Książka nasza obejmuje barok wczesny i dojrzały wieku XVII. Brak tu baroku późnego z wieku XVIII, ale wydaje się słuszniejsze przedstawienie go łącznie z rokokiem w następnym tomie. Przy omawianiu pierwszej fazy nie pada ani razu termin „manieryzm"; stało się tak na życzenie Wydawnictwa, bowiem architektura manie rys tyczna i znaczna część rzeźby, nawet te powstałe głęboko w XVII wieku, zostały omówione w tomie poprzednim ..Renesans w Polsce” H. i S. Kozakiewiczów.
Sztuka baroku, której poświęcona jest nasza opowieść, zaczyna się u nas od rozpoczęcia budowy kościoła w Nieświeżu (1582). Przypada to w okresie największej świetności Polski za panowania króla Stefana Batorego, Węgra z pochodzenia (1576-1586). Terytorialnie było to wówczas najpotężniejsze państwo w Europie, sięgające na wschodzie aż za Dniepr i Dźwinę. Nazywało się Rzccząpospolitą Obojga Narodów, składało się zasadniczo z dwóch organizmów - Wielkiego Księstwa Litewskiego i Korony, o dwóch różnych rządach, ale jednym parlamencie i jednej głowie państwa, którą był król. Pełnił on raczej funkcje prezydenta - wybierany był dożywotnio przez całą szlachtę, a rzeczywista władza w tym dziwnym królestwie należała do sejmu. Dwa narody, polski i litewski, zbratane ze sobą i połączone dobrowolną unią. miały wspólną kulturę, sztukę i obyczaj. Po wieku XVI, nazywanym Złotym, wieku pokoju i rozkwitu, przyszedł Wiek Srebrny. Panowanie przypadło wówczas dynastii Wazów wywodzącej się ze Szwecji, której pierwszy reprezentant na naszym tronie - Zygmunt III - (1587-1632) miał matkę Katarzynę Jagiellonkę, polską królewnę i po matce był dzieckiem tej starej, litewsko-polskiej dynastii. Początkowo Wiek Srebrny spożywał w pokoju owoce politycznej mądrości, stabilizacji i bogactwa, jakie otrzymał w spadku po Złotym. Są to lata szczytowego rozwoju staropolskiej literatury, ostatecznego wykrystalizowania się obyczaju, modelu życia i światopoglądu, czyli tego wszystkiego, co zwykło się nazywać „sarmatyzmem" - rodzimej odmiany kultury, a przede wszystkim samoświadomości narodowej i kulturalnej. Jednocześnie jednak postępowało powolne ograniczanie centralnej władzy królewskiej, widoczne zwłaszcza od tak zwanego rokoszu Zebrzydowskiego (1606), kiedy to masy szlachty odmówiły posłuszeństwa królowi. Jest to znamię zbliżającej się anarchii wewnętrznej, która podetnie potęgę państwa.
Lala szczęśliwe i tłuste skończyły się w połowie wieku XVII, gdy za czasów syna i następcy Zygmunta 111 - Władysława IV (1633-1648) wybuchło najpierw powstanie ludności ukraińskiej pod wodzą Chmielnickiego (1648), a następnie, za ostatniego z kolei Wazy na polskim tronie. Jana Kazimierza (1649-1668), przyszedł w 1655 straszliwy „potop” szwedzki - dwuletnia okupacja większości Rzeczypospolitej przez znanego z bezwzględnej grabieży najeźdźcę, u potem, aż do roku 1666. nieustanne wojny i zawieruchy. Wprawdzie zjednoczone siły wszystkich warstw społecznych całej Rzeczypospolitej potrafiły wypędzić i pokonać Szwedów. Brandcnburczyków. Siedmiogrodzian i innych sprzymierzonych z nimi najeźdźców i w traktacie pokojowym w Oliwie (1660) nie straciła Rzeczpospolita właściwie prawie nic ze swego stanu posiadania, ale poprzedniego, mocarstwowego stanowiska już nigdy nie odzyskała.
