Sprawa nie jest prosta. Ma wiele aspektów.
Bilard podobny jest do stołu; sukno przypomina zielone pole; nad nim tablica szyfrowa, w każdym rogu i na środku siatki... po nim toczą się kule, a stoi on na środku pokoju... A jak znaleźć potrzebne słowo „bilard”? Nie stół, nie sukno, nie pole, nie siatka, nie kule, a „bilard”... Kule układają się w piramidkę... „Piramidka”? A dlaczego nie „kopczyk”? Nie „gniazdko”, nie „trójka”?
Jak z wielości cech wydzielić potrzebne, zatrzymać napływające skojarzenia uboczne, z tysięcy związków wyłonić jeden, tylko ten potrzebny? Szukanie słowa — to zawsze sytuacja wyboru wśród wielu możliwości. W jednych przypadkach potrzebny związek ukazuje się z większym prawdopodobieństwem, pojawienie się słów niewłaściwych jest prawie całkiem nieprawdopodobne. „Nadeszła zima i na ulicę spadł.... No, oczywiście śnieg!” Czy u kogoś pojawi się inne słowo?... Istnieją jeszcze dwie lub trzy inne możliwości, ale wybór jest prosty. Lecz w innych przypadkach sprawa jest znacznie bardziej złożona... „Wyszedłem na ulicę, aby kupić... Co właściwie? Chleb? Gazetę? Kapelusz?”... Możliwości tysiące, i znaleźć właściwe słowo można tylko wówczas, gdy jest znana cała sytuacja... Tu prawdopodobieństwo pojawienia się potrzebnego słowa jest nie do określenia i tylko kontekst podpowie, co należy wybrać z magazynów pamięci...
A co zrobić, kiedy brak kontekstu? Jeżeli czło-130
wiek musi po prostu znaleźć właściwą nazwę? To wszystko nie jest tak proste, jak by się wydawało.
Wchodzicie do laboratorium i widzicie przyrząd. Znane jest jego przeznaczenie, tnie on zalany parafiną preparat na cieniutkie plasterki, tak jak w delikatesach kroją wędlinę, tylko tysiąc razy cieniej. Jak go nazwać? Znaliście go, grzebiecie w swojej pamięci... Coś jakby „mikro”... „Mikroskop?” „Manipulator?” „Mikrokrój?” Nie, nie to... Ach, jest; „mikro-tom”! Wybieramy się do muzeum i chcemy sobie przypomnieć nazwisko gruzińskiego artysty, jednego z głównych przedstawicieli prymitywizmu.
„Passanaur?” Nie. „Piro-stou?” Nie. „Prangi-szwili?” Nie, też nie. Coś tam przypominało ogień.. „Pirotechnik?” Nie... coś, co ma związek z Turkami ... „Osman?” Zaraz — jest wreszcie: „Piros-man!” Właściwie to „Pirosmaniszwili!” W końcu znalazło się odpowiednie słowo, a wszystkie dodatkowe słowa „towarzyszące” zniknęły. Takie męczące poszukiwania są dla każdego z nas rzadkością, posługujemy się tą metodą tylko wówczas, gdy słowo jest słabo utrwalone lub gdy szukamy potrzebnego nam a niejednoznacznego nazwiska, coś w rodzaju Czechowowskiego „Owsianko”, w którym jest coś, z konia, a może przypominać i „Konienkę”, i „Furmana” itp...
Gdy przypominamy sobie nazwy typowych przedmiotów, nic takiego się nie zdarza, nazwy te
9*
131