Salwatora. Gdy minister odpowiedział na to, źe arcy-książę i jako generał, i jako członek rodziny panującej został najzupełniej zdezawuowany i ukarany, wówczas Schweinitz zauważył, te w Niemczech broszura ta była przyjęta jako pewnego rodzaju symptom. 1 zaraz dodał, że austriaccy oficerowie nie zjawiają się na manewrach w Niemczech. Wtedy Andrśssy przypomniał, że wkrótce arcyks. Albrecht pojedzie na manewry na Śląsk. Lecz i tu ambasador nie pozostał dłużny, bo z pewnym przekąsem zauważył, że ta podróż arcyksięcia może być potraktowana jako pokuta za broszurę Jana Salwatora. Po tym Schweinitz wyciągnął nowy argument, a mianowicie, że obecnie rządząca partia liberalna, tzw. partia konstytucyjna, wykazuje mniej sympatii dla Niemiec niż dawniej. Andrśssy — zgodził się z tym, ale zauważył, że może to stać się powodem do zadowolenia, ponieważ partia ta staje się w ten sposób bardziej dynastyczną, a więc bardziej austriacką. Niemcy powinni być z tego także zadowoleni, gdyż w konsekwencji partia ta nie natrafia na opór czy przeciwdziałanie ze strony Korony. W tym miejscu rozmowa stała się już bardziej ostra. Minister wytknął ambasadorowi, że jego raporty mają ogromne znaczenie dla stosunków niemiecko-austriackich i dlatego obowiązkiem ambasadora jest dokładniejsze zapoznanie się ze stosunkami w kraju, w którym jest akredytowany. Wówczas Schweinitz z pewnym uporem zdobył się na stwierdzenie, że podtrzymuje opinię o braku sympatii w wyższych sferach Wiednia dla Niemiec, bo jedyną ostoją dobrych stosunków między dwoma rządami jest osoba Andrśssyego. Minister żachnął się i zaprzeczył temu. Zaś w piśmie do Kirolyiego najwyraźniej przeznaczonym dla Bismarcka bardzo stanowczo wyjaśniał sytuację. Według ministra czynnikami decydującymi o polityce zewnętrznej w Austro-Węgrzech
są cesarz i delegacje austro-węgierskie, a obie instancje V są zwolennikami przyjaźni z Niemcami. Wobec tego ■ każdy następca Andrśssy ego na fotelu ministra będzie ■ prowadził taką samą politykę, póki Niemcy nie będą 1 zagrażały egzystencji lub interesom Austro-Węgier. Na- i tomiast, gdyby się okazało, że Niemcy są wrogiem \ Austrii wtedy ani Andrśssy, ani żaden inny minister nie będzie kontynuował dotychczasowej polityki. Gwarancją obecnej polityki nie są żadne osoby, ale interesy.
W momencie, kiedy Austria zrezygnowała z wpływu na sprawy niemieckie i wystąpiła z Rzeszy, współdziałanie obu mocarstw jest naturalnym wynikiem istniejącej sytuacji. W tym miejscu zdobywa się Andrśssy na istotną deklarację, która miała być najważniejszym chyba argumentem co do wykorzystania sprzyjającej dla Austrii koniunktury w nastrojach Bismarcka, na pewno upokorzonego niepowodzeniem minionego incydentu i rozdrażnionego na Gorczakowa i na cara. Oświadcza on, te nie leży w interesie Austro-Węgier, aby Francja znowu odgrywała w Europie taką rolę, jak poprzednio, kiedy szkodziła i Austrii, i Niemcom. Jak widać Andrśssy chciał wywołać wrażenie, że i on jest za tym, aby utrzymać Francję na pozycji drugorzędnego mocarstwa. Na pewno nie był w tej deklaracji austro-węgierski minister szczery, na pewno zdawał sobie sprawę z tego, że w interesie monarchii naddu-1 najsklej leży silna Francja, bo tylko taka Francja mo-
l głąby w niemałym stopniu uzależnić Cesarstwo Nie-I mieckie od przyjaźni austriackiej. Z tego wszyscy zda-I wali sobie jasno sprawę. Wiedział z pewnością dosko-
\ nale o tym i Bismarck. Dlatego też Andrśssy wyjaśniał
I na czym polega interes austriacki, jeśli idzie o Francję.
1 Otóż — jak pisał do Kśrolyiego nie chce. aby Fran
cja podburzała półbarbarzyóskle narody Wschodu i to I \ nie w celu rozwiązania tego zagadnienia, ale w celu