Jeszcze raz, już ostatni, dane było odegrać Rzeczypospolitej zasadniczą rolą na arenie europejskiej, kiedy jeden z kolejnych władców. Jan III Sobieski (1674-1696). potrafił zmobilizować siły gasnącego państwa i obronić przed potęgą turecką zarówno Polską, jak i całą Europą. Punktem kulminacyjnym tych zmagań było rozgromienie przez Jana III atmit tureckiej na polach pod oblążonym przez nią Wiedniem (1683). Niestety, rosnąca w silą oligarchia magnacka nie dopuściła do naprawy państwa ani za Jana Kazimierza, ani za Sobieskiego. Przerost przywilejów stanowych szlachty, zupełna bezkarność i samowola koterii magnackich, a ponadto katastrofalna zasada jednomyślności sejmu (tzw. liberum vcto) - to były główne czynniki, które pozbawiały siły olbrzymią Rzeczpospolitą. Do osłabienia władzy centralnej przyczyniła się jeszcze wolna elekcja każdorazowego króla, którego cała szlachta wybierała ..viritim** - to jest bezpośrednio, osobiście, każdy szlachcie miał prawo głosu. Ostatnia w wieku XVII taka wolna elekcja już właściwie wolną nie była-większość wybrała Francuza księcia Conti, ale narzucony został przez ościenne mocarstwa Fryderyk August Saski, znany w dziejach Polski jako niesławny August 11. Wplątał on Rzeczpospolitą w katastrofę wojny ze Szwecją i jeszcze gorszego niż pierwszy - drugiego „potopu" (1702-1709). Od tego smutnego kataklizmu Rzeczpospolita przestaje się liczyć w rzędzie europejskich potencji. Tak więc początek okresu, o którym opowiada nasza książka - to szczyt mocarstwowej potęgi Rzeczypospolitej, koniec - to czasy jej upadku. Życie kulturalne i artystyczne nie zawsze jednak odbija ściśle procesy polityczne. Kultura i sztuka Rzeczypospolitej w wieku XVII przeżyła jeden ze swoich wzlotów. Czasy Zygmunta III - to jeden z najsilniejszych okresów oryginalności naszej sztuki, a jednocześnie moment, gdy dotrzymujemy kroku awangardzie artystycznej. Za Jana Kazimierza nasza sztuka przeżyła znów czasy szczególnego wzlotu, przerwanego „potopem", ale kontynuowanego dalej po pokoju oliwskim. To jednak, co było nowością i ambitnym osiągnięciem około 1650 roku, kontynuowane po „potopie” stawało się regresem. Na następny wzlot, na następne czasy rozkwitu trzeba byk) czekać do okresu stabilizacji i pokoju, jakie zapewniły rządy Jana Sobieskiego. Wówczas to. po raz już ostatni, stała się Warszawa centrum artystycznym promieniującym na całą środkową Europą, na Berlin. Sztokholm, Wiedeń i Petersburg. Te cztery stolice korzystały z jej dorobku, a po śmierci Sobieskiego trzy dwory przyszłych państw rozbiorowych, które w następnym wieku podzielą między siebie całą Rzeczpospolitą — zapraszały skwapliwie na swoje usługi osieroconych artystów warszawskich.
Nigdy też w swoich dziejach kultura polska nie zdobyła sobie takiej popularności i tak nie promieniowała na ziemie sąsiednie, jak w wieku XVII. Kultura gasnącej powoli Rzeczypospolitej miała tak wielką siłę przyciągania, taką atrakcyjność dla ludów bałkańskich, Węgrów, Rumunów, dla sąsiadów ze wschodu i północy, że można ten wiek klęski i wojen nazwać wiekiem triumfu polskiej kultury. Państwo bez stosów, państwo swobód, wolności i poszanowania dla przekonań religijnych, gdzie władca nie mógł nikogo więzić bez sądu - zdawało się poddanym rosnących absolutyzmów europejskich, tureckiej samowoli czy brutalnego samodzierżawia oazą tolerancji i wolności. Oddziaływanie jednak naszej myśli, naszej kultury czy sztuki na kraje ościenne wykracza już poza zakres tej książki.