którzy tęsknią za życiem niemoralnym i grzesznym. Na samym początku niektóre z przytaczanych przez nas faktów miały tak straszny albo toż śmiechu wart wygląd, żo samym swym widokiem musiały wzbudzać niechęć, litość lub rozbawiono spojrzenia. Lecz później, czy nic wkradło się trochę sympatii i przyzwyczajenia? Czy nie przyjomnioj żyć z nimi niż bez nich? Świat, jeśli się uprzemy, może być prosty i zrozumiały w każdym swym aspekcie, czy jednak warto do tego dążyć za wszolką cenę? Myślę zatem, żo jesteśmy już wspólnie na otnpio, na którym możemy się zająć cegłami.
Zołtoszary obiekt, który spad! w Richland, w stanie Południowa Karolina, miał według relacji naocznych świadków wyglądać jak kawałek zwyczajnej cegły („American Journal of Science”, 2-34-298).
Kawałki wypalonej cegły padały z gradom w Padwie w sierpniu 1834 r. („Edinburgh New Philosophical Journal", 1987). Autor artykułu przedstawił też wyjaśnienie, które dało początok nowej konwencji - żo były to fragmenty cegły odłupanej przez grad zo ścian budynków.
Magazyn „Naturę" (33-153) donosi, że sporej wielkości kamień o wyraźnie sztucznym pochodzeniu spadł w listopadzie 1885 r. w Neapolu. Kamień ton został opisany przez dwóch profesorów z Neapolu, którzy z ubolewaniom stwierdzili, że fenomen - choć prawdziwy - jost jednak zupełnie niemożliwy do wyjaśnienia. Podstawę taką należy z uznaniem nazwać uczciwością. Natomiast korospondont i współpracownik „Naturo”, dr II. Johnstono-Lovis, który ich odwiedził w celu bezpośredniego zbadania obiektu -a może jedynie zbadania wyklęcia - stwiordził z całą pewnością, że był to „kamień szlifierski używany przez szewców".
Co prawda dla nas, wtajemniczonych lub o szerszym spojrzeniu na rzeczywistość, nie ma nic szczególnie nieprawdopodobnego w myśli, żo na innych planetach również spotyka się szowców, byłaby to bowiom rażąca niesprawiedliwość, gdyby się okazało, żo szewstwo zostało zarezerwowane wyłącznie dla Ziemi; jednak podejrzewam, że w tym wypadku powyższa identyfikacja miała charakter taktyczny. Dalej: ów wykonany z kamienia obiekt, czyli szewski kamień szlifierski zrobiony był, według dr. Johnstono-Lovisa, z lawy Wezuwiusza, pochodzącej najprawdopodobniej z erupcji z 1631 r., czyli z kamieniołomów La Scala. „Najprawdopodobniej” trzeba tu potępić jako zly pozytywizm. Jeśli chodzi o „szacownych uczonych", którzy przyjęli przedtem, żo owa prozaiczna rzecz spadla z nieba, „to zobo-
o?
wiązałem ich do wyznania swój pomyłki" - powiada dr Jolmsto-no-Lovis. Jak się więc okazuje, przyjezdni w Neapolu znają lepiej lawę z La Scali niż miejscowi.
A oto inny śmiały uczony, dr Bodding, który wdał się w dyskusję z krajowcami z Santal-Paraganas, w Indiach, twierdzącymi, że cięte i ukształtowane sztuczne kamienie spadają z nieba, wbijając się niekiedy w pnie drzew. Dr Bodding, ze swym ortodoksyjnym wyobrażeniom o prędkości spadających ciał, nie mając pojęcia - jak przypuszczam - o pewnych faktach dotyczących bardzo dużych ziaren gradu, któro z powodu rozmiarów spadają niesłychanie powoli, utrzymuje, żo cokolwiek spadającego z nieba musiałoby się roztrzaskać na najdrobniejsze atomy. Uznaje on fakt znajdowania obrobionych kamieni w pniach drzew, lecz tłumaczy go bardzo pomysłowo i ciekawie. Dr Bodding jest urodzony psychologiem i znawcą tubylczych dusz.
Okazuje się zatem, żo chłopi z Santa! często kradną drzewo, ale ino rąbią pni w zwyczajny sposób, gdyż robi się przy tym za dużo hałasu; zamiast tego wtykają w pień kamienno kliny i walą w nie młotom, w przypadku zaś złapania przez służbę lośną takie kamienne kliny nie stanowią dowodu przestępstwa, co miałoby miejsce w przypadku siekier.
Stosownie do tej teorii złodziej kieszonkowy też może czuć się bezpiecznie, nawet jeśli go złapią z ręką w cudzej kieszeni, pod warunkiem jednakże, że ręka ta będzie ubrana w rękawiczkę, szczególnie zaś w białą jedwabną rękawiczkę. Bo przecież żaden poważny sąd nie potraktujo ręki w białej jedwabnej rękawiczce tak samo, jak ręki bezczelnie i złodziejsko gołej.
Dr Bodding, który zgromadził z pięćdziesiąt sztuk tych obrobionych gładko kamieni powiada, że Santalowio są wysoko rozwiniętym ludem i od wieków już nie używają kamiennych narzędzi - z wyjątkiem tego jednego łotrowskiego wybiegu.
Wszystkie wyjaśnienia mają z konieczności charakter lokalny i bledną w obliczu Uniworsalnego. Trudno jest dowieść, żo czarne deszcze w Anglii nie rodzą się w kominach fabryk -mniej trudno, gdy przenosimy się do Afryki Południowej. Wypracowanej w pocie czoła teorii dr. Boddinga nie będziemy stosować do kamieni znajdowanych w pniach drzew w innych krajach. Do lego, co powszechne, lokalna interpretacja jest mało przydatna. Jeśli na przykład chodzi o „piorunowe kamienie”, o których nie mówi się, żo spadły z błyskawicą i nie znaleziono ich tkwiącycli w pniach drzew, to wierni swemu transowi hip-notycy wmawiają nam, iż zdumieni wieśniacy trafiają na prclii-