jak i wszystkim zresztą — pokazać nogi, czy nie spuchnięte, i w rezultacie puszczono. Aczkolwiek uważałem siebie dotychczas, jeśli chodzi o sprawę życia, za zdecydowanego egoistę, nie wiem, czy robiłoby mi wielką różnicę, gdybym poszedł razem z mamą i ewentualnie zginął. Przechodzi przecież ludzkie siły słuchać słów, jakie mama wypowiedziała przed odejściem, i wiedzieć, że jest niewinną w tym wypadku ofiarą. A ratunku nie było znikąd. Wprawdzie jest niby w rezerwie, ale nasi dygnitarze oddadzą najzdrowszą rezerwę za swoje kalekie protekcje. Przeklęty, kapitalistyczny świat!
Wieczorem przyszła do nas siotra mego kolegi z bloków, Hala Wolman 17G, która pracuje jako pielęgniarka w szpitalu i to akurat przy mamie. Pocieszała nas, że mama jest wyznaczona do powtórnego badania i że jako ofiara oszalałych lekarzy zostanie zwolniona. Obiecanki-cacanki a głupiemu radość. Ale mnie nawet radość z obietnicy i pocieszenia nie bierze, gdyż wiem, co to znaczy, gdy tysiące przeznaczonych na skazanie ma protekcję i trzeba „rezerwować” ofiary na ich miejsce. A tymczasem, gdyby mama tylko była odeszła z domu, nic by nie było i gdyby ewentualnie przyszli ją jeszcze raz zbadać, nic by się jej nie stało. Obce dziecko uratowało się na razie u nas, a moją mamę wzięli. Nadzia ryczała, płakała, spazmowała, ale nie wzrusza to dzisiaj nikogo. A ja milczę i jestem bliski obłędu.
Niedziela, 6 września
Wczoraj po południu ukazały się obwieszczenia, że od 5 po południu aż do odwołania nie wolno opuszczać mieszkania bez przepustki z rewiru177. Naturalnie, oprócz tych, tych, tych, itd. Widocznie wezmą się teraz do branki solidnie. W nocy u nas było względnie spokojnie, ale w innych dzielnicach brali dużo. Naturalnie, że jeszcze bez Niemców i pogromów, czego się wszyscy obawiają. Niechby i to było, gdyby mi to miało mamę zwrócić.
Zaniosłem dziś o wpół do siódmej do Hali Wolman ręcznik, mydło i czystą koszulę dla mamy, o co jeszcze wczoraj za pośrednictwem Hali prosiła. Ta przyrzekła, że uczyni, co leży tylko w jej mocy, byleby mama została powtórnie zbadana i zwolniona. Ojciec, którego przez noc sumienie widocznie trochę ruszyło, poleciał z rana do dwóch czy trzech znajomych po pomoc, ale naturalnie nic nie załatwił. Mama jak siedziała, tak siedzi, nie wiadomo, czy w ogóle będzie jeszcze raz zbadana i czy są jakieś szanse zwolnienia.
Tej nocy nie było żadnego alarmu, i w ogóle nie słyszy się prawie, żeby ktoś liczył na jakiś cud z zewnątrz.
Upały są w dalszym ciągu niebywałe. Mimo zakazu ludzie latają po ulicach i każdy szuka ratunku w swoich nieszczęściach. Szpera jednak trwa dalej i wszystko jest zamknięte. Do południa było zupełnie cicho. Po obiedzie rozeszły się pogłoski, że teraz z komisjami chodzą już Niemcy i oni decydują kogo brać, a kogo nie 17S. Kazano wszystkie zwolnione dzieci zebrać w jednym ze szpitali i aczkolwiek Rumkowski zapewnia, że ma dla tych dzieci „żelazne listy”, nikt mu nie dowierza; rozpaczają już też policjanci, instruktorzy i kierownicy. Lamenty, szalone okrzyki, płacz i ryk spowszedniały już tak, że się nie zwraca na nie prawie żadnej uwagi. Co mnie obchodzi płacz innej matki, gdy mnie zabrano moją mamę! Wszak na to zemsty już chyba nie ma!
Zbudowano na Bazarnej ogromną szubienicę, na której mają powiesić kilku pabianiczan, którzy uciekli swego czasu z Pabianic przed wysiedleniem, ale diabli wiedzą, na co ta szubienica jeszcze im się przyda. Ludzie ukrywający dzieci po strychach, klozetach i innych dziurach tracą głowy z rozpaczy. Na naszej ulicy, która jest tuż przy szpitalu, cały dzień lament z przeciągających żałobnych wozów i pieszych konduktów ofiar.
Wieczorem ojciec przedostał się do mamy do szpitala. Nie chciano jej nawet do komisji dopuścić, tak fatalnie podobno już wygląda i tylko dzięki wstawiennictwu Hali Wolman ma zostać jeszcze raz zbadana. Po ósmej byłem u Hali, która wróciła już z pracy. Nic konkretnego jeszcze nie wiedziała, ale w każdym razie powiedziała, że jest bardzo źle i wątpi, czy uda się mamę uratować. O ile ktoś nie ma z zewnątrz poparcia co najmniej komisarza policji, nic wewnątrz nie może zdziałać. Ojciec opowiada, że wewnątrz jest prawdziwe piekło. Wszystko jest pomieszane i w strasznym stanie. Mama wygląda podobno nie dc poznania, co jeszcze bardziej zmniejsza jej znikome szanse.
Chwilami dostaję takich dreszczów i skurczów serca, że wydaje mi się, jakbym dostawał obłędu czy delirium. Mimo to nie mogę
149