mającej na celu zniszczenie kultury. Chcą po prostu zniszczyć metafizyczną tradycję zachodniej filozofii, która jest według nich zamkiem nonsensu zbudowanym na piasku.
A oto w skrócie ich stanowisko: zawsze od czasów Sokratesa filozofowie ustalali zbiór idei, takich jak „prawda”, „pierwot-ność”, „byf ’ i „obecność”, a następnie budowali na tych kategoriach i ich przeciwieństwach system filozoficzny. Marzeniem filozofa było odkryć i wyjaśnić te podstawowe zasady metafizyczne. Ale wszystkie były pełne luk i każdy wysiłek, aby je wzmocnić, kończył się nieodmiennie licznymi tautologiami i wewnętrznymi sprzecznościami.
A teraz o dekonstruktywizmie bardziej szczegółowo. Dobrym punktem, od którego można zacząć, jest najbardziej znana praca Derridy. O gramatologii, która jest wymierzona w wiele celów, między innymi w pisma strukturalistyczne de Saussure’a i Levi--Straussa. Saussure - mówi Derrida - rozpowszechnia bardzo stary błąd traktowania mowy jako czystszej i pierwotniejszej niż pismo. Mowa świadczy o obecności myśli, podczas gdy pismo jest tylko pasożytem, gorszą kopią mowy. Derrida nazywa tę doktrynę logocentryzmem.
Saussure i jego poprzednicy na tym nie poprzestali. Logocen-tryzm jest zaledwie objawem metafizycznej tendencji, polegającej na rozbijaniu rzeczywistości na pary przeciwieństw, z których jedno jest „dobre”, a drugie „złe”. Sam język mówiony, według poglądu de Saussure’a, rozpada się na dwie przeciwstawne części nazwane signifie (sens, znaczenie, tzw. plan treści) i signifiant (zewnętrzna. forma dźwiękowa, tzw. plan wyrażania) - signifie jest bardziej pierwotny i istotniejszy niż signifiant, który jest pozbawiony znaczenia i arbitralny. Częściowa lista takich przeciwności wygląda następująco:
mowa |
- pismo |
signifie |
- signifiant |
wewnątrz |
- na zewnątrz |
obecny |
- nieobecny |
centralny |
- marginalny |
byt - nicość
prawda - Msz
natura ~ kultura
Metafizycy widzą świat w takich terminach i świadomie lub nieświadomie uznają pierwszy element pary jako bardziej pierwotny, czystszy i lepszy niż drugi. Nie przestają jednak kwestionować logiki dokonywania takich rozróżnień. Ani też nie tłumaczą przede wszystkim, dlaczego takie różnice mogły się pojawić, skoro mowa, natura itd. są tak czyste, obecne i dobre.
Celem dekonstrukcji nie jest eliminacja takich opozycji, co byłoby pociągnięciem dość ekstrawaganckim. Nie jest nim też pokazanie, że drugi z terminów (pismo, signifiant, racjonalny itd.) jest w istocie lepszy od pierwszego (mowa, signifie itd.), co byłoby po prostu tą samą grą tylko po zamienieniu się miejscami. Chcą natomiast pokazać, że różnice pomiędzy terminami przysłaniają ich wzajemną zależność lub identyczność.
Weźmy rozróżnienie mowa-pismo. W tradycyjnym rozumieniu pod kilkoma względami filozoficznym mowa jest równoznaczna z „obecnością” mówiącego. Mówiący jest obecny ciałem, kiedy mówi, a jego mowa jest również natychmiastową reprezentacją jego myśli i uczuć. Pismo natomiast definiuje się przez potencjalną nieobecność pisarza. Możesz czytać słowa Rousseau, pomimo że Rousseau nie żyje. Fizyczna nieobecność Rousseau sprawia też, że trudno jest rozpoznać jego intencje. Jeśli jedno z jego zdań wyda się niejednoznaczne lub niejasne, nie będziesz mógł zadzwonić do autora i spytać, co miał na myśli. Decyzja o „prawdziwym” znaczeniu jego pism obejmuje opierające się na doświadczeniu „dochodzenie”.
Kontrargument Derridy brzmi, że mowa nie jest bardziej wolna niż pismo od nieobecności, pomieszania czy błędu. Mowa w rzeczywistości całkowicie wiąże się z nieobecnością, ponieważ jeśli coś byłoby widoczne dla oka lub umysłu i znaczenie tego lub cel byłyby jasne, to nie byłoby żadnego powodu, żeby o tym mówić. Mówimy, by wskazać pewne rzeczy - obiekty, idee, stanowiska itd. - których nie ma lub które są niejasne. A ponieważ słowa nie powodują,
179