Pi<j(eJc, 7 sierpnia
Znów mam zawracanie głowy w resorcie. Od niedzieli mam otrzymać nową grupę, a do mojej teraźniejszej wraca jej dawny grupowy. Starałem się u Podlaskiego o pozostawienie mnie tu, starał się Rysiek, poszła nawet delegacja młodocianych i starszych robotników mojej grupy do Podlaskiego, ale „umarł w butach”. Widocznie tamten ma u Podlaskiego większe znaczenie, aczkolwiek jest powszechnie znienawidzony. Jestem wściekły, że nie mogę usiedzieć spokojnie na jednym miejscu do końca wojny, ale zresztą — pal diabli!
Sobota, 8 sierpnia
Kupuję ostatnio w resorcie drugą zupę. Kosztuje około 3 Rm. „Wrobić” zupy kuchni mimo usiłowań mi się nie udaje. A inni, którzy mają tylko byle jaką protekcję, opływają (dosłownie) w zupy. Dlatego też codziennie są starcia przy wydawaniu obiadów, bo rzadko kto znajduje w swej zupie należne 10 dkg kartofli, a ilości mąki i innych tego rodzaju dodatków naturalnie sprawdzić nie można. Mimo to kuchnia gwiżdże sobie na wszystkie protesty i wyżerka personelu wraz ? wyższymi figurami resortu idzie na całego. Wszystkich podtrzymuje jedynie nadzieja rychłego końca. Bo inaczej to i tak jesteśmy przegrani. Zimy nie przetrzyma w getcie 80 procent ludności.
Niedziela, 9 sierpnia
Kamusiewiczowa umarła. Jeszcze dzień przed śmiercią powiedział lekarz, że gdyby do jej odżywienia doszło na jeden przynajmniej tydzień po 3 dkg cukru i 10 dkg mięsa dziennie — utrzymałby ją przy życiu! W getcie zaś leczenie takie jest dla 80 procent ludności fizyczną niemożliwością.
Wczoraj wieczorem wydano już rację na drugą dekadę sierpnia. Warzyw nie ma w ogóle, ale za to 1,5 kg kartofli, mimo zapowiedzi, iż więcej kartofli w tym miesiącu nie będzie. Żadnych produktów kolonialnych (kaszy, grochu itd.) nie ma. Jedynie 30 dkg mąki żytniej, 12 dkg cukru, 10 dkg oleju (!), 25 dkg soli, 25 dkg kawy i parę drobnostek (mydło, kwasek, papryka). Dla pracujących: 20 dkg cukru, 5 dkg margaryny, 10 dkg miodu, 15 dkg kawy, 5 dkg Fruchttee 156 i 1 dkg czosnku. Prócz tego jest nowy przydział kiełbasy (po 10 dkg na osobę) i 15 dkg mięsa dla pracujących. Racja kuchenna kosztuje 3,50 Rm, a dla pracujących 1,70 Rm.
Pogody ciągle niezdecydowane, jakby się wahały, czy jeszcze przedłużyć lato, czy też uznać już nadchodzącą jesień. W polityce w dalszym ciągu nic nowego.
Poniedziałek, 10 sierpnia
Pracuję już drugi dzień w mojej nowej grupie, którą mimo wszystkich starań o pozostanie przy dotychczasowej, musiałem objąć. Jest to grupa pod względem zarobkowym dobra, ale nie da mi to dużo, bo z powodu braku pracy ograniczono nam produkcję i dosadzono do każdej grupy kogoś do tak zwanej Vorrichtowni, która ma zarobki wspólne z grupowym. Jedyna korzyść z tego zwiększenia Vorrichtowni, to możność jeszcze większego próżnowania dla grupowego, co ma dzisiaj ze względów zdrowotnych kolosalne znaczenie.
W domu prowadzi się obecnie gospodarkę rabunkową, licząc na dodatkowe, z nieba chyba mające spaść, przydziały żywności. Gotujemy dwa razy dziennie i kartofle nikną w zastraszający sposób, tak że nie wiem, czy będą do 15 (mają służyć do końca miesiąca).
Rozesłano dziś do kooperatyw okólnik, że do racji resortowej na talony dochodzi jeszcze 10 dkg grochu za 20 Pf. (razem 1,90 Rm). Też dobrze. Byleby tylko było co do jedzenia, to dociągnie się do końca wojny. Żeby też nareszcie było wiadomo coś konkretnego. Tymczasem znów wszystko ucichło. Niemcy na jednym odcinku kaukaskim posuwają się napi-zód, poza tym zastój. Może na jesieni coś będzie.
Wtorek, 11 sierpnia
I nic. Dzień za dniem upływa, racje wychodzą, wykupuje się je, zjada, głoduje się w czasie jedzenia i po i czeka się uporczywie, ciągle i niezachwianie końca tej przeklętej, diabelskiej wojny. Resort, dom, posiłki, czytanie, noc z pluskwami i karaluchami, i tak bez końca, przy ciągłym ubytku sił, zanikającej sprawności ciała i umysłu. Marzy się, czeka się, oblicza się, ale ciągle z tyn-
133