Nie wiedze wszakże, jaka teoria „wyłoni się" w trakoc analizowania zebranych danych, jednego mogłam być pe*. na, jeszcze zanim przystąpiłam do przeprowadzana badań, Mogłam być mianowicie pewna tego, że niemal nic będ^ padały odpowiedzi .nie wiem" czy „nie mam zdania". Ponadto. nie spodziewałam się usłyszeć odpowiedzi typu: jo straszne urodzić takie dziecko, powinno się je oddać do kładu", albo „te dzieci są gorsze od innych", czy też „upoi-dzonc dziecko jest dla wszystkich ciężarem". Jednym słowem, zakładałam, że osobom z wyższym lub średnim wykształceniem medycznym, pracującym w stołecznym szpitalu, mc wypada żywić przekonań, a raczej uprzedzeń, jakie żywią najczęściej „ludzie z ulicy". I rzeczywiście, jeśli padały wyżej przytoczone sformułowania, to zawsze przypisywane one były „ciemnym matkom", .społeczeństwu", po prostu „innym'. Mówi pielęgniarka: „Na co dzień ludzie najbardziej się boją właśnie takich dzieci, bo po nich widać, a powinniśmy się bać takich, po których nie widać. [...] W Polsce boimy się upośledzonych, nie tylko takich, ale w ogóle. Bierze się to z tego, żc nie mówi się o tym, wynika to z niewiedzy. Większość osób nie chce o tym czytać bo myśli, że jeśli będą midi dzieci, to na pewno nie rakic. (...) Jest to u nas tabu jeszcze. Rodzice boją się reakcji otoczenia, nie ma akceptacji wśród ludzi, «co powiedzą jak spojrzą w wózek*. Nic wszyscy rodzice są tacy silni, aby to przezwyciężyć. Dom — przedszkole, na podwórko nic wychodzą, bo boją się, jak zareagują inne dzieci. Boją się, że wszyscy zaczną wychodzić. Wystarczy spojrzeć na ulicy, ludzie odwracają się co chwila, lepiej by było. gdyby nie zwracali na to uwagi, marka się czuje skrępowana". Inna pielęgniarka: „Biedne dziecko. Chociaż w sumie, czy ono jest takie biedne? No biedne jest, biedne. Nasze społeczeństwo nie jest jeszcze przygotowane. Dziecko jest wyry-
fnijd-ioriti narodzin upoiledzonefp dziecka__211 bne palcami, nie chcą się z nim bawić Są trochę inne niż inni ludzie. Osiągają pewien stopień inteligencji po dużym wysiłku, ale to dla społeczeństwa nic nie znaczy". Lekarka: X niektórych matek to jest darcie włosów z głowy. Obłuda. Najbardziej się boją. co ludzie powiedzą. To jest taka polska mentalność, zakłamanie. Jak dziecko nie zda, to już jest napiętnowane. (...) W domach dla przewlekle chorych jest dużo Downów, więc niektóre matki muszą oddawać, bez skrupułów. i jeszcze mają pretensje do całego świata, że się tam tym dzieckiem źle opiekują. A to ona powinna włożyć najwięcej serca. Dużo kobiet oddaje. Na początku są pełne optymizmu. ale później się zniechęcają".
Jedynie salowa przedstawiła typową opinię „człowieka i ulicy" jako swoją własną, ale świadczy to tylko o prawomocności mojego założenia. Mówi ona: „Nieszczęśliwe, widać, żc to jest nieszczęśliwe dziecko. Dotyczy to dziecka i rodziców. Że będzie gorsze, to wiadomo, jest kaleką. Z daleka widać, że jest nieszczęśliwe. Rodzice są nieszczęśliwi z powodu kalectwa dzieci".
Jednak na podstawie innego typu danych dochodzi do talkiem odmiennej strukturalizacji wiedzy na temat tego. czym jest posiadanie dziecka z zepołem Downa. Mianowicie jedna z pielęgniarek, rozmawiając ze mną nie jako z socjologiem. ale jako z laikiem, czyli ze „zwykłą pacjentką", nie tylko jednoznacznie daje do zrozumienia, że urodziło mi się dziecko gorsze, luz również, z pewnością siebie godną eksperta, udziela mi rad i wskazówek na temat tego. jak powinnam się zachować.
Któregoś razu siedziałam zapłakana przed gabinetem lekarskim, czekając aż lekarka będzie wolna i będzie mogła ze mną porozmawiać Podeszła pielęgniarka z zapytaniem co mi się stało. Odpowiedziałam: „Moje dziecko