dalni stały talerze z plastrami mięsa, oblanego jakimś sosem...
Ciało Wiery było zmasakrowane. W jej brzuch wbito siedem razy jakieś tępawe narzędzie. W krocze zaś wsadzono olbrzymi kołek, do którego przyklejono karteczkę „Nigdy więcej!”. Podobnie potraktowano zwłoki innych wielodzietnych matek, które w tym dniu zamordowano i zjedzono w całości bądź częściowo, jakby symbolicznie.
Najwięcej faktów dostarczyła śmierć Rashida Kasse-ra. Nie był sam w domu. Poza nim byli jego żona i jedyny syn oraz przyjaciel zamordowanego. Do ich domu weszło czterech mężczyzn i dwie kobiety. Mężczyźni błyskawicznie obezwładnili Rashida i jego syna, potem uciszyli dwie pozostałe osoby. Cała scena odbywała się w dużym salonie. Żonę, syna i przyjaciela przywiązano do krzeseł, zakneblowano, ale nie zasłonięto im oczu. Mogli przyglądać się co napastnicy robią z panem domu.
Rashida najpierw poćwiartowano i co zasobniejsze w mięso kawałki wyniesiono do kuchni. Wnętrzności rozrzucono po całym dywanie. Jedna z kobiet przyniosła olbrzymi półmisek, dwa widelce i nóż. Położono na półmisku serce zamordowanego i pokrojono na sześć części. Każda z sześciu zamaskowanych osób zjadła jeden kawałek serca na surowo. Olbrzymi mężczyzna wypalił na czole ofiary literę „M”. A potem wniesiono na tymże samym półmisku przypieczone plastry mięsa, polano sosem i napastnicy zaczęli je jeść. Jeden z nich zwrócił się do zakneblowanych z szyderczym pytaniem: „A. może i wy chcecie popróbować?”
Jeszcze bardziej makabryczna relacja nadeszła z Au strii. Na zboczu przeuroczej góry zbudowano przed laty dom dla nieuleczalnie chorych dzieci. Nie był on specjalnie strzeżony, bo i po co? Ale nocny dozorca nie chciał jednak wpuścić grupki zamaskowanych osób, natarczywie pchających się do domu. Został brutalnie zmasakrowany. Pobita też została szefowa pielęgniarek. Trzy inne pielęgniarki związano, aby nie utrudniały „zadania”. Zaszlachtowano wszystkich trzydziestu ośmiu pensjonariuszy. Na główkach dzieci wymalowano „M”... Jedna z pielęgiarek opowiadała, że dzieci mordowano brzytwą, nożem kuchennym i tasakiem. One nie rozumiały o co chodzi, nawet nie domyślały się, że są to ostatnie sekundy ich życia...
Ta samą pielęgniarka usłyszała też przerażający dialog:
— Czy będziemy zjadać te dzieciaki?
— Nie. Chyba nie. Jeszcze jakąś francę złapiemy od
nich!
Ale nie przepuścili sercom kalekich dzieci. Przez godzinę gotowali te serca we wrzątku. Może po to, aby zabić ewentualne zarazki? Zjedzono je znów z jakimś sosem. Jeden z dziennikarzy zwrócił uwagę na częste występowanie sosów przy zbrodniczych obrzędach wyznawców Mintu. Może jakaś instrukcja nakazywała używanie rytualnego sosu?!
W ciągu kilku dni we wszystkich krajach świata przyklejono etykiety: „Czarna sekta!” — „Czciciele śmierci” — „Bóg zbrodni — MINTU” — „Szaleńcy z nożami!”... Większość rządów zakazała działalności „Wyznawcom MINTU”, zaczęto ich ścigać listami gończymi. wyznaczono wysokie nagrody za ujęcie sprawców tych licznych zbrodni. Spotkali się z prawie powszechnym potępieniem.
Represje nie na wiele się zdały. Zbrodnie popełniano nadaL Ofiarami sekty nie padali już bossowie przemysłu, bo ci zaczęli bardzo dbać o osobistą ochronę. .Ale jak otoczyć opieką rodziny wielodzietne?! Bóg Mintu najpierw nakazał KAEAC małżeństwa mające po siedmioro i więcej dzieci. Dantejskie sceny działy się w Meksyku, Indiach, Chinach. Potem obniży! „limit” do pięciorga dzieci i wtedy zabójstwa rozprzestrzeniły c‘ę na znacznie więcej krajów. Kobiety masowo zaczęły przerywać ciąże, bo każdy rozumiał, że za kilka