towaiu i. 4. jakże ;->• i oko i donośnie ona płynie. Jaka \ ■ niej brzmi obrzędowa powaga! A po każdej odśpiewanej zwrotce chór podchwytuje i wyciąga ostatnią nutę, rzuca ją w przesil zeń długim, wibrującym poję-kiem, który ściele -e- po rżyskach jak wieczorne westchnienie ziemi...
Plon niesiem, plon
Ze wszystkich stron...
Dziwna, wzruszająca pieśń. Obcy nie znajdzie w niej może nic, prócz krzykliwej monotonii. Ale gdy się jej słuchało przez całe życie, to się czuje w tym echowym refrenie coś mistycznego, zrodzonego z tajników gleby, jakiś symbol prawiecznego bytu rolnego i polnego'* 08.
Po tym, co powiedziałem, możemy zrozumieć różnicę między współcześnie pojętą pracą, będącą wyzbytym wszelkich innych znaczeń wysiłkiem skierowanym na zabezpieczenie potrzeb ekonomicznych, a pracą w kulturze tradycyjnej, będącą realizacją mitu, czynnością uwikłaną w sprawy całego uduchowionego Kosmosu, realizacją ogólnego porządku wszechświata. W tym też znaczeniu użyłem- stwierdzenia, iż chłopska „codzienność” w społeczności tradycyjnej styka się ciągle z „wiecznością”. Nie chodzi tu o „wieczność” propagowaną przez Kościół jako wieczne trwanie po śmierci, lą bowiem „wiecznością” ani chłop, ani człowiek pierwotny zbytnio się nie interesował. Możemy też, sądzę, zrozumieć niepokoje człowieka, nagłe zapotrzebowanie’ na teoretyczne uzasadnienie sensu i celu istnienia z chwilą, gdy poszczególne aspekty życia zostają rozszczepione, gdy praca i życie codzienne pozbawione zostają owych kosmicznych czy mitycznych znaczeń Niepokojom tym poświęcone będą następne r .iclziały niniejszej pracy.
ii. i.ik: Ruszczycovc*hie dożynki w: v.s