liwość na bliskie więzi z naturą oraz relacje z Absolutem — wypełniały w romantyzmie przedlistopadowym przestrzeń pojęcia nieskończoności. Staje się ono nawet przedmiotem gorącej polemiki przy okazji dyskusji literackiej na lamach prasy warszawskiej, jaką wywołała publikacja w roku 1830 Pism Kazimierza Brodzińskiego. Dla romantyków jego rozprawy O krytyce i O egzaltacji i entuzjazmie stanowiły negatywny przykład wycofywania się rodzimej estetyki na pozycje klasycystyczne i sentymentalne. Brodziński próbował bowiem okiełznać wybujały romantyzm, zwłaszcza jego dążenie do nieograniczonej wolności słowa i wyobraźni oraz osłabić tendencje do przewartościowywania tradycyjnej estetyki w kierunku pełnej swobody twórczej, co w ostatecznym rezultacie - zdaniem tego krytyka — może prowadzić wręcz do Byronowskiego nihilizmu. Reakcja młodej krytyki warszawskiej była więc gwałtowna. Ostre pióra zaprezentowali m.in. Mochnacki, Żukowski, Michał Grabowski oraz niezrównany polemista Józcfat Bolesław Ostrowski, który użył terminu „nieskończoność** jako atrybutu ciągle rozwijającej się myili-ducha, stając się bodaj pierwszym u nas krytykiem świadomie propagującym heglizm. Konserwatywnych obrońców Brodzińskiego zirytowała zwłaszcza następująca konstatacja Ostrowskiego:
Myśl ciągle postępuje, ciągle sama z siebie nowe rozwija widoki, nowe objawia zjawiska. I to właśnie jest jej potęgą, że gwałci, że odrzuca prawidła, że ma sama w sobie nieskończone żywioły życia, żc sama sobie jest początkiem i wykończeniem*46.
Spotkało się to ze stanowczą reprymendą uczonego, acz anonimowego polemisty, który z pomocą ironicznej gry słów (znać „szkołę Śniadeckiego”), dowodził logicznej niespójności, intelektualnej miałkości oraz wskazywał nieumiejętność posługiwania się filozoficzną terminologią:
Tenże, Co tą prawidła?, „Dziennik Powszechny Krajowy1* 1830, nr 130, z iz V, s. 661.
M*
Nieskończoność myśli autora jest niczem innem jak tylko nieskończonem rodzeniem się i upadaniem skończonych czasowych myśli. Rzeczywistej nieskończoności myśli nie przedstawia, nie ma jej podług niego w święcie realnym. Nieskończoność myśli autora nie jest czemściś będącem, istniejącem, ale wiecznie czemściś mającej być, mającem się zrealizować w nieskończonym postępie wszystkich wieków. Lecz i to oczekiwanie jest tylko prostem złudzeniem. Nieskończone powtarzanie się skończonej myśli może tylko summę jej nieskończenie zwiększać, ilość mnożyć, lecz jakości nie zmieni2-’7.
Ostrowski niemal zawsze reagował na wszelkie zaczepki dość gwałtownie, ujawniając talent polemisty na miarę Mochnackiego, tym jednak razem zastosował podobny chwyt ironicznej gry słów „skończone-nieskończone”, przekonując czytelników do swoich racji w pozornie stonowanej odpowiedzi:
Autorze! ja nie poniżam myśli, ja jej nie zabijam, jestem wyznawcą HlozoRi naszego wieku, najotwartsze czynię oświadczenie, że myśl jest wiecznie sama sobą, że ciągle się rozwija, ciągle swego bytu, swej wiedzy ukazuje widoki, a jeżeli ma być, różne strony. Lecz w tem chwilowym objawianiu się, w ten nieskończonym bycie, jest zawsze jedną i tą samą, a przecież nieskończenie rozmaitą, jest nieskończona i skończona: skończona w chwilowym objawianiu się, w ukazywaniu najrozmaitszych stron swej wiedzy; nieskończoną w swojem przedwiecznym bycie, w swej niewy-czerpnionej ciągle się uzupełniającej, ciągle wypełniającej wiedzy24®.
247 P-a, (Nadcsł.) - Godne ocenienie pisma zależy od rozebrania.... „Dziennik Powszechny Krajowy” 1830, nr 136 z 18 V, s. 694.
248 J. B. OlstrowskiJ, (Nadesł.) - Pifknie, prawdziwie, a co może zadziwi, zupełnie tak jak ja myłlącemu o historyi i filozofii autorowi artykułu panu P-a..., „Dziennik Powszechny Krajowy" 1830, nr 140 z 21V, s. 716.