mi wezwanymi dopiero o jedenastej do winnic , Fańskiej są wszyscy nowochrzczeńcy, niech, t-*nie, nieufnie i z wyższością przyjmowani przez chrześcijan z dziada pradziada. Dla nich przynależność do chrześcijaństwa, a więc i do kultury śródziemnomorskiej, jest jak szlachectwo, jak dziedziczny przywilej, jak ojcowizna. Niekiedy traktują nowochrzezeńców jak intruzów, jak dzieci nieprawe, żądające swego udziału w dziedzictwie, szemrzą przeciwko panu winnicy, który także młodszym, maluczkim, przeznaczył po denarze.
Pisarz traktuje przypowieść ewangeliczną jak wykładnię chrześcijańskiej koncepcji postępu. Na płaszczyźnie problematyki historiozoficznej, ^wpisanej w powieść, manifestuje przekonanie o równowartości wszystkich kultur, bez względu na to, kiedy zostały odkryte przez chrześcijański Zachód, bez względu na to, jak dziwne są i obce mentalności europejskiej. Z perspektywy Rzymu nowochrzczeńcami są nawet trzynastowieczni Słowianie, nie mówiąc już o Tol-tekach i Cziczimekach, mieszkających za oceanem. Na płaszczyźnie sytuacji jednostki przypowieść o robotnikach w winnicy jest nową, ogólniejszą artykulacją teorii mieszańca jako człowieka wykorzenionego ze stabilnej, jednolitej społeczności, mającej swoją tradycję: wspólną, identyczną przeszłość. Robotnik wezwany X dopiero o jedenastej jest kimś obcym, bo nowym, I z tego tytułu pozbawiony jest przywileju uczestniczenia we wspólnym dziedzictwie.
Podobnie jak mieszaniec, nie podlega „obyczajowi praojców”.
Przypowieść tą umierający Aron każe odczytać w ostatnich chwilach swego życia i pozostawia ją jak testament Stanisławowi i Gnupo-wi Islandczykowi, który niebawem miał zostać ojcem Eryka, przyszłego zabójcy Stanisława. Duch konającego Arona wcielił się w Stanisława, z kolei Eryk, zabijając biskupa Szczepa-nowskiego, przejął ducha ich obu w siebie. Głosy obu zmarłych odzywają się stale w Eryku, prowadzą z nim dysputy, dręczą go swą natrętną obecnością, przed którą nie ma ucieczki.
Eryk biskupobójca sam z kolei zostaje biskupem (w Grenlandii) i wyrusza w podróż za ocean, zabierając w sobie obu swych więźniów. Dla wszystkich trzech wyprawa stanowi ogromne ryzyko i ogromną pokusę jednocześnie. Jeśliby okazało się, że tam, na półkuli zachodniej, dokonało się również wcielenie, i to inaczej niż przed tysiącem lat, w Jezusa z Galilei, jeśliby okazało się, że Bóg zszedłszy także pomiędzy Tolteków wcielił się tam w Węża Pierzastego, Kościół rzymski okazałby się wcale nie jedynym władcą dusz ludzkich w imieniu Boga. To zagrożenie jest jednocześnie dla samego Eryka szansą, że w Tollanie jego zbrodnia — zamordowanie biskupa chrześcijańskiego — nie okaże się grzechem cięższym od innych, pozwoli mu pozbyć się niszczącego poczucia winy. Ryzyko wypraw za ocean musi jednak zostać podjęte także przez Arona i Sta-
63