Rozdział 1
Choć pasuje do realiów XXI wieku jak ulał, prezentowana tutaj wiedza nie jest jedną z tych modnych, nowoczesnych teorii, wyrastających niczym grzyby po deszczu na podłożu totalnej klapy metod medycyny konwencjonalnej. Przeciwnie, wiedza ta jest bardzo stara, bowiem liczy sobie ponad 2.400 lat, a jej autorem jest nie kto inny, jak Hipokrates, zwany ojcem medycyny (460 - 377 p.n.e.), który wraz z maksymą: salus aegroti suprema lex (z łac. zdrowie chorego najwyższym prawem)** pozostawił potomnym swoje najważniejsze odkrycie:
Choroby są procesem pozbywania się toksyn z organizmu. Symptomy są naturalną ochroną organizmu. Nazywamy je chorobami, lecz w rzeczywistości leczą choroby. Wszystkie choroby mają jedną przyczynę, choć objawiają się w różny sposób, w zależności od miejsca, w którym występują.
Spytacie zapewne: - Czy wdrażając w życie odkryte przez siebie prawdy, Hipokrates uzyskał zamierzone efekty? - Oczywiście, a niezwykła skuteczność Hipokratesa i jego uczniów w leczeniu chorób odbiła się głośnym echem w całym ówczesnym świecie.
Teraz z pewnością spytacie: - To dlaczego zaprzestano stosować te niesamowicie skuteczne metody Hipokratesa i skrywa się je bez mała dwa i pół tysiąclecia, a zamiast tego: objawy (symptomy) kwalifikuje się jako skomplikowane jednostki chorobowe i produkuje przeciwko nim coraz więcej szkodliwych leków?
Winne pospołu są obie strony. Ludzie, ponieważ zdrowiem się nie interesują, chyba że zachorują. A wtedy od lekarza oczekują jednego: szybkiego ustąpienia dolegliwości. Zaś lekarzowi wygodniej jest przepisać choremu lek, niż wdrażać ludziom skomplikowane zasady profilaktyki prozdrowotnej, co jest istotą nauk Hipokratesa.
* Nihil novi sub sole - z łac. nic nowego pod słońcem.
** Cytaty pisane tłustym drukiem pochodzą z Wikicytatów oraz książki lana Sinclaira „Szczepienia - niebezpieczne, ukrywane fakty".
Tak oto lansowane przez Hipokratesa przyczynowe podejście do choroby i jej objawów, zwanych symptomami, nie znalazło naśladowców, i powrócono do metody wyrokowania, które w medycynie zwie się diagnozowaniem, a polega na ustaleniu rodzaju objawu chorobowego, nadaniu mu jakiejś tajemniczej nazwy (najczęściej łacińskiej, greckiej albo od nazwiska odkiywcy) i przepisaniu leku, któiy ów objaw zablokuje, a choiy szybko dozna ulgi.
W końcu stało się to, co stać się musiało: gdy już żaden lekarz nie był w stanie spamiętać mnożących się nazw objawów chorobowych i przyporządkowanych do nich leków - medycyna została podzielona na wąskie specjalizacje (każda ściśle przyporządkowana odpowiedniej części ciała). I tak, z upływem czasu sztuka, którą była medycyna - przeistoczyła się w naukę akademicką. W rezultacie lekarze przestali się zajmować człowiekiem jako nierozerwalną całością, w zamian za to stali się wykształconymi dyletantami, biegłymi w wąskich specjalizacjach medycyny akademickiej.
Gwoli sprawiedliwości trzeba zaznaczyć, że wielu lekarzom nie podoba się taki stan rzeczy, ale system kształcenia oraz struktura medycyny konwencjonalnej nie pozostawia im żadnego wyboru.
Produkowanie leków i przepisywanie ich chorym to świetny interes, któiy pod względem dochodowości ustępuje jedynie przemysłowi zbrojeniowemu. Jednak farmaceutyczno-medyczne lobby robi wszystko, by zwiększyć zyski i wybić się na prowadzenie. Ale czy my musimy starania wspomnianego lobby wspierać? Czy nie czas już najwyższy, by jednak wrócić do Hipokratesa? - który 2.400 lat temu opanował choroby do tego stopnia, że o jego wyczynach do dzisiaj jest głośno!
Nie pomoże nam w tym medycyna konwencjonalna, bo niby czemu instytucja nastawiona na zysk miałaby działać na swoją szkodę, dobrowolnie pozbywając się pacjentów? Nie ma rady: jesteśmy zdani na samych siebie, i chcąc być zdrowymi - a nie tylko się leczyć - musimy być gotowi wziąć swoje zdrowie we własne ręce.
Ale nic nie przychodzi łatwo, i żeby nasze starania przyniosły zamierzony skutek: musimy nabyć podstawową wiedzę o zdrowiu, a także - najtrudniejsze - zacząć myśleć samodzielnie.
5