ne w sobie. Zawarte jest w nich statyczne zarozumialstwo życia.
Biorąc matrioszkę do rąk, nijak nie da się jej nie rozebrać, porozkręcać. Chce się dokopać do prawdy. Matrioszka oparta jest na pierwotnej grze, znanej niemowlęciu, na niej opiera się podstawowy seksualny efekt ubioru - zabawa w chowanego. Prawdę pochowano w tajemnicy. Prawda domaga się ofiar. Duże matrioszki brzemienne są małymi, jak swoją wielokrotną śmiercią. Skrzypią, lecą głowy dla zabawy. Im dalej do wnętrza, tym mniej ozdób, dziwactw, zmęczenie artysty. Matrioszka to znak chronicznego przemęczenia, światło-wstręt. Najmniejszy człowieczek, żle rozrysowany z braku miejsca, bałwan-embrionek zapowiada wzruszające „dzieciątko”. Wybuch rozczulenia. Tęsknota za rodzicami. Na twarzy nie zmarszczki, a jakaś pajęczyna, ręce jak tarka. Nie wiadomo - kobieta czy mężczyzna? Szorstkie matczyne ręce chce się pocałować, popatrzeć na ojcowskie zmarszczki. Jednak rosyjska jednolitość jest zbyt płytka dla emocji, integralność jest bezradna, wszystko razem - same fantazje, i najmniejsza lalka zawsze potoczy się pod stół.
Z koszyka posypały się Loszki, Waśki, Ninki, Kostki, Michałki i wszelkie drobne Pawełki, przez przypadek trafił się Tolan i pochmurny Serafim, za nimi poszły wyborowe Iwa-ny, krągłolice Olgi, skądś wypadł powieszony kolejarz z zarozumiałą twarzą, następnie pojawiły się Mikołaje Mikoła-jewicze, Frołowie Timofiejewicze. Rosjanie mają wszystko surowe, niedosmażone, niedopieczone. I twarze, i duszę, i matkę-Ziemię.
Lasy - surowe. Wszyscy jesteśmy surojadkami.
Jadę metrem i czuję, że gardzę tą spoconą swołoczą. Inercyjna, pokorna, pryszczata kanalia.
Czy chcę, żeby Rosja rozpadła się na kawałki?
Żeby Tataria oderwała się od Mordowii?
Żeby Wołga wyschła?
Żeby Syberia dostała drgawek?
Żeby zakończyło się błazeństwo?
Chcę!
Chcę!
Trzeba wysławiać rosyjską świnię. Narodowy lud jest pojęciem nieoclonym. Nie przeszedł przez komorę celną. Około 75% mieszkańców Rosji jest narodowym ludem. Ma on swoje sposoby komunikowania. Czepia się siebie kolcami i korzeniami. Licznik elektryczny bzyczy przy drzwiach. Narodowy lud przygotowuje jedzenie na dwóch gazowych palnikach. Jego pokarmem są wyobrażenia koszmarów. Wszędzie dopatruje się spisku. Przeciwko sobie. Niekiedy stawia pytania. Słyszy to, co chce usłyszeć.
Można wyjść z narodowego ludu. Do kostek. Do kolan. Do pasa.
Przysłowia nie radzą sobie. Czastuszkami się nie wykpisz. Za dużo podniet. Narodowy lud sam z siebie nie przeżyje. Potrzebuje przewodnika. Carat z komunizmem połączyły ciągoty do pierwiastka ludowego. Jedni szli do narodowego ludu, iltni z niego wychodzili. Do narodowego ludu szło się jak po grzyby. Narodowa ludowość to taka grzybnia.
Nasz naród, w odróżnieniu od francuskiego, nic rozludziI Ale jest np. meksykański. Rosyjski lud narodowy jest w czymś szczególnie nieszczególny. Z innymi archaicznymi ludami Azji, Ameryki Łacińskiej, Afryki łączy go podobieństwo do świata zwierzęcego.
Niura przespała upadek Imperium. Przez lata pracowała w gazecie „Prawda" jako sprzątaczka. To to samo, co praca sprzątaczki w zamku u Kafki. Zamek przepadł. Od ZSRR, jak koła, odtoczyły się republiki. Niura załapała się do jubilera. Niekiedy, wymiatając kurz spod łóżka, podnosiła drobne ka-
19