i owoce... i jeszcze latarenki... i pływające łabędzie... i dom... i przed domem... drzewa owocowe... one przypominają szyszki jodły... i jeszcze latarenki i jeszcze staw... i pływające łabędzie... i wkoło nich gęby... no, latarenki... a między latarenkami... kolorowe papierki... nie, nic nie zrozumiem!”
„Słucham tego, cO mówi nauczycielka, i wydaje mi się, że rozumiem: słowa wydają mi się znajome. Kiedy, jednak zaczynam wsłuchiwać się w każde słowo — zatrzymuję się nawet na pojedynczych słowach — to nie mogę przypomnieć sobie jego sensu, jego realnego obrazu... A nauczycielka mówi, słowa biegną, biegną i znikają gdzieś po drodze, umykają z pamięci i w żaden sposób nie można ich sobie przypomnieć.
Ale oto O. P. podchodzi do mnie i pyta, co robiliśmy na poprzednich zajęciach. Długo milczę. Przez kilka dni czytałem ten rozdział, coś, co wydawało mi się najważniejsze, zanotowałem, a wczoraj przeczytałem swoje notatki. Teraz należałoby przebiec wzrokiem swoje zapiski, a tymczasem przeczytanie swoich własnych słów, swoich notatek, jest dla mnie bardzo trudne (o cudzych lepiej nie mówić!); ponieważ czytam składając literki, bardzo wolno, to o przeczytaniu nie ma mowy, zwłaszcza że wykładowczyni pyta i czeka na odpowiedź. W końcu coś sobie przypomniałem z poprzedniej lekcji i zaczynam mówić ogólnikowo, kilka słów. Ale sensu całości nie mogłem przekazać”.
KO „rozszyfrować” płynące słowa i w potoku terminów uchwycić ich sens logiczny, jest mu nie tylko trudno rozumieć cudzą mowę, ale nie jest również w stanie sformułować swoich myśli w powiązaną logicznie wypowiedź. Wyłaniają się pojedyncze słowa, roją się jak pszczoły, plączą się, przeszkadzają sobie nawzajem, gubią się w locie i myśl nie przekształca się w mowę — to, co chciał przekazać, pozostaje niewypowiedziane. Nie potrafi sformułować podania, aby zanieść je do biura, nie może uczęszczać na kurs, zadawać pytań, nie jest w stanie opowiedzieć choćby w krótkich słowach tego, co tak bardzo chciałby przekazać.
„Kiedy mam zamiar udać się do urzędu z jakąkolwiek sprawą, to przez cały dzień zastanawiam się, co i jak mam powiedzieć. Długo boję się wejść do gabinetu z obawy, że nie przypomnę sobie potrzebnego słowa albo też kilku potrzebnych słów, niezbędnych do przekazania swoich myśli, szybko bowiem je zapominam, czekam więc potem pod drzwiami, aż przypomną mi się ponownie.
I chociaż jeszcze na korytarzu dobierałem odpowiednie słowa do rozmowy, to w biurze u naczelnika zapominam wszystkiego. Naczelnik spogląda na mnie i pyta: «Czego sobie życzycie?*. A ja stoję jak zaczarowany, nie mogę przypomnieć sobie, co chciałem powiedzieć, wszystkie słowa ulotniły się z pamięci. I z głową dzieje się coś niedobrego, nic sobie nie mogę przypomnieć...
Przyszedłem do klubu. Słucham prelekcji. Po jej zakończeniu lektor prosi, aby zadawać pytania. Decyduję się więc na zadanie pytania. W tym czasie bo-
141