samym urągającym wszelkim obliczeniom i przypuszczeniom ujemnym skutkiem.
Walczymy dla osiągnięcia celu [......] 137 i złudnego jak widmo.
Środa, 12 sierpnia
Znów zaczęło się wysiedlanie Żydów z okolicznych małych miasteczek, które „odżydza” się już całkowicie. Przyjechały transporty Żydów z Pabianic, Bełchatowa, Turka i jeszcze jakichś innych dziur. W Turku, gdzie getto oparte było na produkcji rolniczej, dokonano dosłownie pogromu (z 2000 mieszkańców zostało 150). Ci, którzy przybyli (bez różnicy skąd), opowiadają, że do ostatniej chwili nie wiedzieli co to głód, jedynie przez ostatni rok żyli w ciągłej niepewności i strachu, co zakończyło się wreszcie wysiedleniem ich zupełnie bez bagażów. Getto nasze przeraża ich, ale bądź co bądź mają więcej szans na przetrzymanie wojny niż my.
Czwartek., 13 sierpnia
Do getta absolutnie nic nie nadchodzi. Miały dojść w tej dekadzie jakieś pi'zydziały warzyw, ale wobec tego, że place są już zupełnie puste i nic nowego nie przysyłają, nie otrzymamy nic. Kartofle u nas są już na wykończeniu. Będziemy mieli co gotować jedynie do niedzieli. Tylko ci, którzy mają jakiekolwiek działki albo pola uprawne (jak na przykład firma „Wajland” 138 i ska na Franciszkańskiej 27), mają pewne szanse na przetrzymanie nadchodzącego okresu. Nie wiadomo, czy nienadsyłanie żywności prz> zupełnie dobrym urodzaju jest wynikiem wzmożonej antyżydowskiej polityki, czy też tylko chwilowym wstrzymaniem ze względów technicznych. W każdym bądź razie rozpoczyna się znów okres niebywałego dotąd w getcie głodu, wobec tego, że otrzymujemy już teraz tylko 25 dkg chleba dziennie. A dawnych wspaniałych porcji cukrowych czy warzywnych już nigdy nie będzie. A z polityki znów nic nowego...
Piątek, 14 sierpnia
W największym gwarze w resorcie napisałem dziś kilka kartek do „Alarmu”. Biorę od kilku dni powieści polskie w wypożyczalni (za 2 Rm miesięcznie), albowiem nic innego nie mogę już czytać. Mam teraz drugi tom „Sagi rodu Forsytów” Galsworthyego. Czytam też już od dłuższego czasu „Buddenbrooks” Thomasa Manna, w oryginale. Języki znów poszły „na skład”. Nie mogę wcale się uczyć. Dociągnąłem historię do pierwszego roku wojny światowej, ale dalej nic nie mogę robić. Może teraz będę mógł nieco więcej pisać. Obym tylko mógł się odpowiednio wziąć w garść. Zaczyna mną znów władać najgłębszy pesymizm.
Z polityki w dalszym ciągu żadnych nowości. Niemcy idą naprzód...
Sobota, 15 sierpnia
Zjadłem dzisiaj ćwierć kg suchej kawy z cukrem, który mam jeszcze z racji dla pracujących. Kawę tę musiałem znów dokupić (prywatnie 2 Rm za 1 kg), bo swoją rację skonsumowałem natychmiast po jej odebraniu. W ogóle kawa z cukrem, sacharyną czy też bez niczego stanowi od dłuższego czasu jeden z podstawowych czynników mego odżywiania się. Dokupuję ją coraz częściej, ale teraz, wobec zwiększenia Vorrichtowni, ograniczenia produkcji i co za tym idzie — ogromnego spadku zarobków w resorcie, będo musiał z wszelkiego dokupowania zrezygnować. Ojciec przyszedł dzisiaj do domu z pracy, mając 39,9 °C gorączki. Położył się, ale zrozumiałe, że o ile tylko będzie mógł chodzić, pójdzie jutro do pracy. Wszak szkoda zupy i ewentualnego talonu! Każdy najmarniejszy bodaj talon zależny jest teraz od pewnego, nigdy z góry nie znanego dnia nieodzownej obecności przy pracy. Z polityki w dalszym ciągu nic specjalnego.
Niedziela, 16 sierpnia
Dni nastały teraz ciepłe, względnie słoneczne. Jest cicho i spokojnie, ale czuje się, że to cisza przed burzą. Byłem dzisiaj na Krawieckiej 3 w sali koncertowej na zebraniu służby L. S. Wart159, albowiem dostałem w piątek kartkę na stawienie się. Za niestawienie się na tego rodzaju zebranie grozi areszt na 24 godziny. Był to odczyt o porażeniach, bombach zapalających, gaszeniu itd. itd., słowem o rzeczach, o których teoretycznie dosyć się już nasłuchałem przed i podczas wojny. Nadchodzą teraz do getta całe
133