materiału meteorytowego” przedmiot ten byt w gruncie rzeczy przedmiotem stalowym. Święty Augustyn ze swojo ortodoksjo nie znajdował się chyba nigdy w gorszych opałach niż współcześni wierni. Przy pominięciu paru szczegółów możemy więc mówić
0 stalowym przedmiocie, który spadł z nieba w okresie trzeciorzę-du. Proponujemy lo jako ujęcio syntetyczne. W „Science Gossip" (1887-58) jest on natomiast opisany jako meteoryt. Żeby zaś nie denerwować wiernych mówi się o nim (trawie wszystko prócz kształtu. A jost to sześcian. Z głębokim nacięciem biegnącym dookoła. Dwie przeciwległe ścianki so lekko wypukło. Jedynym środkiem usunięcia problemu, jaki przychodzi mi na myśl, byłoby wykazanie, że mamy tu do czynienia z blokiem pirytu — piryt występuje czasem w geometrycznej postaci. Lecz żadne analizy nie wspominają o charakterystycznej dla pirytu obecności siarki.
Jak to więc w końcu jest z tymi rzeczami, któro spadły na Ziemię - a może pozostały po nieznanych pozaziemskich gościach? Oto historyjka zamieszczona przez londyński „Times" z 22 czerwca 1844 r.: pewien robotnik kopiący kamień w okolicach Tweed, znalazł na głębokości 2,5 m złoty drucik, który tkwił w jednym z wapieni. Malutka i milutka rzecz, wcale nie taka niechlujna - i godna uroczystego wyklęcia.
Kolejny numer „Timesa" - z 24 grudnia 1851 r. przynosi wiadomość, że niejaki Hiram do Will z miejscowości Springfield, w stanie Massachusetts, przywiózł z podróży do Kaliforni - w tamtych czasach była to pełna trudów, egzotyczna podróż. - złotonośny kwarc wielkości męskiej pięści. W trakcie oglqdania kwart: przypadkowo upadł i pękł na pół - a w środku tkwił gwótlż. Wykuty z żelaza, lekko skorodowany gwóżtlź, „calkowicio prosty i z doskonale zachowana główka”.
Więc Kalifornia - eony przeszłości, gdy formował się kwarc -
1 jakoś stolarz, oddalony od nas o miliony kilometrów w przestrzeni, który upuścił gwóźdź.
Zresztą, niejeden gwóźdź. Według komunikatu sir Dawida Brewstora, opublikowanego w „Report of the British Associa-tion" (1845-51), inny gwóźdź znaleziono w kamiennym bloku pochodzącym z kamieniołomów Kingoodio w Szkocji. Blok, w którym ów gwóźdź znaleziono miał 22,5 cm grubości; brakuje jednak informacji, z której części kamieniołomów pochodził -prócz zapewnienia, że nie pocliodz.il z powierzchni.
Kamieniołom ten pracował od dwudziestu lat i składał się z naprzemiennych warstw twardego kamienia oraz zwałów morenowej gliny, zwanej liii. Czubek gwoździa, nadgryziony mocno przez rdzę, wystawa! z powierzchni kamienia i tkwił w glinio. Część gwoździa przylegała płasko do powierzchni kamienia, główka zaś z częścią gwoździa o długości 2,5 cm tkwiła w kamieniu, jakby była w nim zatopiona.
Fenomen ten, nalożocy do najwyższej kasty, został jednak skazany na potępienie - jak bramin z punktu widzenia baptysty. Przypadek opisano wyraźnie: Brewster zrelacjonował wszystkie okoliczności, któro mu były wiadome - nio było jednak żadnej dyskusji na posiedzeniu British Association. Nie zaproponowano też żadnego wyjaśnienia.
Brewster specjalizował się jednak we wprawianiu pozostałych członków Towarzystwa w zakłopotanie. Oto na jednym z posiedzeń w 1853 r. oświadczył, że przedstawia obiekt „tak nieprawdopodobnej natury, iż tylko w towarzystwie najpewniejszych świadectw jego wystąpienie może liczyć na wysłuchanie z powaga i bez posądzeń o tania scnsacyjność. Otóż w badanym przez archeologów skarbu w Niniwio znaleziono kryształowe soczewki.
W wiolu świątyniach i skarbach starożytnych cywilizacji przechowywano były rzeczy, któro spadły z nieba. Znowu więc mamy bramina między baptystami. Pogrzebano go żywcem w sercu Imperium Przyzwoitości, czyli w British Musoum.
Carpenter w książce The Microscope mul lis llovelations przedstawia dwa rysunki tych soczewek i dowodzi, że starożytni nie mogli w żaden sposób znać produkcji i zastosowania takich instrumentów. Nie przyszło mu do głowy, że kiedyś - milion kilometrów ponad Ziemia - ktoś patrzył przez teleskop i -może to był wypadek - zgubił soczewki. Możemy tu zresztą wymyślić cokolwiek, gdyż wszystko josl prawdopodobne. Carpenter uważa, żo przedmioty te musiały być po prostu ozdobami.