zmiana obyczajów bankowych. Przez lata moralność warstw średnich k^ilaTiTdriom^htrwTać się przekroczenia swego konta. Pod koniec lat sześćdziesiątych banki zaczęły usilnie reklamować swą gotowość zapewniania klientom rezerwy gotówkowej, sięgającej niekiedy kilku tysięcy dolarów spłacanych w miesięcznych ratach. Odtąd nikt nie musiał się więc obawiać pójścia za impulsem na jakiejś licytacji czy wyprzedaży. Kuszeniu konsumenta nic było już granic.
Van Wyck Brooks zauważył kiedyś, iż w krajach katolickich zachowanie świeckie może się dowolnie zmieniać dopóty, dopóki w mocy pozostaje moralność religijna. W Ameryce stare wartości protestanckie zostały w zasadzie porzucone, a świeckie satysfakcje wymknęły się spod kontroli. Stary amerykański system wartości kładł nacisk na sukces, a o charakterze człowieka świadczyć miała jakość jego ) dokonań. W latach pięćdziesiątych sukces nadal się liczył, ale świadczyć 'Nmiał o nim status i gust. Kultura nie troszczyła się już o to, jak pracować li osiągać sukces, lecz jak wydawać i czerpać z tego radość. Mimo | posługiwania się wciąż językiem etyki protestanckiej, kultura amery-l kańska w latach pięćdziesiątych stała się hedonistyczna, nastawiona na zabawę, rozrywkę i wystawność, przy czym - jak to zazwyczaj w Ameryce - w nastawieniu tym było coś z przymusu.
I Świat hedonizmu to świat mody, fotografii, reklamy, telewizji, I podróży. Jest to świat pozorów, w którym żyje się oczekiwaniami, raczej tym, co ma się stać, niż tym co jest, a to, co ma przyjść-przychodzić ma bez wysiłku. Nie jest bynajmniej przypadkiem, że cieszące się powodzeniem czasopismo - o ponad 6-milionowym nakładzie w 1970 r. - nosi tytuł „Playboy”; sukces polega tu głównie na zachęcaniu do fantazjowania na temat męskich wyczynów seksualnych. Jeśli, jak pisał Max Lerner, seks jest ostatnią granicą amerykańskiego życia, to motyw sukcesu znajduje swoje spełnienie w seksie. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych kult Orgazmu zastąpił kult Mamony, stanowiący dotąd główną amerykańską namiętność.
Nic nie świadczy tak dobitnie o amerykańskim hedonizmie jak Kalifornia. Otwierający numer „Time” artykuł zatytułowany Califor-nia: A State of Excitement [Kalifornia: stan podniety] zaczynał się tak oto:
Kalifornia jest jakby krajem samym dla siebie, niesie jednak Amerykanom dziwni! nadzieję, ekscytację, ale i trochę obaw. Większość z nich postrzegają przede wszystkim
jako boskie, wspaniale poszukiwanie przyjemności. Mieszkańcy tej bajecznej krainy zdają się nieustannie pławić w basenach, wygrzewać na słońcu, opalać na plażach topless lub zgoła nago wędrować po rezerwatach sekwoi, znajdować pieniądze na ulicy, a kiedy przerywają te uciechy, by zaczerpnąć tchu - pozują przed obiektywem, wystawiając się na podziw świata. „Widziałem przyszłość" - powiada ktoś po powrocie z Kalifornii - „jest zabawą”24.
Moralność uciechy zajmuje w rezultacie miejsce „moralności dobroci”, która powściągała popędy. Brak przeżycia uciechy wywołuje refleksję: „coś jest ze mną nie tak”. Dr Wolfenstein zauważa: „Podczas gdy kiedyś zadośćuczynienie zakazanym popędom powodowało poczucie winy, dziś ich niezaspokojenie obniża szacunek dla samego siebie”25.
Moralność uciechy dotyczy zazwyczaj seksu. I tu kuszenie konsumenta nic ma już granic. Najdoskonalszą tego ilustracją była, jak sądzę, dwustronicowa reklama w „New York Times” z 1973 r. powiadająca: „Skorzystaj z Boba i Carol, Teda i Alice lub Phila i Anny -leć na wakacje”. Reklama wykorzystała zabawny film o niezręcznych próbach wymiany partnera przez dwie zaprzyjaźnione pary. Towarzystwo lotnicze Eastern Airlines proponowało: „Przeniesiemy cię na Karaiby, wynajmiemy ci domek. Leć dziś, zapłacisz jutro”. Reklama nie mówiła, ile zapłacisz, lecz że możesz zapomnieć o pieniądzach (i o winie) i polecieć na pokładzie Boba i Carol lub Teda i Alice. Proszę to porównać z trzynastoma cnotami Franklinu, do których należały umiarkowanie, wstrzemięźliwość, czystość. Pod koniec stulecia kościół na Środkowym Zachodzie miał posiadłość, w której mieścił się burdel. Można tam było przynajmniej powiedzieć: „Sprzedajemy ciała, by mieć pieniądze na ratowanie dusz”. Dziś, gdy sprzedaje się ciało, nie ratuje się już duszy.
Rezultatem porzucenia purytanizmu i etyki protestanckiej jest oczywiście pozbawienie kapitalizmu wszelkiej transcendentalnej etyki czy moralności. Powoduje to nie tylko rozbieżność norm kultury i norm struktury społecznej, lecz również wewnętrzne sprzeczności tej struktury. Z jednej strony, korporacje oczekują od jednostki ciężkiej pracy, robienia kariery, zgody na późniejszą gratyfikację, czyli - pragną, by stała się człowiekiem organizacji. Z drugiej zaś - wytwory i rozrywki proponowane przez korporacje skłaniają ludzi do używania, natych- j
24 „Time” 1969, 7 listopada, s. 60.
25 M. Wolfenstein, The Emergence of Fun Morality, w: Mass Leisure, E. Larrabee, R. Meyersohn (red.), Glencoe 1958, Free Press, s. 86.