162
---- IłŁ.
wszystkiego, co się wydarza, Jecz także ojca samego RjchCr (do którego w całym manuskrypcie odnosi się skrót „p. m -[pater meusj [1: xivj), będącego głównym podmiotem pcw. nej części dzieła i świadkiem gwarantującym jej wiarygodność.
Kwestia autorytetu przejawia się w tekście Richera w sposób, który nie może być przypisany tekstowi annalistyz Sanki Gallen. Annalista nie widzi potrzeby wsparcia czynności opowiadania autorytetem, gdyż status wydarzeń jako prze. jawów określonej rzeczywistości nie nastręcza żadnych pro-blemów i nie staje się przyczyną sporu. Skoro zaś nie ma „sporu”, to nie istnieje również potrzeba narratywizacji -zdarzenia ani nie muszą „mówić same za siebie”, ani tez nie trzeba ich przedstawiać tak, jakby „opowiadały swą własną historię”. Niezbędne jest jedynie ich odnotowanie, ponieważ tam, gdzie nie ma sporu, nie ma też historii, którą należy opowiedzieć. To właśnie spór był przyczyną, dla której Richer stanął przed koniecznością narratywizacji, lecz jego ęi/ari-opowieść pozbawiona jest zamknięcia nie dlatego, iżby pozostał on nierozwiązany — przeciwnie, spór został rozwiązany poprzez ucieczkę Gerberta na dwór króla Ottona i wprowadzenie Amulfa przez papieża Grzegorza na stolicę arcybiskupią w Reims.
Nieobecność właściwego rozwiązania dyskursu w trybie narracji wynika z braku zasady moralnej, w świetle której Richer mógłby osądzić bieg wydarzeń w kategoriach sprawiedliwości. Rozwiązanie sporu osądziła sama rzeczywistość poprzez fakt, iż do niego doszło. Oczywiście pojawia się sugestia, że w pewnym sensie sprawiedliwości stało się zadość, gdyż król Otton „w uznaniu uczoności i talentów Gerberta uczynił go biskupem Rawenny”. Sprawiedliwość ta miała wszakże miejsce gdzie indziej i dokonała się za sprawą innego autorytetu, innego króla. Zakończenie dyskursu nie rzuca światła na odnotowane wydarzenia, aby inaczej rozło I żyć akcenty znaczeniowe obecne w nich immanentnie od
I samego początku. Nie ma sprawiedliwości-jest tylko siła, a raczej autorytet władzy, który przejawia się jako różne rodzaje sił.
Powyższe refleksje na temat związku między historiografią a formą narracyjną są w moim przekonaniu zaledwie próbą jaśniejszego ujęcia rozróżnienia pomiędzy elementami opowieści i fabuły w dyskursie historii. Uważa się powszechnie, iż to właśnie fabuła przydaje znaczeń wydarzeniom składającym się na poziom opowieści, odsłaniając w końcu strukturę, która była w nich immanentnie obecna od samego początku. Przedmiotem moich usiłowań jest uchwycenie istoty owej immanencji w jakimkolwiek narracyjnym opisie rzeczywistych wydarzeń, które uważane są za właściwą treść historycznego dyskursu. Zdarzenia takie nie są rzeczywiste, gdyż miały miejsce, lecz, po pierwsze, ponieważ je zapamiętano, po drugie zaś, ponieważ znalazły swe miejsce w chronologicznie uporządkowanej sekwencji. Aby jednak opis wydarzeń został uznany za historyczny, nie wystarczy ich odnotowanie w chronologicznym porządku następstwa. O tym, że z jednej strony można kwestionować ich autentyczność, podczas gdy z drugiej zachowują one walor znakowego związku z rzeczywistością, przesądza fakt, iż da się je również zapisać inaczej w porządku narracyjnym. Aby dane zdarzenie można było uznać za historyczne, musi ono poddawać się narratywizacji na co najmniej dwa sposoby. Jeśli niemożliwe jest wyobrażenie sobie co najmniej dwóch wersji tego samego zbioru wydarzeń, to nie ma powodu, aby historyk angażował swój autorytet w tworzenie zgodnego z prawdą opisu tego, co się rzeczywiście zdarzyło. Autorytet narracji historycznej jest autorytetem samej rzeczywistości; opis historyczny nadaje tej rzeczywistości formę i poprzez obdarzenie składających się na nią procesów formalną spójnością charakterystyczną wyłącznie dla opowieści sprawia, iż staje się ona przedmiotem pragnienia.