232 XIV. Wielkie oczekiwania i codzienne wrażenia
Czego jeszcze oprócz tych miejsc niezwykłych nie należało ominafl Mechanizmów i zegarów.
Od stosunkowo prostych zegarów wieżowych do wyrafinowanych „kunsztów" droga była daleka, ale i jedne i drugie przyciągały uwagę. Zegar na wieży nie dziwił już podróżnego w wieku XVI czy XVII jako niezwykłe osiągnięcie myśli ludzkiej (choć dopiero w roku 1657 wynaleziono zegar wahadłowy); to raczej zagęszczenie wież zegarowych — jak wspominanych wyżej karet — stawało się interesującą wskazówką zamożności kraju. „Droga przez Śląsko bardzo wesoła, bo majętności bliskie i piękne w nich budynki; żaden kościół bez wieży i zegaru. We wsiach tutecznych lud, lubo w robotne dni, ochędożny* — takie były pierwsze wrażenia z podróży młodych kasztelaniców Radolińskich (rok 1661). Szczególnie starannie notujący oglądane „kunszty", pod koniec podróży wokół Europy zachodniej Radolińscy byli już nieco zblazowani. W Lyonie „w kościele parochialnym widzieliśmy zegar nieżadny, który in pulsu horarum [wybijając godziny! różne figury prezentuje [...! takich jednak zegarów napatrzyliśmy dosyć przez Flandrią, Nideriandy i Holandią".
Szczególne nagromadzenie mechanizmów napotykał turysta w bajecznej gospodzie amsterdamskiej, którą odwiedziliśmy już poprzednio. Brodaty filolog-mennonita „pełen inwencji" pokazywał figurę dojącej krowę kobiety, która poruszała ręką, aż zabrakło wody (nie mleka). Inna postać zdawała się nieść naczynie, z którego wylewała się woda. Z kolei wół potężnie siusiał, byk ryczał, beczało cielę, a kogut piał nieporadnie. W pobliskiej fontannie silny strumień wody utrzymywał w powietrzu na wysokości dwóch jardów kulę. Dalej znów figury „do śmiechu" i podziwu; dwóch siusiających na siebie z odległości 3 jardów chłopców, niewiasta tryskająca wodą z piersi, dalej Adam z Ewą, żaby i ropuchy — razem czterdzieści albo i pół setki strumieni wody tryskających zewsząd*.
Jeśli Amsterdam królował w tej dziedzinie, nie znaczy, że konkurencja była łatwa. W gdańskiej Zbrojowni dwa manekiny groźnie machały bronią; srogi wyraz pomalowanych twarzy, zmierzwione brody i peruki, obie figury obracały głowami i oczami; jedna uderzała co chwilę mieczem w żelazną kratę, druga paliła z muszkietu na pożegnanie zwiedzających. We Włoszech i południowych Niemczech na co dzieó ' 0,1 święta prześcigano się w mechanicznej fantazji. Od średniowiecza podziwiano zegary ozdobione figurami, pokazujące czas i ruchy ciał niebieskich. Strasburg, Burgos, Rouen. Praga i wiele innych miast szczyciło się nimi. '
iiBi 811S #tulechj s*compi*kowane zabawki mechaniczne
i cyrkowo-akrobatyczne wyczyny człowieka mieszczą się jakby w te
tiobaaytf
„„bródce" mózgu odbierającego wrażenia; i jedno i drugie to STKSr na żółwiu jeżdżący, raki chodzące" ze skarbu Siego czy mężczyźni i białogłowy „na powrozach Ul łorroąc się „umaicie, wieszając się raz za jedną nogę, raz za jedną rękę. raz za uyję, spuszczając się w wielkim impecie z góry na dół". Wreszcie mniej „ybredny umysł kojarzył sobie z tym także impresje teatralne lub operowe. .Piękna było widzieć — wspominali Radolińscy — na tych komedyjach Fortunę latającą, niebo zstępujące i wstępujące z tak wiele osób, morze burzące się, grzmoty, pioruny ad vivum [jak żywel ogniami pokazane, smoki latające, żaby i żółwie balet taócujące etc".
Niezmiernie trudno tu szukać jednej formuły, oddającej stosunek ówczesnych elit społecznych do tego typu widowisk: w epoce Szekspira nie tylko przecież Sarmaci lubowali się w najbardziej wyrafinowanych mechanizmach teatralnych; rzecz w tym, że gdzie znawca dostrzegał symbolikę sceny, podporządkowując jej mechanizm, tam nowicjusz „w krainie czułości' cieszył się nie sztuką a kunsztem.
Dodajmy na marginesie, że gdzie nie wystarczał mechanizm, żądny rozrywki turysta znajdował żywą figurkę; w Strasburgu płacono talara linoskoczek wchodził na szczyt wieży, by na samym czubku stromego achu pokazywać figury akrobatyczne. Królewicz Władysław z towarzyszami podziwiali, jak „na znak dawany trąbką już to rzucał stamtąd
n' C2aPk<?> karty do gry, już to prostując się, poruszał w różny chorągiew przywiązaną do sznura, już to rozsnuwał nici na podobieństwo krawców i szewców, już to, przyciskając brzuch do kuli, wykonywał ruchy rąk i nóg, przypominające pływaka L..1". Dał mu za to królewicz parę dukatów, a dwaj jego towarzysze po dwa talary. Niejednemu też wystarczał widok olbrzyma oprowadzanego po festynach, kobiety bez rąk i nóg, i zabawa w obrzucanie jajkami błazna czy udział w polowaniu, na którym błazen łapał gołymi rękami warchlaka dzika z obciętymi szablami, śmiechu bywało z tym co nie miara.
Niektóre zabawy i widowiska musiały być bardziej budujące. Cytowanemu wyżej księciu Fryderykowi Wirtembarskiemu pokazywano niedaleko Urbino młodego człowieka lat 24, stale tańczącego. Jego przodek zmusił grajka do gry w chwili, gdy właśn.e niesiono Przena, świętszy Sakrament! Wpadł zaraz w tan.ee Św. Wita. który okazał się dziedziczny, nawet w piątym pokoleniu. Pielgrzymował ten nieszczęsny -T „'sinika do Matki Boskiej w Loreto, do innego miejsca POt^«^ 'i odach - bez skutku. JCażdy może o tym sądzić co chce w Niderlanoac ^ ^ _ naszym jednak zdaniem, gdyby tego draba
"rzyku^do galery i dobrze biczem wysmagać, prędko by go ta choroba
opułcMa'