no zmiany, a gdy odeszła, nowa skandynawska pielęgniarka w nawale obowiązków nie znajdywała już czasu, by przy mnie posiedzieć. Nie mogłam spać. Leżałam w ciemnościach I z koryiarza słyszałam płaczącą Belhany.
- Dlaczego nie mogę doslać nowego leku! - łkała,
- Bo lekarz nie zapisał - odpowiedziała pielęgniarka.
- No lo co! Co on o mnie wie! Nigdy mnie nawet nie widział! - ze zdenerwowania podniósł się jej łon głosu.
Zamknęłam mocno oczy i poczułam, jak gorące łzy wypływają mi spod powiek i kapią na poduszkę.
- Belhany. to decyzja lekarza...
- Dlaczego! Dlaczego mam czekać, aż jakiś obcy człowiek da mi coś. czego polrzebuję natychmiast! - krzyczała.
- Belhany. proszę cię...
- Przecież pani mogłaby mi je dać, błagam! - na .błagam' glos jej się załamał.
Drzwi do mojego pokoju były lekko uchylone, a światło na korytarzu sprawiło, że widziałam cienie obu postaci dialogu majaczące na ścianie. Dtgaiy i rozciągały się groteskowo.
- Nie uzupełniono jeszcze twojej kartoteki...
- Co!! Kartoteki!
- Postaramy się skontaktować z lekarzem z samego rana.
Może być już za późno.
Nie. Beth! - zwróciłam się do cienia. - Proszę, nie tób . Co się działo z personelem! Z lekarzami! Pewnego razu o północy koryiarza pilnował jakiś ogromny facet, którego nigdy wcześniej nie widziałam. W pewnej chwili stanął nagle w moich drzwiach. Byłam przerażona. Udzielano nam zdawkowych i ogólnikowych odpowiedzi; „zbyt dużo pracy' i „niedofinansowanie" często się w nich powtarzały. Mówili, że Clive był chory, ale Manda miała swoje zdanie:
- Po prostu mają nas w dupie - powiedziała wyraźnie z kompletnym spokoiem. - Cóż to dla nich test? Praca i ty
le. Zarabianie na życie. Godzina piąta, koniec zmiany: idą do swoich piąknych domów i zapominają, co się tu dzieje. Nie
Byl koniec lutego, wtorek, zbliżała się pora lanczu. a ja myślałam: .Zwykły dorsz, ziemniaki i warzywa - z tym sobie poradzę".
- Pora już iść! - zawołała radośnie Chloe, jednocześnie patrząc na zegarek i na Janet. Zostało jeszcze dobrych dzie-
Sally, Manda i ja popatrzyłyśmy smętnie na siebie i powlokłyśmy się za resztą do jadalni. Stanęłam w poniżającej kolejce i gdy przesunęłam się nieco bliżej lady. zamarłam. Zo-