Skwar, dźwięk silnika i rytmiczne szarpnięcia jeepa zjeżdżającego pylistą drogą, skłoniły go do ponownego zamknięcia oczu. Mocno zacisnął powieki, po czym otworzy) je, by nie zasnąć.
Sen go nie opuścił. Wspomnienia szydziły z niego. Powiedział sobie w duchu, że znacznie lepiej znosiłby wszystko - ciągły strach, nieustanny ciężar drobnych spraw i odpowiedzialności. Gdyby na morzu były fale... Nie było ich jednak od trzech miesięcy. Żadnych fal, jedynie drobne zmarszczki.
Trzy miesiące po nastaniu ETAP-u Sam nadal nie umiał prowadzić samochodu. Nauka jazdy stałaby się kolejnym kłopotem, kołejnym utrapieniem. A zatem jeepem kierował Editio Eseobar, Sam miał baczenie na wszystko. Z tyłu siedział Albert Hillsborough, sztywny, jakby kij połknął, t milczący. Miejsce obok niego zajął chłopak zwany EZ., który' podśpiewywał, słuchając muzyki z iPoda.
Sam przeciągnął pakami po włosach, stanowczo zbyt długich. Nie strzygł ich od ponad trzech miesięcy, jego dłoń była brudna, uwalana pyłem. Na szczęście, w Perdido Beach nadal działała elektryczność, co oznaczało, że mieli światło, a także, co może ważniejsze, ciepłą wodę. Skoro nie mógł liczyć na chłodne fale, czekał przynajmniej na długi gorący prysznic po powrocie do domu.
Prysznic. Może kilka minut z Astrid, tylko we dwoje. Posiłek. Nie, właściwie nie posiłek. Puszkę jakiejś brci tjudms było uk nazwać. Na śniadanie pochłonął dziś w pośpiechu puszkę kapusty.
Kie do wiary, czym człowiek może się zadowolić, jeśli tyiko im wystarczająco głodny. A Sam, jak pozostali * ET AP-śe, był głodny.
Żamkną? oczy, choć nte odczuwał senności, chciał tylko pod powiekami twarz Astrid.
Stanowiła jedyną pociechę. Straci! matkę, ulubione hobby, prywatność, wolność, cały świat, który znał.., alt zyskał Astrid.
Przed ETAP-em zawsze uważał ją za niedostępną. Teraz, jako para, wydawali się sobie przeznaczeni. Zastanawiał się jednak, czy kiedykolwiek zdobyłby się na coś więcej niż tęskne spojrzenia, gdyby nie ETAP.
Ediłio lekko przyhamował. Nawierzchnia przed nimi poznaczona była żłobieniami. Ktoś zrył polną drogę gruby* mi, ukośnymi liniami.
Chłopak wskazał traktor z przymocowanym z przodu pługiem. Ciągnik leżał wywrócony na środku pola. W dniu, w którym zaczął się ETAP, farmer zniknął, razem z resztą dorosłych, ale traktor jechał dalej, przeorał drogę, przetoczył się na sąsiednie pole i zatrzymał się dopiero na rowie nawadniającym.
Ediłio w żółwim tempie przeprowadził jeepa przez bruzdy, po czym znowu nabrał prędkości.
Po bokach drogi nie było właściwie nic, jedynie pył, leżące odłogiem poła i kępki bezbarwnej trawy, a gdzieniegdzie samotne drzewa. Dalej jednak rozpościerała się zieleń.
Sam odwrócił się w fotelu, by zwrócić na siebie uwagę Alberta.
- Powiedz jeszcze raz, co to jest?
- Kapusta - odparł Albert. Był zamkniętym w sobie ósmoklasistą. Nosił wyprasowane spodnie koloru khaki, biadoniebieską koszulkę polo i brązowe mokasyny. Styl, który ktoś znacznie starszy określiłby jako biznesowo* -sportowy. Wcześniej nikt nie zwracał na niego szczególne) uwagi, należał po prostu do nielicznych czarnoskórych uczniów w szkole w Perdido Beach, Teraz jednak już go nie ignorowano- To on ponownie otworzył i prowadził iruejs-