— My obaj wygraliśmy wszystkie krowy — ogłosił rezultat, wycierając osia wierzchem dłoni. — Podejdź do mnie, drogi I inkeusief
Kastor i Polluks finiszowali ze znacznym opóźnieniem. A gdy skon czyi i jeść, udali się do Mcsscny
— Idas wystartował za wcześnie! — poskarżył się Kastor miejskim sędziom
— Tak, tak! A Linkeus zjadł sam tylko połowę swojej ćwiartki, bo Idas mu pomagał! — dodał Polluks.
— Właściwie to wcale z nami nie wygrali! — oświadczyli.
— Musicie poczekać, aż Idas i Linkeus przybędą do miasta — powiedzieli im sędziowie. — Są właśnie na szczycie tej góry i składają dziękczynną ofiarę Posejdonowi.
Kastor i Polluks odeszli w bardzo złych humorach. Zaczaili się w dziupli dębu, u stóp góry, z zamiarem zabicia Idasa i Linkeusa.
Linkeus miał jednak tak świetny wzrok, że nawet nie ruszając się od ofiarnego ołtarza dojrzał przez pień drzewa kryjówkę Niebiańskich Bliźniaków.
— Wymierz w ten dąb z dziuplą — szepnął Idasowi.
Idas wziął długi rozbieg i rzucił oszczepem, który przebił dąb i zabił Kastora. Polluks ruszył naprzód, by pomścić swego bliźniaka; Idas cisnął w niego kawałkiem ołtarza Posejdona. Polluks, choć porządnie dostał, zdołał jednak przebić Linkeusa dzidą.
Idas pochylił się nad nim, by zobaczyć, czy rana jest śmiertelna, a wówczas Polluks ostatnim wysiłkiem podkradł się i zakłuł ich obu na śmierć.
— Ojcze, nie rozdzielaj mnie z moim ukochanym bratem! — błagał później Dzeusa.
Przeznaczone było Niebiańskim Bliźniakom, że jeden z nich będzie nieśmiertelny, a drugi — śmiertelny. Ozeus jednak ułożył się z Hadesem, aby zostali obaj półbogami; wolno im więc było przebywać pół roku w Tartarze, a pół — na ziemi.
Posejdon prosił, żeby ten sam zaszczyt przypadł również i jego bliźniaczym synom. Ale Ozeus odpowiedział z dumą:
— Nic z tęgo. To przecież mój syn Polluks wygrał walkę.
Pewnego dnia Adrastos, król Argosu, pokłócił się ze swoim szwagrem Amfiaraoscm. Adrastos chciał udzielić schronienia Po* linej kęsowi, eks-królowi Teb.
— Nie. Odeślij go z Argosu — powiędnął Amfiaraos. — Utracił tron wyłącznie przez swe niewłaściwe zachowanie i tylko przyniesie zgubę naszemu miastu.
— Udzielę mu gościny w moim pałacu i radzę ci, żebyś się nie wtrącał — odparł Adrastos.
— Wtrącam się, bo muszę cię ostrzec przed nieszczęściem.
— Jeszcze jedno słowo, a zginiesz!
Wyciągnęli broń. Ale Eryfila, która była siostrą Adrastosa i żoną Amfiaraosa, wbiegła do pokoju i wytrąciła im miecze Wytopią.
— Pogódźcie się! — krzyknęła. — 1 musicie mi obiecać, że zawsze mnie zapytacie o radę, nim zaczniecie się kłócić.
Solennie jej to przyrzekli, zadowoleni, że ich powstrzymała od wzajemnego morderstwa.
Wówczas Polinejkes jął błagać Adrastosa o pomoc w odzyskaniu tronu, który zajął jego brat, nowy król Teb. Adrastos obiecał, że o ile okaże się to konieczne, wyda Tebańczykom wojnę.
Lecz Amfiaraos sprzeciwił się temu.
— Miałem w nocy prorocze widzenie; w tej wojnie padnie mnóstwo ludzi, włączając w to i mnie — powiedział.
— Bzdury! — wykrzyknął Adrastos.
— Proszę cię, zostaw Teby w spokoju.
— Znowu się wtrącasz?