3.
45V, co jest nieprzyjemne, ale jeszcze niespecjalnie bolesne. Wraz z kolejnymi złymi odpowiedziami napięcie będzie rosło. Pomocnik badacza odgrywający rolę „ucznia” krzyczał przy każdym wstrząsie i prosił „nauczyciela” o przestanie. Jeśli „nauczyciel” się wahał, osoba w białym fartuchu przypominała mu o obowiązkach, jakie na siebie przyjął zgadzając się na udział w eksperymencie i zachęcała do kontynuowania. Jakie były wyniki? Większość osób zaczynała w pewnym momencie czuć się niekomfortowo, jednak pod wpływem osoby w białym fartuchu wymierzała kolejne szoki, podczas gdy „uczeń” krzyczał coraz głośniej. W pewnym momencie odgłosy cichły, co sugerowało utratę przytomności lub nawet śmierć „ucznia". Ponad 60% osób badanych dalej raziło prądem, aż do końca skali, czyli napięcia 450V! Nikt nie poprosił o przerwanie eksperymentu, zanim prąd osiągnął napięcie 300V. Tymczasem już napięcie rzędu 100V bywa śmiertelne... O czym to świadczy? Większość osób sądzi, że myśli samodzielnie i jest niepodatna na wpływy. Jeśli jednak obok znajduje się osoba obdarzona autorytetem (laboratoryjny fartuch, mundur, odznaka), ich niezależność dramatycznie spada. Krótko mówiąc, przeciętny człowiek jest w stanic sprawiać ból nieznajomej osobie, a nawet doprowadzić do jej śmierci, jeśli autorytet twierdzi, że wszystko jest w
porządku.
http://badania.nct/dlaczego-wolimv-Datrzcc-kiedv-nowinismy-pomoc/
Eksperyment został zaprojektowany po tym, jak w 1964 roku Kitty Gcnovcsc - młoda kobieta wracająca z pracy została zamordowana na ulicy, a 36 świadków (głównie słyszących odgłosy zdarzenia (krzyki kobiety) lecz nic nie zrobiło. John Darley i Bibbo Łatane chcieli sprawdzić, czy fakt, że ludzie ci byli w dużej grupie miał wpływ na ich apatię. Uczestnicy zostali poinformowani, że wezmą udział w dyskusji na bardzo osobiste tematy, dlatego aby uniknąć skrępowania rozmowa będzie prowadzona prze/. INTERKOM.. Każda osoba była w osobnym pomieszczeniu, jednak słyszała i była słyszana przez pozostałych. W pewnym momencie pomocnik eksperymentatorów zaczynał udawać napad epilepsji, co słyszeli pozostali. Jakie były wyniki? Jeśli osoba badana wierzyła, żc tylko ona uczestniczy w dyskusji i słyszy chorego, w 85% przypadków opuszczała swój pokój i szukała pomocy. Jeśli jednak warunki zostały zmienione i w rozmowie brało udział 5 osób (w tym jedna udająca drgawki), tylko 31% udawało się po pomoc. Reszta sądziła, że ktoś inny się tym zajmie.
O czym to świadczy? Jeśli ktoś wie, że tylko on jest w stanic pomóc - robi to. Jeżeli jednak są inni ludzie w pobliżu, każdy oczekuje, żc ktoś inny udzieli pomocy. Im więcej osób, tym bardziej rozproszona jest odpowiedzialność i tym mniejsza szansa, żc ktokolwiek zdecyduje się udzielić pomocy. Bo każdy ma nadzieję, że ktoś inny się tym zajmie.
https://ww'w.voutube.com/watch?v=NNa8qxRggwo cz. 1 https://www.voutube.com/watch?v=MFFUHzxZPSk cz. 2 hltp.s://ww\v.voutube.coni/watch?v=\,lFFUHzx7.PSk cz. 3 https://www.voutubc.comAvatch?v-lTnmbvNYDZk cz. 4 https://www. voutube.com/watch2v~mD rq ROMDE cz. 5