nowania nadsyłanych informacji konieczny jest ogromny takt i fachowość, inaczej ktoś zostanie urażony. Jak dotąd, technika nasza nie nadąża za ludzką potrzebą pozostawania od czasu do czasu samemu z własną rodziną lub z własnymi myślami. Źródłem, całego problemu jest to, że nie sposób zorientować się na podstawie dzwonka telefonu, kto jest przy aparacie i jak nagląca jest sprawa. Niektórzy mają telefony zastrzeżone, co jednak staje się kłopotliwe dla przyjaciół, którzy przyjechali do miasta i pragnęliby się z nimi skontaktować. Rozwiązanie władz sprowadza się do zainstalowania dla ważnych osobistości specjalnych telefonów (tradycyjnie czerwonych). Czerwona linia wymija sekretarki, przerwy na kawę, zajęte sygnały i nastolatków, a podłączona jest do tablic rozdzielczych Białego Domu, Departamentu Stanu i Pentagonu.
Sąsiedzi
Amerykanie żyjący w Anglii są zdumiewająco zgodni w swych reakcjach na Anglików. Większość z nich czuje się urażona i zakłopotana; wychowani na amerykańskich wzorcach sąsiedztwa, nie potrafią właściwie zinterpretować wzorców angielskich. Bliskość przestrzenna nie ma w Anglii najmniejszego znaczenia. Fakt, że mieszkamy obok jakichś ludzi, nie uprawnia nas wcale do składania im wizyty, pożyczania od nich, utrzymywania z nimi towarzyskich kontaktów ani do tego, by nasze dzieci bawiły się wspólnie z ich dziećmi. Brak dokładnych danych o liczbie tych Amerykanów, którzy potrafili przystosować się do Anglików. Zasadniczą postawę Anglików wobec Amerykanów wymodelował nasz status byłej kolonii. Postawa ta jest w większym stopniu uświadamiana, a więc i bardziej uzewnętrzniana niż nie wypowiadane prawo Anglika do bronienia swej prywatności przed, całym światem. Wedle mego rozeznania, tym, którzy próbują zbliżyć się do Anglików wyłącznie na podstawie sąsiedztwa, udaje się to rzadko lub zgoła nigdy. Mogą oni zapoznać się, a nawet polubić się ze swymi sąsiadami, lecz nie dzięki temu, że mieszkają obok; relacje międzyludzkie kształtuje bowiem w Anglii nie przestrzeń, ale status społeczny.
Czyim pokojem jest sypialnia?
W domach angielskiej wyższej klasy średniej możność odizolowania się w sypialni nie jest przywilejem kobiety, lecz mężczyzny — prawdopodobnie dla ochrony przed dziećmi, którym nie zdołano jeszcze wpoić angielskich wzorców prywatności. To mężczyzna, a nie kobieta, ma własną garderobę; znajduje on również schronienie w gabinecie. Anglik jest wybredny, jeśli chodzi o ubiór, i gotów poświęcać nabywaniu go wiele czasu i uwagi. Angielki, przeciwnie, traktują kupowanie odzieży podobnie jak Amerykanie płci męskiej.
Mówienie głośne i ciche
Należytą odległość między ludźmi utrzymuje się na różne sposoby. Jednym z takich mechanizmów zmieniających się w zależności od kultury jest siła głosu. W Anglii i w ogóle w Europie zarzuca się Amerykanom zbyt głośne mówienie, co jest funkcją dwu form panowania nad głosem: a. siły głosu i b. modulowania go wedle kierunku. Amerykanie zwiększają siłę głosu zależnie od odległości, posługując się wieloma poziomami (szeptem, głosem normalnym, donośnym krzykiem itp.). W wielu sytuacjach, będąc ludźmi bardziej stadnymi, nie zwracają uwagi na to, że mogą ich słyszeć osoby postronne; manifestowanie tego, że nie ma się nic do ukrycia, jest jednym z przejawów ich otwar-
203