Edyta Możdżanowska
Była sobie raz mała dziewczynka o imieniu Basia. Mieszkała na końcu miasteczka w dużym domu razem z mamą, tataj starszym bratem. Była najmłodsza z całej rodziny. Rodzice zajęci pracac nie zawsze mieli czas na wspólną zabawę i spacery, dziewczynka często bawiła się ze swoim starszym bratem. Basia lubiła śpiewać, skakać na skakance, rysować i malować... tylko... nie lubiła uczyć się czytać.
Właśnie skończyła siedem lat i została zapisana do szkoły. Bardzo się cieszyła i już nie mogła się doczekać kiedy przyjdzie jesień i nadejdzie czas pójścia do szkoły. Wiele razy starszy brat Basi opowiadał jej jak poznał całe mnóstwo nowych kolegów i koleżanek i jak dużo można dowiedzieć się i nauczyć w szkole.
Wreszcie nadszedł długo oczekiwany dzień. W szkole było bardzo dużo dzieci, wiele z nich nawet pamiętała z zerówki, ale były też takie, których w ogóle nie znała i poczuła się bardzo samotna. Małac Basię mama zaprowadziła do klasy. Pani wychowawczyni przedstawiła wszystkie nowe dzieci i nagle rozległ się pierwszy dzwonek.
Wtenczas pani przyniosła wielką tablicę, na której był cały alfabet. Dzieci chętnie poznawały nowe literki, a nawet wiele z nich potrafiło już samodzielnie czytać. Mała Agatka pamiętała je z zerówki, a Jasio sam dzielnie składał wyrazy, Kasia też już płynnie czytała, tylko Basia bała się, że nie będzie potrafiła, od razu zaczynała płakać i była nieszczęśliwa.
- No czytaj, nie wstydź się! - wołały dzieci
- Nie potrafisz? Przecież to takie proste.
Basia oczy miała pełne łez. Marzyła o tym, by kiedyś przeczytać głośno i pięknie, tak, by wszystkich zadziwić. Ale były to tylko jej niespełnione marzenia. Dzieci zaczęły się z niej wyśmiewać. Basia bardzo się tym martwiła, najchętniej w ogóle nie chodziłaby już do tej szkoły. I tak mijały dni.
Pewnego razu w szkole pani ogłosiła konkurs czytania dla pierwszej klasy. Dzieci pilnie czytały i przygotowywały się na wielkie święto. Wszyscy bardzo się cieszyli, tylko mała Basia czuła się nieszczęśliwa i chodziła ze spuszczona^głowa^. Bała się, że znowu sobie nie poradzi.
42