Oto „Harper‘s Woekly" (50-715) donosi, żo niedaleko miejsca, gdzie grzbiety Alleghenów łącza się z Górami Błękitnymi, na północ od hrabstwa Patrick w Wirginii, znaleziono mnóstwo maleńkich kamiennych krzyżyków.
Rasa karłowatych stworzonek; krzyżujących pewnie karaluchy.
„Krzyżyki skrzatów" - jak nas informuje „Harper‘s Woekly” - ważą w granicach 10-30 gramów, zaś „Scientific American" (79-395) uzupełnia naszą wiedzę uwagą, żo niektóre z nich nie są większe niż główka szpilki. Krzyżyki takie znaleziono również w dwóch innych stanach, w Wirginii są ono jednak dokładnie zlokalizowane na zboczach Buli Mounłain. i Przypominają mi się tutaj chińskie pieczęcie z Irlandii. Przy
puszczam, że krzyżyki mogły spaść z góry. Niektóro z nich to i krzyże rzymskie, inno to krzyże św. Andrzeja lub maltańskie.
Tym razem oszczędzono nam kontaktów z antropologami, ma-( my natomiast na karku geologów. Do nich bowiem zwrócono się
t o wyjaśnienie „krzyżyków skrzatów”, zaś ich odzew charaktery-
i żuje zwykły naukowy tropizm - „goolodzy mówią, żo są to kry-
r sztaly".
i; Lecz zaraz, przecież niektóro z nich to krzyże rzymskie, a in-
1: ne to krzyże maltańskie. Oczywiście, że można sobie wyobrazić
k minerał, który mógłby występować w różnych formach krysta-
o licznych, ograniczonych jednak z jakichś powodów do krzyża,
n podobnie jak płatki śniegu na przykład, które prezentują różno-
k rodność w ramach sześciokąta, jednakże ci geolodzy z nieczy-
p stym sumieniem, zimnokrwiści jak astronomowie, chemicy
p i wszystkie ryby z morskich głębin, zignorowali jedną drobną
3' okoliczność - którą widocznie lepiej było zignorować - żo
tl „krzyżyki skrzatów” zrobiono są z różnych materiałów.
Jest to ton sam story sposób ignorancji, ten sam stary psycho-c; tropizm, czyli proces asymilacji. Kryształy mają geometryczno
p formy. Kryształy są bezpieczną częścią Systemu. No więc „krzy-
Pi żyki skrzatów" są kryształami. Lecz że różno minerały, wystę-
tó pujące w różnych regionach Ameryki, miałyby się krystalizo-
pc wać tylko w kilka odmian krzyża - ten rodzaj asymilacji wydaje
w nam się nieco mniej rzeczywisty niż nasze własno pomysły,
w Przejdźmy teraz do bardzo przeklętych malutkich rzeczy,
lf które należą do rządu „zagubionych", lecz dla których „zbawie-
w nia” naukowi misjonarze zrobili co mogli najgorszego.
W
„Pigmejskie krzemienie".
Nie można zaprzeczać ich istnieniu. Są skazane na zgubę, lecz bardzo dobrzo znano w naukowym towarzystwie.
„Pigmejskie krzemienie” to maleńkie prehistoryczne narzędzia. Niektóre z nich zaledwie wielkości 6 mm. Anglia. Indie, Francja, Afryka Południowa - znaleziono je w wielu różnych częściach świata, niezależnie od tego, czy zrzucono jo z góry, czy nie. Należą do śmietanki wyklętego towarzystwa: nikt nie przeczy ich istnieniu, nikt nie ognoruje ich obecności, maja nawet swoja obfita literaturę. Jedna z prób zracjonalizowania i asymilacji tych przedmiotów był pomysł, by traktować jo jako zabawki dla dzieci.
Brzmi to rozsądnie, clioć oczywiście przez rozsądne, rozumiem to, dla którego nie można znaleźć nic równio rozsądnego tyle, że o przeciwnym znaczeniu. Przeciwko mniemaniu, że sq to zabawki można postawić mniemanie, które-jak mi sio wydaje - ma więcej pokrowioństwa z rozsądkiem, że tam gdzie znajduje sie „pigmejskie krzemienie”, tam wszystkie krzemienie są maleńkie, jak to przynajmniej było w Indiach, gdzie w przypadku znajdowania większych narzędzi były one oddzielono od siebie warstwami o innej clironologii.
Fakt, który akurat teraz skłania mnie do przyjęcia, że krzemienie te były wykonywane przez istoty wielkości kiszonego ogórka, został wydobyty na jaw przez prof. Wilsona w „Report of the National Museum” (1892-455). Pisze on mianowicie, że nie tylko krzemienie są malutkie, lecz że odłupki na ich brzegach są również „filigranowe”.
W niektórych dziewiętnastowiecznych umysłach coś jednak świta, jakaś idea, która jednakże nie należy do tej epoki. Oto w „Science Gossip” (1896-30) pan R. A. Galty pisze: „Tak subtelno jest łupanie tych kamieni, że aby je dobrze zobaczyć trzeba używać szkieł powiększających”.
Myślę, że byłoby absolutnie przekonujące, gdyby wykazać cokolwiek, zupełnie cokolwiek, że - powiedzmy - przedmioty le pochodzą od maleńkich istot wielkości ogórka, albo że wykonali je zwyczajnej postury dzicy, używając wszelako szkieł powiększających.
Myśl, którą mamy teraz zamiar popełnić lub rozwinąć, należy do bardzo grzesznych albo toż do bardzo zaawansowanych. Przyznaje - i przyznaje z dumą - żo to zgubiona dusza, choć to
125