tecznie i z jaką premedytacją wdarto się w indywidualną „otoczkę” Ernesta.
Jedną ze szczególnych cech pisarstwa Marka Twaina są deformacje przestrzeni. Czytelnik słyszy o rzeczach, które są niemożliwe i które zdarzają się w niemożliwych przestrzeniach. Żyjąc na skraju Wielkiej Prerii, Mark Twain znajdował się pod przemożnym wpływem pojęcia granicy. Obrazy jego szarpią, naciskają, przygniatają i napinają, aż czytelnik dostaje zawrotu głowy. Ilustracją tego niewiarygodnego zmysłu paradoksów przestrzennych jest Wizyta kapitana Stormjielda w niebie. Kapitan Stormfield spędził trzydzieści lat na podróży do nieba i opowiada swojemu przyjacielowi Petersowi o wyścigu, w jaki wdał się z niezwykle wielką kometą:
„Coraz bardziej zbliżałem się do jej ogona. Czy wiesz, jak to było? Jechałem pełnym biegiem, ale mimo to na zewnątrz musiałem wydawać się pchłą pełzającą po kontynencie Ameryki. Przebyłem około stu pięćdziesięciu milionów mil, ale nie dostałem się jeszcze nawet do jej talii, jeśli tak można powiedzieć o komecie.”
Tu następuje opis wyścigów, a także podniecenia i zainteresowania wśród „stu bilionów pasażerów”, którzy „wyroili się na pokład”:
„A więc, Peters, ciągle wysuwałem się po trochu naprzód, aż wreszcie dostałem się na wysokość dzioba tego starego statku. W tym czasie wyszedł na pokład i kapitan komety: stał teraz obok sternika, w mankietach i pantoflach, z potarganymi włosami, w podartym nieprzemakalnym płaszczu. Boże mój miłosierny, jakie żałosne mieli przy tym miny! Doprawdy, nie mogłem się powstrzymać od zagrania im na nosie, huknąwszy przy tym na całe gardło:
— Do widzenia! Do widzenia! Może zawieźć od was jakąś wiadomość żonie i dzieciom?
To był błąd, Peters. Tak, później nieraz żałowa-144 łem tego powiedzenia — było ono naprawdę błędem.” 3
Pomijając paradoksalność, jest tu wiele rzeczywistych szczegółów. Dzieje się tak dlatego, że wszelkie opisy, o ile mają być przekonywające, muszą zachować zgodność pomiędzy postrzeganymi detalami a odległością, z której się je faktycznie rozróżnia. Takie spostrzeżenia jak potargane włosy kapitana i wyraz malujący się na twarzach kapitana i sternika możliwe są w obrębie fazy bliższej dystansu publicznego (zob. rozdział X).
St-Exupery miał niesłychane wyczucie przestrzeni indywidualnej i intymnej, jak również sporo wiedzy o tym, jak komunikować się za pomocą ciała i zmysłów. W poniższych fragmentach Nocnego lotu trzy zdania opisują trzy zmysły i tyleż dystansów:
„Wstała, otworzyła okno, uczuła na twarzy tchnienie wiatru. Pokój ich wznosił się nad miastem. Z sąsiedniej kamienicy, w której tańczono, wiatr przynosił dźwięki jakiejś tanecznej melodii — była to godzina zabawy i spoczynku.”
Nieco później, gdy jej mąż lotnik wciąż jeszcze śpi:
„Patrzyła na jego silne ramiona, w których za godzinę ważyć się będzie los komunikacji z Europą, na których zaciąży wielka odpowiedzialność, jak gdyby za losy całego miasta.
...Te jego pieszczotliwe ręce są jedynie obłaskawione, gdyż prawdziwy ich trud i przeznaczenie są jej nie znane. Zna uśmiechy tego człowieka, jego pieszczoty, ale nie zna jego boskich gniewów, gdy walczy z burzą. Przywiązywała go do siebie tkliwymi więzami: muzyką, miłością, kwiatami, ale za każdym razem w godzinie odjazdu więzy te
* Tłumaczenie anonimowe w Trzydzieści trzy opowieści, Czytelnik, Warszawa 1973.
145
10 — Hall