„mnie”. Wszystko to jest jedynie wyobrażeniem, bez względu na to, czy w to wierzymy, czy nie.
Nadawanie nazwy, imienia stanowi początek istnienia wszystkich poszczególnych rzeczy, z których składa się świat iluzji, świat snów. Pierwszy sen to wyodrębnienie fragmentu z wszystkiego, co istnieje, i nazwanie go „drzewem”. Nazywam to „myśleniem pierwszej generacji”. Następnie myśl rodzi kolejną myśl i mamy już „wysokie drzewo, wspaniale drzewo, drzewo, pod którym chcę usiąść, drzewo, które nadaje się na meble, drzewo, które muszę uratować”, i sen toczy się dalej. Gdy dziecko po raz pierwszy kojarzy słowo z przedmiotem, zaledwie chwilę zajmuje mu zanurzenie się w świat snu, snu o świecie. I chwilę także zajmuje ci zakwestionowanie tego, przełamanie zaklęcia i doświadczenie wdzięczności za Tao wszystkiego - drzewa, nieistnienia drzewa, świata, nieistnienia świata.
Kiedy umysł wierzy w to, co myśli, nazywa to, czego nie da się nazwać, i za pomocą nazwy stara się sprawić, by stało się to realne. Wierzy, że jego nazwy są rzeczywiste i że poza nim istnieje świat niebędący częścią jego samego. To iluzja. Cały świat jest jedynie projekcją. Kiedy się zamykasz i jesteś przestraszony, świat wydaje się wrogi; kiedy kochasz to, co jest, wszystko w świecie jest przepełnione miłością. To, co wewnątrz, i to, co na zewnątrz, zawsze są ze sobą związane - są swoim wzajemnym odbiciem. Świat jest lustrzanym odbiciem twojego umysłu.
Nic wierząc swoim myślom, uwalniasz się od pierwotnego pragnienia: od myśli, że rzeczywistość powinna być inna, niż jest. Pojmujesz to, co niewypowiedziane, to, co niepomyślane. Pojawia się w tobie zrozumienie, że każda tajemnica jest tym, co sam stworzyłeś. W rzeczywistości nie ma żadnej tajemnicy. Wszystko jest jasne jak słońce. To proste, ponieważ tak naprawdę nic nie istnieje. Jest tylko opowieść, która pojawia się teraz. A nawet i jej nie ma.
W końcu „tajemnica” staje się równa „przejawom”. Patrzysz po prostu z innej perspektywy. Świat jest złudzeniem optycznym.
jesteś tylko ty, oszalały i nieszczęśliwy, lub ty, zachwycony i spokojny. W końcu „pragnienie” staje się równe „wolności od pragnienia”. Pragnienie to dar; chodzi w nim o zauważanie. Wszystko przydarza się dla ciebie, a nie tobie.
Podawałam w wątpliwość swoje myśli i przekonałam się, że szaleństwem jest walka z tym, co jest. Nie pragnę, aby działo się coś innego niż to, co się dzieje. Przykładowo moja matka, która ma dziewięćdziesiąt lat, umiera na raka trzustki. Pielęgnuję ją, gotuję i sprzątam dla niej, śpię obok niej, przebywam w jej mieszkaniu dwadzieścia trzy godziny na dobę (codziennie rano mąż zabiera mnie na godzinny spacer). I tak już od miesiąca. Jej oddech niemalże stal się pulsem mojego życia. Kąpię ją i myję jej najbardziej intymne miejsca, podaję jej leki i czuję wielką wdzięczność. To ja jestem na jej miejscu, umieram na raka i spędzam ostatnie dni swojego życia, śpiąc, oglądając telewizję i rozmawiając, przyjmując najwspanialsze leki przeciwbólowe. Zadziwia mnie, jak piękne i skomplikowane jest jej ciało, moje ciało. Ostatniego dnia jej życia, kiedy siedzę przy jej łóżku, jej oddech zmienia się i wiem: teraz to tylko kwestia minut. Wówczas następuje kolejna zmiana i wiem. Nasze spojrzenia się spotykają i kilka minut później odchodzi. Spoglądam głębiej w oczy, które umysł już opuścił, puste oczy, oczy nie-umysłu. Czekam, aż te oczy pokażą mi śmierć, i nic się nie zmienia. Jest obecna tak samo, jak zawsze była. Bardzo lubię moją opowieść o niej. Jakże inaczej mogłaby kiedykolwiek istnieć?
Mężczyzna przystawia mi pistolet do brzucha, odbezpiecza go i mówi: „Zaraz cię zabiję”. Szokuje mnie, że tak poważnie traktuje swoje myśli. W kimś, kogo rozpoznaję jako siebie, myśl o morderstwie wywołuje poczucie winy, które prowadzi do cierpienia, proszę go więc, najuprzejmiej jak potrafię, aby tego nie robił. Nie mówię mu, że myślę o jego cierpieniu. Odpowiada, że musi to zrobić, i rozumiem to; pamiętam, że w dawnym życiu sama wierzyłam, że muszę coś zrobić. Dziękuję mu za to, że stara
19