1 106 GOOZK 29 WNUT
Sam Tempie pływał na desce. Fale były fantastyczne, wysokie, spienione, szumiące i pachnące solą.
Znajdował się jakieś pięćdziesiąt metrów od brzegu, w miejscu idealnym, żeby złapać falę. Leżał twarzą w dół, z rękami i nogami w wodzie, niemal zesztywniały z zimna. Z jego wystawionych na słońce pleców, okrytych piankowym kombinezonem, unosiła się para.
Quinn unosił się nieopodal; razem czekali na dobrą falę, taką, która porwie ich gwałtownie i poniesie w stronę brzegu.
Sam przebudził się nagle, krztusząc się pyłem.
Zamrugał powiekami i rozejrzał się po suchej okolicy. Instynktownie zwrócił wzrok na południowy zachód, w kierunku oceanu. Stąd go nie widział. A fal nie było już od dawna.
Pomyślał, że oddałby duszę ze jedną tylko przejażdżkę na prawdziwej fali.
Wierzchem dłoni otarł pot z czoła. Słońce paliło niczym pochodnia, zbyt gorące jak na tak wczesną porę. Spał za krótko i miał zbyt wiele spraw na głowie. Sprawy. Ciągle jakieś sprawy.
11