szczytowanie również słuchając opowieści o seksie innych osób. Na wszelki wypadek zdobyliśmy oboje zaświadczenia, że nie jesteśmy chorzy ani też nigdy nic byliśmy chorzy na żadną chorobę weneryczną, nowotworową i na AIDS. No i wyruszyliśmy na Lowbrow!
Książe Magus utrzymywał w porcie kilkuosobowe biuro do kontaktów z cudzoziemcami. Funkcjonariusz tego biura długo wypytywał nas o motywy przyjazdu na wyspę. Potem zamknęli nas na kilka dni w strzeżonym pomieszczeniu, tłumacząc, że sam książę musi wydać decyzję o ewentualnym wpuszczeniu nas na Lowbrow. Dowiedzieliśmy się, iż od wielu łat surowo ograniczano imigrację do tej krainy. Ale mieliśmy szczęście — Magus zezwolił!
t*rzejąl nas teraz facet, który wydał nam się psychologiem. Długo spowiadał nas z naszych życiorysów, interesując się szczególnie okresem dojrzewania. Pletliśmy mu różne rzeczy, bacząc, aby się nie poplątać w zeznaniach. Zuzu po kiłkakroć musiała opowiadać jak traciła cnotę i jak to było z drugim i trzecim mężczyzną. Ja zaś musiałem zeznawać, o czym myślę w okresie wytrysku. Oczywiście bujałem, że wytrysków w ogóle nic miewam, bowiem szczyt przeżywam kontemplacyjnie, czyli „do wewnątrz”. Wreszcie ów „badacz” orzekł, że powinniśmy udać się do Laguny Niespodzianek i włączyć się do tamtejszej społeczności. Pokazał nam drogę i na odchodnym ostrzegł:
— Musicie bardzo uważać na 2—3 osobowe grupki mężczyzn. Coraz częściej bowiem dochodzi u nas do morderstw na tle seksualnym. Cóż, kilku obywateli upodobało sobie kopulowanie martwych kobiet. A ponieważ nikt nie chce dopuszczać ich do trupów, więc po prostu mordują. Postarajcie się dotrzeć do Laguny Niespodzianek jak najszybciej! No, idźcie! Od tej chwili jesteście obywatelami księstwa Magus.
Był wczesny poranek. Ruszyliśmy ochoczo brzegiem morza, nad którym mieliśmy napotkać Lagunę Niespodzianek. Po godzinie marszu nie spotkaliśmy już nikogo na plaży. Byto dziko i spokojnie. Szliśmy plażą, by nie dać się zaskoczyć przez zwyrodniałych nekrofilów. Na brzegu widzieliśmy piękne drzewa, pełne owoców. W południe wydoiliśmy kozę. która pasta się swobodnie tuż za wydmami. Nie dotarliśmy do miejsca przeznaczenia przed nocą; spaliśmy na rozgrzanym piasku...
Przed wieczorem następnego dnia spytaliśmy dwie kobiety o Lagunę Niespodzianek. Cale szczęście! Akurat ją mijaliśmy. Obie panie ubrane były w sari z lekkiego materiału, jednakże szczelnie okrywające całe ciało. Zdziwiło to nas, bo przecież Lowbrow była wyspą natu-rystów.
Minęliśmy niewielki zagajnik bananowców i kwitnących różowo krzewów i od razu trafiliśmy na osadę. Rozlokowana była przy dużym placu, wokół którego skupiało się życie tej niewielkiej społeczności. Na środku stały stoły, ciosane z surowego drewna i długie ławy. Przy placu znajdowały się większe „budynki“, zawierające, jak się później dowiedzieliśmy, składy żywności, narzędzi, materiałów... Dalej od placu mieściły się chaty, służące za sypialnie.
Spostrzegawcza Zuzu zauważyła od razu, żę kobiety i dzieci chodzą w inny rejon osady, zaś mężczyźni kręcą się w odrębnym rejonie. Mężczyźni też byli ubrani w sari, zaś dzieci płci obojga paradowały nagusieńkie. Nasze przewodniczki zaprowadziły nas do czerwonej chaty, w której mieszkał boss Laguny Niespodzianek, pan Vin-ccntto. Miał ze czterdzieści lat, długą, czarną brodę i wesołe oczy. Był facetem wysokim i szczupłym.
— Ludzie księcia Magusa polecili nam udać się do waszej Laguny — poinformowałem go. — Przyjechaliśmy z innych krajów, aby zamieszkać w Lowbrow. Oto jesteśmy...
— Musicie najpierw wykąpać się w morzu i zmienić stroje — powiedział boss. — Potem wstąpcie do mnie, to
opowiem wam o stylu życia, jaki tu prowadzimy.