać, kraść, szelmostwem zyskiwać przyjaciół, Urzędy, łaskę panów wielmożnych i wpływ.
Tacy to urastają, ich ma się za godnych
Zaszczytów, choć wierności nie masz w nich ni krzty. Im się przecież powierza miasta, zamki, sądy,
Dzierżąc je krzywdy sobie nie czyni z nich nikt.
Im to wolno bezkarnie szarpać złym językiem Zacnych ludzi, choć sami są w osławię złej.
Któż, kto cnotę miłuje i cześć, znieść to może?
1 komuż takie życie miłe w naszych dniach?
Nie chcę dłużej tu bawić, gdzie oszczercy górą,
Gdzie cnota zbrodnią, prawa pozbawiony wstyd, Gdzie myśl przewrotna włada i gwałt wszystkim rządzi I gdzie sędziego-Boga gniew nadchodzi już.
Umrzeć pragnę i tobie, ziemio, zgniły zewłok
Zostawić swój; z Chrystusem pragnie trwać mńi
150
u
165
170
175
180
Jego bądź wola, która rządzi całym światem,
On w swoich dłoniach dzierży życia mego los. Proszę, by mi na grobie taki dano napis,
Z którego się potomność dowie, żem tu żył:
„Nie żegnam cię ze smutkiem, ziemio, bom wezwany Do żywota, któremu nie pisany kres.”
EPITAFIA JANA DANTYSZKA
lam sexaginła coeunt et tres simul anni
Sześćdziesiąt i trzy lata oto już mijają,
Odkąd mi tutaj dane życie z woli nieb.
Za niebezpieczne, słyszę, te lata uchodzą,
Dla wielu kresem życia zwykł bywać ten wiek.
Więc jeśli Bóg przypadkiem rozkaże mi odejść,
Niechaj, kim byłem, tych tu powie kilka słów: Długom był w służbie dworu. Słano mnie do wielkich Tego świata. Infuła przypadła mi stąd.
W ziemi spoczęło wreszcie ciało, więc w niebiesiech,
W szczęściu wiecznym, pokoju niech zażywa duch. Ciebie, przechodniu, proszę, byś modlił się za mną,
By potomni za ciebie modlili się też.
Terra tegat carnem; sit uermibus illius esca
Niech ziemia skryje ciało na karm dla robaków
I to, co było prochem, niech się zmieni w proch. Do ciebie, wielki Boże, dąży dusza, tobie
Oddaję ją, niech wraca, skąd przyszła w krąg ziem. Żegnaj, trudzie, nadziejo, trosko, bólu, zbytku,