nie pozwoliły korzystać z kodeksu pracy, bo w tej pracy zasady ustalała szefowa. Dotyczyło to urlopu, dni wolnych, pracy po godzinach i tłumaczenia, jak spędzam wolny czas. Po czterech miesiącach od zakończenia terapii, odeszłam z pracy. Założyłam własną firmę. Żyłam bardzo długo w przekonaniu, że najlepiej pracować u kogoś i nawet by mi do głowy nie przyszło przed terapią, że będę w stanie prowadzić własną działalność. Wiem na pewno, że nie odważyłabym się nigdy na taką zmianę bez terapii. Z ex-szefową jestem w kontakcie - niestety czasem próbuje wpędzić mnie w poczucie winy. Tyle, że teraz to widzę i wiem, że to tylko manipulacja, więc nie przejmuję się tym. Po prostu za inne rzeczy Ją lubię.
Zmiany po terapii to na pewno też to, że jestem spokojniejsza wewnętrznie, nie dążę do tego, by wszystko wiedzieć wcześniej. Staram się żyć problemami bieżącymi i nie przejmować się na zapas. Zaczynam się cieszyć, jeżeli życie układa się pomyślnie. Nie zawsze jest lekko i łatwo - też mam kłopoty i trudne momenty. Jednak teraz, szybciej one mijają. Także dzięki temu, że czasem proszę o pomoc - tego też nauczyłam się na terapii - mówienia o problemach.
Żałuję, że nie dowiedziałam się o syndromie DDA wiele lat wcześniej, wiele lat wcześniej podjęłabym terapię. Bardzo dziękuję że przeżyłam to z grupą mądrych ludzi, którzy mi pomogli.
Agnieszka
Łapię moment, póki moje dziecko śpi. Tak, mam dziecko, jestem mamą i mam mężczyznę u boku. Jeszcze jakiś czas temu, mimo marzeń o tym, miałam wrażenie, że nigdy tego mieć nie będę. W lym roku kończę trzydzieści lat i cieszę się, że jestem na tym etapie. Nie odczuwam niedosytu, żalu, czy smutku na myśl o swoim /yciu, marzeniach i o tym, co chciałam, a czego nie udało mi się osiągnąć.
Staram się już nie uciekać. Radzę sobie także z moją wyobraźnią, która kiedyś rysowała mi przyszłość, jakiej nie będę w stanie zaakceptować, ludzi, z którymi nie będę umiała żyć. Przestałam też gonić swoje nierealne, wyidealizowane wyobrażenia i pragnienia.
Niespełna dwa lata temu trafiłam do J - mojej terapeutki, z którą postanowiłam popracować nad swoim życiem. Trafiłam do niej, kiedy odczuwałam totalny brak umiejętności radzenia sobie ze sobą, swoimi emocjami, doznaniami i samotnością. Nie wiem, czy można określić ten stan jakimś fachowym językiem. Może to jeszcze nie depresja, ale stan całkowitego wyczerpania psychicznego, braku celu i utraty sensu życia.
Nie miałam na nic sił, a co najgorsze, nie umiałam sobie już z lym poradzić sama. Pisze „z tym”, choć nie od razu wiedziałam co „to” jest i dlaczego mnie „to” dotyka. Teraz wiem, że to był żal do siebie za to, co zrobiłam lub czego nie zrobiłam./Zal, że nikt z mojej rodziny, nie jest zainteresowany tym, co się u mnie dzieje. Żal, że mnie nie słuchają i twierdzą, że zawsze sobie dawałam radę, więc i teraz nie może być inaczej.
A ja bardzo potrzebowałam wsparcia, czułości, zrozumienia i spokoju. Myśląc wówczas o swoim życiu, widziałam siebie, która
DDA Autoportret _ 31