231
231
czas
P_ XIV. Wiclde oczekiwania i codzienne
Bogactwo „wesołego* krajobrazu, obfitość miast i gęstość A przyciągają w tych czasach turystę w sposób równie oczywisty, jak to czyni dzisiaj urozmaicony krajobraz naturalny.
CO TRZEBA ZOBACZYĆ?
Przewodnik turystyczny Michelin stosuje system wyróżników i gwiazdek, informujących turystę, który obiekt wart jest podróży "• który ZASŁUGUJE, ABY NADŁOŻYĆ DLAŃ DROGI “, który jest po prOStU INTERESUJĄCY | Czy w XV1/XVI! stuleciu były takie miejsca, których .nie wolno* byki pominąć? Rzym, Paryż - odpowiemy od razu, Londyn - z pewnym wahaniem, Loreto dla nabożnych katolików i ciekawskich protestantów. Rozdział o relikwiach podsuwa od razu wiele nazw miejscowośa jednak poza wielkimi miastami istniało kilka punktów na mapie o znaczeniu szczególnym. Najczęściej omawiane są trzy: Loosduinen w Holandi, Montefiascone na północ od Rzymu i okolice Pozzuoli pod Neapolem.
Loosduinen, dziś przedmieście Hagi, nie posiadało chyba nic godnego uwagi poza tablicą umieszczoną w pobliżu ambony miejscowego zboru. Napis na niej głosił, że w roku 1276 w Wielki Piątek około godziny dziewiątej Małgorzata hrabina Hainaut, mając lat 42 urodziła 365 dzied, które zmarły i zostały tu pochowane, otrzymawszy sakrament chrztu Obok tablicy pokazywano dwie spiżowe chrzcielnice, które służyły biskupowi w tym obrzędzie Wystarczało to do pobudzenia wyobrażm a miejscowy przewodnik chętnie uzupełniał szczegóły: dodawał imiona I dzied i rozwijał legendę o przyczynach tak dziwnego zjawiska. Oto I hrabina miała szydzić z ubogiej niewiasty, która urodziła bliźnięta (w I średniowieczu łatwo posądzano matki wieloraczków o rozpustę). I Obrażona kobieta przeklęła ją i to aż tak skutecznie.
Kto do Loosduinen nie dojechał, mógł uzupełnić ten brak z ksiąŻEk które j bądź opowiadały-jak Howell-szczegółowo, co i jak, bądź nawet przynosił/ j pełny tekst inskrypcji Sława tego zdumiewającego zjawiska ginekologł I cznego spowodowała, że wraz z Regnardem natrafiliśmy na jednego z tych wieloraczków w królewskim gabinecie osobliwości w Kopenhadze.
Drugie miejsce, Montefiascone, również zawdzięczało swą sławę inskrypcji. Nie było chyba turysty, zdążającego z północy do Rzymu który by nie wspomniał napisu: E5T, EST, E5T. Te słowa zapisał - wedle tradycji - pewien sługa na drzwiach gospody w Montefiascone; spróbowawszy miejscowego wina. Jego pan, wielki miłośnik trunku (określany rozmaicie - jako „Niemiec*, niemiecki kanonik' Jcanonik z rodu FuggeróW) polecił mu jechać przodem i zaznaczać te'gospody 1
trzyrT,ać dla przedniego w nich napoją li warto || (jest). Montefiascone zasłużyło az
tego słowa i zatrzymało pana na zawsze. Sl Eli sługa. Zniszczony gotycki nagrobek z mewy-snuć domysły. Kto jednak oparł się chęci pdziś nazywa się tak, jak napisał wierny sługa?
obiekt uczyniła sławnym niezwykła przyroda i tradycja I(ieÓI0literacka Na północny zachód od Neapolu, za Posiłippo, dość nisko położona kraina wulkaniczna. Każdy tu §|||^| dla siebie. Nie wchodzono jeszcze wówczas na Wezu-^ ^ odkopano Pompei, nie interesowano się wyspą Capri. jŁtó wart był rzekomy grób Wergilego, gdzie w roku 1589 wyrył ^arwisko (Stanislaus Cencovius) jakiś polski turysta (a w połowie XVII „ieku John Evelyn uznał to za inskrypcję nagrobną). Nawet jednak ten, yooglądał w katedrze neapolitańskiej powtarzający się cud skroplenia rfsfkj krwi św. lanuarego, nie żałował drogi do la Solfatara. .Widzielim- opowiada Rywocki - górę barzo wielką, która gore; taki sum, że włosy wstawały. Podle ty góry, kędy wygorzało, wra woda zielona i biała, tak jadowita, że jakoby namni człowieka dotknęła, zaraz (jadnie*. A na to Anonim 1595: Ja góra znać, że była wysoka ale wyniszczała, bo gdy na nię przydziesz, znać jakby wybrana wewnątrz była i jest wpośród krajów padół albo równina wielka, w której na wielu miejscach są wielkie i straszne trzęsawice U i coraz na inszych różnych mwiera się ziemia, i dym wielki z onych dziur wychodzi; a gdy się dziura otworzy, to ją zarzucają kamieńmi, na których kamieniach on dym Mikę z siebie zostawu je żółciuchną, która żółtość pod onym dymem na się własny płomień. Na co ludzie z daleka patrząc, rozumieją że ta góra puszcza z siebie własny płomień i gore; alem ja bywał często nad onymi dziurami i z tych kamieni ten mech albo siarkę zbierałem rękami i kurzyłem się w onym dymie i bezpiecznie to twierdzę, że nie płomień, ale tylko dym idzie z tej góry, jako i z innych*.
leszcze więcej okazji do eksperymentu dawała Psia Grota, gdzie jak pamiętamy, można było wrzucić psa i obserwować jak ginąt wrzucony w porę do pobliskiego jeziora - zwykle ożywał.
Anonim poważnie spróbował sam: wsunął do groty nogę i potrzymał ją tam, aż poczuł ciepło idące ku górze; gdy doszło do kolana, cofnął się, dalszej eksperiencyjej nie potrzebując*. W następnym stuleou Skrp-Don ze svwmi kolegami, członkami Towarzystwa Królewskrego. prze-P°n ^rLoeryment na skalę szerszą niż zwykłe tam okrutne zabawy Sa7^ytrzymałość różnych owadów, pfczów. ssaków. y * ich tycia w minutach.